Kilka moich starszych relacji
chorwackich
Istria (Rabac) w tym m. in. Rovinj, Pula, Porec, Piran (Słowenia) i Cres (Valun) - 2011
Dalmacja (Tucepi), w tym m. in. Dubrovnik, Split, Trogir, Krka Mostar (BiH), Kotor (Czarnogóra) Plitvice - 2009
i innych
Rimini, San Marino, Ravenna, Ferrara, Urbino i inne - 2015
Czarnogóra, Krk (Chorwacja) - 2014
Jezioro Garda, Werona, Mantova oraz Barcelona, Girona Carcassonne i Disneyland - 2013
Neapol, Pompeje, wybrzeże Amalfi - 2013
4 dni w Rzymie - 2012
Rumunescu i Bułgarinow 2015
My już po wakacjach niestety.
Na początku był pomysł na Grecję, ale jak się okazało nie tym razem i w sumie nie wiedzieć dlaczego padło na Bułgarię. Droga nie była nam znana, dlatego koniecznie musieliśmy znaleźć punkt pośredni. Z mapy wynikało, że będzie to Transylwania w Rumunii - tam miało być kilka dni zwiedzania. Kraj, co do którego mieliśmy pewne obawy i uprzedzenia, kraj dla nas obcy, trochę poznany za pośrednictwm relacji Franza, Dangol czy Aglai z tego forum. Nie pozostało nic innego jak zaopatrzyć się w przewodniki, również z Rumunskiej Agencji Turystycznej dostaliśmy trochę materiałów. Wyjazd zaplanowalismy na sobotę rano, jak zwykle zaliczyliśmy poslizg i zamiast o 6 w trasę ruszyliśmy 45 min później. Droga, pomimo tego że autostrad nie bylo wiele przebiegała całkiem sprawnie. Na Słowacji swiadomie odpuscilismy sobie krótkie, płatne odcinki autostrady z Preszowa do Koszyc, a później od Koszyc do granicy z Węgrami. Mały ruch i sporo policji po drodze, ale jazda zgodnie z przepisami nie może skutkować "pokutą". Na Węgrzech trochę jakby więcej aut na drodze ale też bez przesady, za to polcji całe 0, podobnie z resztą jak i wcześniej u nas. Za to pogoda trochę się popsuła, na szczęście jak byliśmy na autostradzie, więc nie odbiło sie to za bardzo na tempie jazdy. Wjazd do Rumuni to trochę powrót do czasów sprzedunijnych kontrola na granicy na szczęscie krótka i tresciwa, pogranicznik przywital nas czystym dzień dobry, pokazał dokumenty koledze i mogliśmy jechać dalej, ale tylko kilkanaście metrów. zatrzymujemy sie, kupuję miesięczną 'roviniete' za 8€ i trochę waluty, tak na marginesie, warto pojechać kilkaset metrów dalej żeby kupić po lepszym kursie. Granicę przekraczaliśmy w Oradei, której przedmieścia sprawiają dosyć przygnębiające wrażenie. Pozostające w ruinie upadłe postkomunistyczne zakłady produkcyjne, do tego nieuporzadkowane pobocza dróg i dosyć obskurnie wyglądające bloki dopełniaja ten przykry obraz. Generanie rzecz biorąc, gdyby tak wygladała cała Rumunia to byby to obraz nędzy i rozpaczy. U nas też sie to spotyka, ale tu skala jakby większa. W centrum widoczne są stare kamienice ale ich stan systematycznie się poprawia bo część z nich jest odnowiona. Pod tym względem porównałbym wiele miejsc w tym kraju do bliższej croforumowiczom BiH. Jednak drogi są w zaskakująco dobrym, a nawet bardzo dobrym stanie (bardziej odnoszę sie do mojego wyobrazenia o nich), za to jeśli chodzi o oznakowanie obszaru zabudowanego w samej Oradei to już jest z tym średnio (albo ja jakiś niedowidzący byłem, bo i tablice trochę mniejsze od naszych), szczególnie tam gdzie kilka miejscowości jest blisko siebie. Oczywiście najlepszym sposobem jest podpięcie sie pod miejscowego "wariata", a takich tam na szczęście nie brakuje , zwykle trudno sie go utrzymac (szczególnie poza obszarem zabudowanym, bo w mieście jeżdzą raczej zgodnie z przepisami), ale po chwili wyprzedza nas następny i znowu mamy jakis czas pilota. Policji jest sporo ale tu również funkcjonuje ostrzeganie światłami. Podsumowujac, po Rumuni podróżuje się całkiem dobrze, przynajmniej jeśli chodzi główne drogi. Jesli wziąc pod uwagę że na naszej trasie były również dwa odcinki autostrady, to można powiedzieć nawet że bardzo dobrze. Po drodze naszą uwagę przykuły jeszcze trzy miejsca (niestety zdjęć brak): domy cygańskie w Huedin (wręcz pałace kiczowate na maxa, w większości jeszcze w budowie), widoczny z autostrady A3 wąwóz Cheile Turzi i jako trzecie, cytadela obok której przejeżdzaliśmy w mieście Aiud. Po wjeździe do Transylwanii krajobraz za oknem przez większą część drogi podobny. Pagórkowaty teren nie koniecznie zalesiony, gdzieniegdzie stado owiec, którym towarzyszy pasterz. Przy przejeździe przez nieduże miejscowości mijamy po drodze wozy ciągnięte przez konie, częściej zadbane, a czasem chabety, że żal patrzeć. Nasza podróz trwała ok 12 godzin ale ponieważ czas Rumuni jest w stosunku do naszego +1 godz to w naszym miejscu docelowym, w Sibiu bylismy 13 godzin później. Od razu doświadczyliśmy Rumuńskiej gościnności, dostaliśmy po szklaneczce palinki (52% tego co sprawia że się plącze najpierw język, a później nogi, a może odwrotnie? ). Szybka kolacja i zmęczeni podróżą poszliśmy spać. Plan naszego pobytu w Rumunii, a właściwie Transylwanii, uzależniony był od dwóch rzeczy, oczywiście pogody i dostępności obiektów do zwiedzania, (niedziela i poniedziałek, jeśli chodzi o zwiedzanie to taki sobie czas - interesujące nas obiekty bywają zamknięte). W swojej relacji ograniczę się w zasadzie tylko do wrażeń, jakie wywarły na mnie poszczególne miejsca/zabytki bo sam informacje o nich czerpałem z internetu czy przewodnika i nic bym odkrywczego nie napisał. Poniżej kilknaście zdjęć (mam nadzieję na zachętę z miejsc, które odwiedziliśmy.