Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Toskania, Cinque Terre, Lazury i Alpy Francuskie na motocykl

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
bonar
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2166
Dołączył(a): 18.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) bonar » 20.10.2011 21:48

Crayfish napisał(a):
bonar napisał(a):A oto moja Toskania


Postawiłbym diamenty przeciwko orzechom, że już gdzieś widziałem ten
domek z basenem ... tylko gdzie .... ?

Wspaniałe krajobrazy, piękne zabytki.
Pozdrawiam.

Obrazek
Casa Vacanze "La Casina"
Strada Della Bandita 199
Rigomagno
Provincia Di Siena

Dla spragnionych ciszy, wyłączenia się, zupełnego oderwania od wielkomiejskiego natłoku, polecam to miejsce. Do najbliższego sklepu trzeba dojechać do miasta Sinalunga.
piwo34
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 98
Dołączył(a): 07.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piwo34 » 21.10.2011 07:44

Wspaniała podróż. Piękne zdjęcia i bardzo interesujące opisy. Będę tu zaglądał. Pozdrowienia z Cz-wy :)
Piotrek
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 21.10.2011 10:41

bonar napisał(a):A oto moja Toskania ...


Bonar, widzę, że obracaliśmy się w podobnych okolicach.

Jakie wrażenia z podróży po Toskanii?


piwo34 napisał(a):Wspaniała podróż. Piękne zdjęcia i bardzo interesujące opisy. Będę tu zaglądał. Pozdrowienia z Cz-wy :)
Piotrek


Dzięki sąsiedzie, również pozdrawiam Cię serdecznie

Tomek
helen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2045
Dołączył(a): 08.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) helen » 21.10.2011 15:49

Czekam niecierpliwie na Cinque Terre, na razie nie mam pomysłu na wizytę w tym rejonie, ale nie ukrywam, że takie widoki jak tam są baaaardzo w moi guście.
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 21.10.2011 19:45

helen napisał(a):Czekam niecierpliwie na Cinque Terre, na razie nie mam pomysłu na wizytę w tym rejonie, ale nie ukrywam, że takie widoki jak tam są baaaardzo w moi guście.


Chciałym pokazać ten region Włoch w taki sposób, aby można było poczuć tamtejszy klimat.
Zarówno Portovenere jak i Riomaggiore były jednymi z bardziej malowniczych miejsc, które odwiedziłem podczas wyprawy.
(A do Riomaggiore mam osobisty sentyment.)

Dlatego, proszę o jeszcze chwilę czasu.

Helen, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.

Pozdrawiam

Tomek
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 22.10.2011 15:55

Na początek, co można zobaczyć w Portovenere:

1.
Obrazek

2.
Obrazek

3.
Obrazek

4.
Obrazek

5.
Obrazek

Pozdrawiam

Tomek
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 22.10.2011 22:48

Może jednak zacznę od początku:

Dzisiaj mogłem pospać godzinę dłużej, ale i tak budzę się przed 6.
To już chyba przyzwyczajenie.
Czuję się wypoczęty, a na zewnątrz przyjemnie ciepło. Drzewa oliwne rosnące wokół namiotu osłaniają go przed palącym słońcem w ciągu dnia. Teraz jednak, tworzą swoisty, piegowaty półcień wokół.

Obrazek

Postanawiam wybrać się na brzeg, aby zobaczyć jak wygląda wschód słońca nad Morzem Liguryjskim.

Obrazek

Spodziewałem się wschodu, podobnego do tego, jaki widywałem nad Bałtykiem oraz charakterystycznego zapachu porannej morskiej bryzy.
Wschód oczywiście był, ale nic poza tym.
Nic specjalnego - w tym temacie, Bałtyk górą.
Nie do końca usatysfakcjonowany tym, co widziałem wracam do namiotu.

Śniadanie i pakowanie motocykla, to już rytuał. Mimo wprawy, całość zajmuje około półtorej godziny.

Wyjazd z kempingu w kierunku Portovenere. Piękna i pokręcona droga wzdłuż wybrzeża otwiera z lewej strony panoramę na morze i malownicze mariny z licznymi cumującymi tam jachtami.

Rześki poranek, pomału przeistacza się w gorące przedpołudnie i prawdopodobnie upalny dzień. Temperatura cały czas rośnie. Zapowiada się wyczerpujący etap.

Przebicie się przez setki świateł do Portovenere daje nieźle w kość.
Jazda cały czas na żyletkę. Duży, poranny ruch i typowo włoska jazda, wymusza, na jeźdźcu aby oczy mieć na około głowy. Podczas przebijania się przez kolejne zatłoczone uliczki, w pewnym momencie, kątem oka widzę zajeżdżający z prawej samochód. Tuż po wciśnięciu się na mój pas, zaczyna gwałtownie hamować. Odruchowo dociskam klamkę hamulca. Motocykl na rozgrzanym, na dodatek niesamowicie chropowatym, a przez to przyczepnym asfalcie, gwałtownie hamuje łapiąc przez chwilę małą shimę (szybkie łopotanie kierownicą). Udaje mi się wyhamować. Spoglądam przed przednie koło, do zderzaka Fiata pozostał może centymetr.
Niewiele brakowało. Mogło być jeszcze gorzej. W podobnie gwałtowny sposób hamował za mną kolejny samochód. Mało brakowało i dostał bym się pomiędzy młot a kowadło. W takim momencie człowiek reaguje odruchowo. Wyuczone i wytrenowane reakcje pozwalają panować nad żelastwem ważącym w sumie z jeźdźcem ponad 300 kg.
Dopiero po chwili dociera do mnie cała sytuacja. Pot spłynął mi po skroni. Na szczęście wszystko jest w porządku.
Nie ma jednak czasu na dalsze zastanawianie się nad tym co, się stało. Jedynka wbita i do przodu.

Dalsza podróż do Portovenere, pomimo, że dalej w tłoku, już bez żadnych niespodzianek.
Wreszcie na miejscu.
Ruch pojazdów na końcowym odcinku drogi dojazdowej do nabrzeża przebiega w jednym kierunku.
Jest dość wcześnie, miejsca sporo. Łatwo znajdujemy miejsce na zaparkowanie motocykli. Niestety w słońcu. Nie mam jednak ochoty ryzykować zjazdu w dół, w stronę morza, aby tam szukać lepszego miejsca. Obawiam się, że niewiele na tym możemy skorzystać, a poza tym już widzę, co mnie czeka. Pierwsze spojrzenia na zatokę zza szybki kasku niebywale cieszy oczy.

Decyzja - zostajemy.

Obrazek

Ustawione jak klocki wysokie i smukłe, kolorowe kamienice oblepiają opadające do zatoki wzgórze. Ponad nimi, po prawej góruje szary obrys zamkowych ruin, a na wprost, przy wyjściu z zatoki na pełne morze, pasiasty kontur kaplicy. Smaku oczywiście dodaje cudowny lazur wody i błękit nieba.

Obrazek

Tradycyjnie sandały na nogi i w miasto.

Obrazek

Droga pomiędzy kamienicami prowadzi wprost na koniec cypla, do widocznej z daleka kaplicy.

Obrazek

-
Obrazek

Idziemy wąskimi uliczkami z urokliwymi witrynami sklepików, w których można kupić regionalne spożywcze specjały, ozdoby czy pamiątki. Zaglądam do zachęcająco wyglądających winiarni. Żałuję, jedynie mogę podziwiać. Transport szklanych butelek na motocyklu równa się kłopoty. Jest na czym zatrzymać wzrok. Wina toskańskie, liguryjskie - większość regionalnych. Takie jak te, można kupić tylko w lokalnych winiarniach.

Obrazek

Docieramy do cypla zatoki.

Obrazek

Otwiera się stąd wspaniały widok na ozdobiony gdzieniegdzie zielenią, skalisty prawy i lewy brzeg oraz pełne morze.

Obrazek
Nic dziwnego, że Byron spędził tutaj sporo czasu, pisząc Korsarza. Na pamiątkę tego, po prawej stronie cypla Grota Byrona.

Obrazek
Taki widok pozwala zapomnieć o całym świecie.

Obrazek

Przez resztki murów zaglądam w głąb Groty Byrona.

Obrazek

I taki oto widok staje mi przed oczami.

Obrazek

Schodzę z poziomu murów, do poziomu morza do Groty.

Obrazek

Panorama z tego miejsca, pozwala nacieszyć się kolorami nadbrzeżnych skał. Od czerni do odcieni szarości z licznymi dodatkami zieleni na szczycie klifu.
Wszystko to nadaje się tylko do jednego, do podziwiania. Można tu spędzić dosłownie cały dzień. Ten widok nie jest się w stanie znudzić.

Obrazek

Sycę więc wzrok spacerując na poziomie wody po czarnej, przeplatanej srebrzystymi żyłkami skale. Jest około 9.30, ruch żaden.
Jedna czy dwie osoby snują się leniwie. Widzę, że spoglądając na czysty horyzont jakby podążając za wizjami Bayrona.

Obrazek

Wracam do góry, do poziomu murów i idę w stronę końca cypla, do kaplicy.
Uczepiona skały tuż nad taflą wody, zdaje się czekać i witać wpływające do zatoki statki i żegnać te wychodzące w morze.

Obrazek

Kaplicę znajduję o dziwo, otwartą. Korzystam z okazji i przemykam się obok pracujących tam robotników, udając, że nic nie wiem o godzinach otwarcia.

Obrazek

Surowe wnętrze tworzy klimat charakterystyczny dla średniowiecza. A więc coś dla mnie.

Obrazek

Uwielbiam zwiedzać stare kościoły, zwłaszcza w takie słoneczne dni.
Przedpołudniowe, ostre, czerwcowe światło sączące się przez smukłe i wąskie okienka i witraże, tworzy niesamowite kontrasty świetlne wewnątrz małego i ciemnego pomieszczenia.

Obrazek

Z niekłamaną przyjemnością robię kilka zdjęć i wychodzę, nie chcąc się naprzykrzać pracującym panom.

Obrazek

Pora na lekki spacer w górę, do zabudowań zamkowych.
Mijam malowane w bajkowe kolory kamienice, które same w sobie stanowią już nie lada atrakcję.

Obrazek

Wąskimi uliczkami, przy których przycupnęły, można dostać się na szczyt wzgórza zamkowego. Po drodze docieram do zawieszonego na stromej skale cmentarza.

Obrazek

Tarasowo ułożone na opadającej skale, katakumby, nie przypominają nekropolii, które znamy z obszaru naszej kultury. Wszystko przez brak miejsca. Wykorzystane zostało to, co dała tutejszym mieszkańcom natura.
Faktem jest, że po śmierci, spoczywający tutaj, widok mają niesamowity. Lazur wody, jaki się stąd roztacza i spokój niczym nie zakłóconego horyzontu, zapewnia rzeczywiście wieczny odpoczynek.
Uliczka dalej prowadzi mnie na szczyt wzgórza zamkowego.

Obrazek

Z ciekawością zaglądam do kamieniczek i podwórek Portovenere. Podziwiam spokój zakamarków malutkich posesji

Obrazek

oraz przesmyki pomiędzy domostwami.

Po kilku minutach spaceru docieram do zamku. Słońce nieźle praży. Szybko kończy się zapas wody zabrany ze sobą z motocykla.

Obrazek

Brama rozwarta, ale tabliczka na bramie informuje, że otwierają o 10.30. Pozostało około 15min. Korzystam więc z okazji i chronię się przed ostrym słońcem i temperaturą w strażnicy bramy wjazdowej w cieniu grubych murów.
Kantorek z pamiątkami i biletami nie zabezpieczony, stoi otwarty. Podoba mi się zaufanie jakie mają tutaj ludzie do siebie.
Mury dają fantastyczną ochłodę. Z przyjemnością czekam na otwarcie, i tak otwartego zamku.
10.30 mija, a tu żywego ducha. Czekam jeszcze kilkanaście minut. Dalej nikogo.

Obrazek

Wchodzę więc, i nie niepokojony przez nikogo zwiedzam ruiny.

Obrazek

Z zamkowego wzgórza kolejna porcja widoków. Z jednej strony na samo miasteczko, z drugiej na zatokę, i pełne morze.
Nie będę się powtarzał, ale wiem, że to, co widzę na długo pozostanie w pamięci i długo nie będzie mi dawało spokoju.

Zaraz potem widzę coś takiego.
No, cóż...

Obrazek

Wyczerpujące etapy podróży nadwyrężyły mój układ krążenia. Ze spokojem więc podchodzę do cudów, jakie serwuje tutaj natura. Staram się zachować równowagę. Niedokrwienie mięśnia sercowego w takich okolicznościach może spowodować szybkie zejście. Podręczna apteczka została przy motocyklu. A nitrogliceryna raczej nie jest dostępna w kantorku przy bramie.

W głowie kołatają mi różne myśli, spychane na bok przez instynkt samozachowawczy. Ciekawość jednak zwycięża.

Zaczynam tracić równowagę,

Obrazek

- dobrze, że stoję obok muru. Kurczowo chwytam się pazurami omszałego muru.
Na chwilę łapię równowagę.

Obrazek

Dobrze nie jest. Ciśnienie i puls na granicy wytrzymałości maratończyka. A gdzie mi tam do maratończyka.

Obrazek

Mówię sobie dość podziwiania i tych widoków. I schodzę na dół.

Obrazek

Zamek został częściowo odrestaurowany, głównie pod kątem, jak mi się wydaje, rozwoju działalności lokalnego środowiska artystycznego. Świadczą o tym, pomieszczenia przygotowywane pod galerie i warsztaty artystyczne.

Niestety czas płynie, a do Riomaggiore przebijać się trzeba w upale, przez zatłoczone uliczki.
Schodzę więc z zamkowego wzgórza, w stronę nabrzeża, szukając cienia w przesmykach pomiędzy kamienicami.

Obrazek

Jeszcze ostatnie spojrzenia na malownicze Portovenere.

Docieramy na parking nieźle już ugotowani. Temperatura na pewno ponad 30 st. w cieniu. Dotykam motocykla, który dosłownie parzy w rękę. Kombinezon i buty motocyklowe, pomimo, że schowane w kufrze są tak rozgrzane, że nie sposób włożyć ich na siebie. Muszę odetchnąć przez chwilę i wychłodzić ubranie. Chowam się więc w cieniu arkadowego pasażu. Kiedy zakładam spodnie kombinezonu, a na długie skarpety, wysokie motocyklowe buty, potem i kurtkę, czuję na sobie współczujące spojrzenia przechodzących obok ludzi.
Jeszcze tylko kask i rękawice.
Wskakuję szybko na motocykl i ruszam. Jazdą próbuje wywołać pod kombinezonem choć mały ruch powietrza i zmniejszyć efekt piekarnika na skórze. Czuję, że płynę. Powrotna droga okazuje się już nie tak zatłoczona jak rano. Sprawnie jedziemy w stronę La Spezia.
Do Riomaggiore pozostało kilka kilometrów.



Pozdrawiam

Tomek
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 24.10.2011 09:35

Droga, którą chciałem dojechać z La Spezia do Riomaggiore okazuje się zamknięta - remont. Szukam pomocy u napotkanego Włocha, stojącego obok Transita. Tłumaczy, że sami nie znajdziemy drogi, która można ominąć ten odcinek.
Po krótkiej rozmowie, okazuje się, że zna objazd zamkniętego odcinka i proponuje, aby jechać za nim.
Z ulgą, oczywiście przyjmujemy pomoc.
Bezboleśnie przeprowadza nas do właściwej drogi.
Macha na pożegnanie ręką i wraca. Dziękujemy i jedziemy w kierunku Cinque Terre i Riomaggiore.
Podoba mi się bezinteresowna chęć pomocy u Włochów.

Docieramy do drogi prowadzącej w dół do zatoczki, nad która położone jest miasteczko. Tutaj niespodzianka - na skrzyżowaniu pani policjantka kieruje nas wymownym ruchem lizaka w prawo. Droga do Riomaggiore zamknięta.
No cóż, mówi się trudno.

Dwieście metrów w górę lokalizuję miejsce potencjalnego parkingu.

Upał staje się już bardzo męczący. Dobrze, że jest spory zapas wody, ubywa go jednak w zastraszającym tempie.
Zostawiamy motocykle i ruszamy w dół.

Obrazek

Okazuje się, że droga w dół zbocza dostarcza niesamowitych widoków na miasteczko i Cinque Terre.

Obrazek

Malownicze zbocza i porastające je winnice. W dole malowniczo, jak w bajce poukładane, wysokie, smukłe i kolorowe małe kamieniczki.

Obrazek

Riomaggiore rozłożone jest prawie symetrycznie wzdłuż głównej alei, prowadzącej wprost do morza.

Obrazek

W bok od tego traktu, pomiędzy kamieniczkami i domami snuje się pajęczyna wąziutkich uliczek, a raczej chodników łączących poszczególne domostwa. Oczywiście nie umniejszając wagi tych uliczek, każda z nich ma nazwę.
Droga i zwiedzanie robią swoje i zaczynam czuć pustkę w żołądku. Po krótkich poszukiwaniach trafiamy do malutkiej pizzeri w piwnicy jednej z kamienic. Tak, to był strzał w dziesiątkę. Pizzeria może nie imponuje rozmiarami, ale zapach jaki się tutaj roznosi od razu przewraca na drugą stronę i tak już pusty żołądek.
Pizza z pesto - po prostu doskonała.

Obrazek

Posileni wracamy na uliczki Riomaggiore i ich niesamowicie malowniczego klimatu.

Obrazek
Widok na wcinającą się w miasteczko zatokę.

Obrazek

-
Obrazek

I zatoka - widok w kierunku otwartego morza.

Obrazek

Kręcę się pomiędzy kamieniczkami i mam wrażenie, że to kraina z baśni o krasnoludkach.

Obrazek

Niektóre uliczki nie mają nawet metra szerokości.

Obrazek

Szukam ciekawych zaułków i staram się zachować "na kliszy" ten nastrój.

Obrazek

Żałuję, że nie mam ze sobą lustrzanki.

Obrazek

Niestety, kiedy brakuje światła, mikrus nie daje rady.

Obrazek

Szkoda.
Coś za coś. Lustro + obiektywy, to nie jest wymarzony bagaż na motocyklową wyprawę.

Obrazek

Pozostaje to, udało się uwiecznić i to, co zostaje w głowie.

Obrazek

-
Obrazek


Ponownie spojrzenie na zegarek i ... - trzeba wracać!

Obrazek

A motocykle - patrzę w górę i z niechęcią myślę, że trzeba jeszcze się wspiąć na samą górę.

Obrazek

Spacerek, a właściwie mała wspinaczka po nasłonecznionej stromiźnie w temperaturze powyżej 30 st. nie nastraja zbyt optymistycznie.
Słońce świeci prawie pionowo.

Obrazek

Pali niemiłosiernie i wyciska ostatki sił.

Czuję, że odpływam razem z potem.
Świadomość tego, że jeszcze jest do przejechania 300 km, nie dodaje mi sił.
Ponieważ plan na jutro jest równie napięty, dzisiaj chcę maksymalnie blisko dojechać do Monte Carlo.



Od Riomaggiore jadę już sam. Mój towarzysz podróży jedzie w innym kierunku.

Do tego wszystkiego, nie mam upatrzonego konkretnego kempingu. Dochodzi więc, jeszcze znalezienie czegoś, w zależności od tego, dokąd będę w stanie dojechać.

Wreszcie, prawie już ostatkiem sił dochodzę do miejsca, gdzie zaparkowane są motocykle.

Poświęcam chwilę i odpoczywam w cieniu pod dużym drogowskazem. Jest to jedyne miejsce, gdzie mogę schronić się przed palącym słońcem.
Nie próżnuję i lokalizuję kilka adresów kempingów, tak, aby móc podjąć decyzję na trasie, gdzie jest szansa na nocleg.
Czas goni!
Kombinezon, buty, kask wzajemne życzenia szerokiej drogi i - w drogę.

Ze względu na odległość, łamię zasadę bocznych dróg i kieruję się na autostradę.

Obrazek

Upał w połączeniu ze sporym już zmęczeniem zmusza do naprawdę dużego wysiłku.


Jadę i ładuję się wspomnieniami z pierwszej połowy dnia, mając nadzieję, że jazda po autostradzie choć w części pozwoli odpocząć..

Ruch spory, grzeje niemiłosiernie, ale przede mną Monte Carlo.

Postanawiam jechać spokojnie, tak, aby w miarę dobrej formie dojechać na nocleg.

Od dzisiaj jestem zdany tylko na siebie, więc trzeba podróżować z uwzględnieniem większego współczynnika bezpieczeństwa.

Obrazek

Jadę malowniczą, przepięknie położoną autostradą. Nuda raczej nie doskwiera. Dziesiątki tuneli przez które prowadzi, co chwila otwierają i zamykają fantastyczne krajobrazy. To skaliste wzgórza porośnięte zielenią, to znów w oddali pojawiające się morze. Przeplatane to wszystko mostami majestatycznie rozpiętymi nad dolinami. Takie widoki zdecydowanie poprawiają nastrój i mam wrażenie, że siły, które opuściły mnie w Riomaggiore, wracają i czuję się z każdym kilometrem coraz lepiej.
Ponieważ jadę spokojnie, kilometry nie nawijają się zbyt szybko na licznik. Słońce pomału zaczyna zbliżać się do horyzontu. Podejmuję decyzję, że odbijam w stronę morza i zaczynam szukać kempingu. Temat okazuje się jednak nie całkiem taki prosty, jak mogłoby się wydawać.
Dojeżdżam na drogę wzdłuż wybrzeża mając na strzale dwie czy trzy lokalizacje. Okazuje się, że nie do końca są to trafione miejsca. Dopiero po około 30 km odnajduję kolejny kemping.
Adres mam, jestem w tym miejscu, gdzie powinien on się znajdować, ale kempingu brak. Brak jest również kogokolwiek, kto może wiedzieć coś więcej na ten temat.
W sumie nie jest źle. W najgorszym wypadku przenocuję na plaży.
Tyle tylko, że został mi litr wody - do rana starczy, pocieszam się. Wykąpię się w morzu, więc i z tym nie będzie kłopotu. Objeżdżam dwukrotnie okolicę, niestety bez skutku. Kemping zapadł się pod ziemię.
Robi się już pomału szarówka, decyduję się więc na powrót na drogę wzdłuż wybrzeża, aby rozbić się gdzieś w pobliżu morza. Kiedy już wracam - człowiek. Żywy normalny facet, który wychodzi właśnie z samochodu, którym podjechał pod dom.
Jest szansa!
Zatrzymuję się i pytam o mój kemping. Gość szczerze zdziwiony odpowiada, że oczywiście kemping jest. Wskazuje mi drogę, mówiąc, że to niedaleko, cały czas prosto. Pełen wiary ruszam ku mojej wielkiej radości. ,. Dwa kilometry, to faktycznie nie jest daleko, ale dla mnie w tej chwili, to odległość astronomiczna. Zmęczenie owładnęło mną już nie tylko od głowy, ale od czubka włosów na głowie, po spody stóp.
Jest! Sukces!
Dojechałem, przekonany, że gość wpuścił mnie w maliny.

Boczna, praktycznie nie oznakowana droga prowadzi na kemping.
Podjeżdżam pod szlaban - zamknięty.
Recepcja również.
Myślę sobie - nic to. Ważne, że jestem na miejscu.
Widzę, że na kempingu świecą się jakieś światła. Tak więc goście są.
Zostawiam motocykl przed bramą i idę na poszukiwania.
Jak należało się spodziewać - kemping już zamknięty. Pytam kilka osób, czy jest ktoś z obsługi, nikt nic nie wie.
Podobno był, ale nie ma.
Gdzie jest? - dobre pytanie.
Postanawiam mimo to rozbić się, pozostawiając motocykl przed bramą.
Czy go odnajdę rano? Przekonam się.

Kiedy wracam do motocykla, idąc w stronę bramy wjazdowej, już zupełnie pogodzony z tą myślą, z nikąd, pojawia się sam Boss.
Tak przynajmniej się przedstawia mocno podchmielony jegomość.
Po krótkich, ale obficie okraszonych zapachem wina z jego strony, negocjacjach, z 20 Euro schodzimy na 12, ale bez meldowania.
No, cóż przystaję na ten niecny warunek i dostaję pozwolenie na wjazd na kemping.

Prawie w całkowitych już ciemnościach rozbijam namiot i rozkładam resztę ekwipunku.

Po chwili przygotowuję sobie kolację i przy suto zastawionym resztkami zapasów stole, przystępuję do uroczystej kolacji przy latarce czołówce, pełniącej rolę świec.
Toasty za wspaniały dzień, wznoszę, z konieczności, sam do siebie.
I w tak sympatyczny sposób kończę kolejny dzień mojej wędrówki.
Zapadam w sen, nie bardzo wiedząc kiedy.
Istnieje niepotwierdzone prawdopodobieństwo, że było to w drodze pomiędzy prysznicami a namiotem. Więcej niestety nie pamiętam.
Pamiętam za to, poranek. Otóż obudziłem się o godz. 6 zupełnie wypoczęty i z dużą ochotą na dalszą jazdę. Nie jestem do końca przekonany, czy był to do końca świadomy stan, ale tak zapamiętałem moment przebudzenia.


Pozdrawiam

Tomek
krombocher
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 647
Dołączył(a): 07.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) krombocher » 24.10.2011 10:12

Super relacja. Miło sobie odświeżyć w pamięci ten jeden z piękniejszych zakątków Italii. Jeżeli Transalp pozwoli na mały "przerywnik" w Jego relacji, to dla preferujących mniej "zmotoryzowany" sposób turystyki polecam szlaki piesze, z których region słynie, np. z Riomaggiore - do rzeczonego Portovenere. Widok od strony Cinque Terre na San Pietro i Isolę Palmaria bezcenny ; ) Schodzi się ze szlaku obok uwiecznionego w relacji cmentarza. Dla zmęczonych trudami wędrówek polecam także bardzo fajną komunikację morską, która kursuje pomiędzy miasteczkami od Portovenere do Levanto.
Pozdrawiam
K
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 24.10.2011 18:43

Krombocher, oczywiście pozwalam, co więcej, będę bardzo wdzięczny za wszelkie informacje.
Ze względu na napięty plan, nie miałem możliwości poznania okolic Riomaggiore. Na szlak, o którym mówisz mogłem tylko popatrzeć.

Obrazek

Prowadzi on wzdłuż wybrzeża, takimi traktami.
Widoki z niego są niesamowite i na pewno warto wybrać się na taką wycieczkę. Trzeba jednak mieć do dyspozycji przynajmniej cały dzień, aby móc przejść go całego. Z tego, co dowiedziałem się na miejscu, najlepiej zaliczyć go w jedną stronę na piechotę, a wracać pociągiem.


Pozdrawiam

Tomek
mahadarbi
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2247
Dołączył(a): 31.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) mahadarbi » 25.10.2011 21:15

Transalp napisał(a):

Obrazek

Jeszcze ostatnie spojrzenia na malownicze Portovenere.


Witaj, Tomku!
To miasteczko mnie urzekło :roll: Już się tam widzę za rok :D

Cudowny plan sobie obrałeś, a i podróż motorem daje olbrzymią radość. Świetna relacja :roll:

Pozdrawiam,
Anka
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2911
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 25.10.2011 22:34

Przyłączam się do pochwał, świetna wyprawa. Gratuluję pomysłu i odwagi wcielenia go w życie. Czekam na więcej!
krombocher
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 647
Dołączył(a): 07.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) krombocher » 25.10.2011 22:38

Transalp napisał(a):Krombocher, oczywiście pozwalam, co więcej, będę bardzo wdzięczny za wszelkie informacje.
Ze względu na napięty plan, nie miałem możliwości poznania okolic Riomaggiore. Na szlak, o którym mówisz mogłem tylko popatrzeć.


Prowadzi on wzdłuż wybrzeża, takimi traktami.
Widoki z niego są niesamowite i na pewno warto wybrać się na taką wycieczkę. Trzeba jednak mieć do dyspozycji przynajmniej cały dzień, aby móc przejść go całego. Z tego, co dowiedziałem się na miejscu, najlepiej zaliczyć go w jedną stronę na piechotę, a wracać pociągiem.


Pozdrawiam

Tomek


Hej Tomek
Wydaje mi się, że popatrzyłeś akurat w drugą stronę :wink: czyli na szlak przez wszystkie miasteczka Cinque Terre, ze słyną Via dell'amore na czele. Widoki są naprawdę super.
Idąc w stronę Levanto rzeczywiście trzeba rezerwować 5-6 h. Wracać można pociągiem. Tu nieoceniona jest Cinque Terre Card, gwarantująca wstęp na teren Parku Narodowego oraz możliwość podróżowania pociągami z nieograniczoną ilością "przesiadek".
Ale najlepiej oczywiście wracać transportem wodnym :)
Pozdrawiam
K
krombocher
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 647
Dołączył(a): 07.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) krombocher » 25.10.2011 22:45

mahadarbi napisał(a):
Transalp napisał(a):

To miasteczko mnie urzekło :roll: Już się tam widzę za rok :D



Portovenere robi wrażenie, ale takich perełek jest we wschodniej Ligurii co najmniej kilka .........naście :wink: Tak więc polecam od razu rezerwować dłuższy pobyt lub rozłożyć smakowanie terenów na wschód od Genui na kilka razy.
Pozdrawiam
K
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 26.10.2011 07:03

Wielkie dzięki.

Jeżeli znajdziecie jeszcze chwilę czasu, pozostańcie.
Jeszcze kilka ciekawych miejsc pozostało do opisania.


krombocher napisał(a):
Wydaje mi się, że popatrzyłeś akurat w drugą stronę...



To, co widać na zdjęciu jest początkiem odcinka z Riomaggiore na zachód.


Pozdrawiam

Tomek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Toskania, Cinque Terre, Lazury i Alpy Francuskie na motocykl - strona ...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone