helen napisał(a):Będę dalej śledzić, ...
Ania W napisał(a):Czekam na kolejną część...
Mam nadzieję, że słowa dotrzymacie...
A tym czasem zapraszam na spacer po Sienie.
Dzień IV cd.
Droga do Sieni zdaje się równie pokręcona jak wczorajsza do Florencji.
Natomiast otoczenie i krajobrazy podlegają delikatnej ewolucji w stronę cieplejszych kolorów.
Przykładem gajów oliwnych, które zamieniają się w pola słoneczników. Co prawda, dopiero zaczynają kwitnąć, ale już nasycają żółciami i ubarwiają w zadziwiający sposób mijane okolice.
Za kilka, kilkanaście dni wraz z winnicami i cyprysami rozpoczną się pokazy charakterystycznych dla Toskanii klimatów. Mnie kojarzą się one z klimatami, które można odnaleźć na obrazach impresjonistów.
Słońce mam z lewej strony, a słoneczniki po prawej. Twarzą są więc zwrócone do mnie. Prawie pionowo padające i oświetlające słońce doskonale wydobywa żółtą barwę.
One same sprawiają wrażenie jakby od niechcenia obserwowały przejeżdżających.
Do diabła znowu nie mogę skoncentrować się na drodze.
Czy w takich warunkach jest to możliwe?
Zapachy, kolory, ukształtowanie terenu, piękna pogoda i ciepły, opływający twarz pod kaskiem wiatr, do tego to, co mnie tutaj przywiało czyli podróżowanie na motocyklu.
Chyba zbyt wiele wrażeń.
Jednak jechać trzeba.
Zaciskam zęby w niemocy, wzrok zaczepiam przed siebie na drodze i jadę dalej.
Za chwilę znowu pole lawendy i jej urzekający zapach.
Czy to się nie skończy?
Wreszcie dojeżdżamy do obrzeży Sieny.
Droga wiedzie w tunelu utworzonym przez równoległe nasypy.
Jaka ulga, nareszcie nic ciekawego.
Żadnych oszołamiających zapachów, czy też widoków.
Tego mi było trzeba.
Można w spokoju prowadzić motocykl.
Siena, najpierw na kemping.
Rozbijamy namioty i na basen.
Dwie godziny słodkiego nic nie robienia i już na lekko do centrum Sieny.
Basen rozleniwia i nie za bardzo chce mi się ruszyć.
Siena jednak kusi kolejnymi atrakcjami.
Cały czas wieje, ale na basenie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Przyjemnie chłodzi, dając świadomość bycia w klimacie toskańskim.
Coś do zjedzenia i ruszamy.
Do starego miasta tylko kilka kilometrów. Docieramy w 15 minut.
Parkingi dla motocykli, to jest to.
Zatrzymujemy się w samym centrum 30m od bramy wejściowej na stare miasto.
Dobrze, że w cieniu, grzeje niemiłosiernie.
Na starym mieście już nie tak kameralnie jak w Casole d Elsa i nie tak kolorowo.
Ale ciekawe detale są na wyciągnięcie ręki.
Wyciągam więc rękę wraz z aparatem i ciach.
Kamienice w kolorach szarości nie ocieplają otoczenia jak ceglane w Casole.
Chociaż i takie też można znaleźć.
Ludzi sporo, ale do zaakceptowania. Tutaj to dopiero początki sezonu.
-
Na Piazza del Campo wyłożonym wydłużonym cegłami siedzą ludzie i cieszą się bytnością w tym miejscu.
Dziwny kształt placu w formie zniekształconej i zakrzywionej na brzegach misy pozwala pod różnymi kątami podziwiać otoczenie placu.
Plac dodatkowo opada w kierunku pałacu Palazzo Publico. Zapraszając do swojego wnętrza.
Naprzeciwko pałacu oczywiście fontanna Fonte Gaia.
Plac znany z Palio czyli rozgrywających się tutaj 2 razy do roku konnych wyścigów pomiędzy dzielnicami Sieny.
Patrzę i wyobrażam sobie co się musi tutaj dziać w tym czasie.
Wieża Palazzo Publico zwieńczona jest konstrukcją która spełnia rolę konstrukcji wsporczej dla wiszącego na niej dzwonu.
Siedząc na rozgrzanych cegłach Piazza del Campo dochodzę do wniosku, że konstrukcja ta sprawia wrażenie, że jest uruchamiana tylko przez przechodzące przez plac burze.
Wyobrażam sobie sytuację w której dzwon, do wtóru z burzą i grzmotami wchodzi w swoje rejestry, a te wszystkie dźwięki odbijają się od wysokich kamienic na placu mrożąc krew w żyłach uciekających przed burzą przechodniów.
Jak gdyby na zawołanie z pomiędzy kamienic rozlega się dziwny dźwięk, niby terkot.
Wietrząc coś ciekawego idziemy czym prędzej w tamtym kierunku. Im bliżej źródła dźwięku, tym staje się on coraz bardziej zrozumiały.
Charakterystyczny terkot przemienia się po chwili w rytmiczne dudnienia werblistów.
Defilada - orszak wymachujących herbowymi flagami, ubranych w ciekawe stroje sztandarowych i nabijających rytm werblistów.
Orszak zamykają radcy i dostojnicy miejscy w odświętnych strojach z herbowymi łańcuchami na piersiach.
Po przejściu orszaku kierujemy się na katedrę di Santa Maria Assunta.
Po drodze zaglądamy w różne zakamarki,
bramy i patia.
Katedra to jednak główny punkt wycieczki.
Wychodzimy z bocznej uliczki, równoległej do głównego wejścia do katedry i !!!!!
Mimo tak ostrego kąta patrzenia w stosunku do elewacji głównego wejścia, widok powala.
Tego już za dużo jak na jeden dzień.
Gotycka katedra już na pierwszy rzut oka wyłącza człowieka.
Po prostu stoisz i patrzysz, i patrzysz, i patrzysz.
Oglądałem ją na zdjęciach nie raz.
Jednak nijak nie ma się to do tego, czego doświadcza człowiek patrząc na żywo.
Poziome pasy na elewacjach bocznych sprawiają, że wydaje się ona jeszcze większa niż jest w rzeczywistości.
Na marginesie tak miało być w rzeczywistości.
Warto poczytać historię budowy katedry zanim się tam znajdziecie. Samo otoczenie katedry jest w pewnym sensie niespotykane. Nie będę się o tym rozpisywał, ale warto poznać tą historię.
Obojętnie z jakiego punktu patrzy się na ten cud architektury, wrażenie jest równie niesamowite.
Uważne przyjrzenie się elewacji z wejściem głównym i temu, co tam się znajduje uzmysławia czym katedra zachwyci do końca.
Każdy detal na elewacji jest już dziełem sztuki i mógłby być ozdobą niejednej kolekcji.
Setki postaci, motywów, rzeźb, płaskorzeźb, maszkaronów, reliefów, ozdób i sam nie wiem jeszcze co, bo nie potrafię po prostu tego nazwać.
To wszystko tworzy całość, którą tak naprawdę trudno ogarnąć wzrokiem.
Patrząc, co chwila na czymś innym koncentruję uwagę, odkrywając kolejne perły w koronie.
Zbieram się z trudem, czeka mnie jeszcze wnętrze.
Tak, tutaj jest jeszcze gorzej.
Gra świateł i cieni
w sposób doskonały uwydatnia konstrukcję i układ architektoniczny katedry.
Natomiast arcydzieła, które znajdują się tam,
wewnątrz począwszy
od podłóg po ściany,
aż po sam sufit uzupełniają obraz,
który zabiera dech.
Poczułem się przygnieciony wielkością, nastrojem i pięknem.
Szczególnie konstrukcja, oparta o olbrzymie kolumny podpierające sklepienie katedry wzdłuż nawy głównej.
W tle przepięknej urody malowidła ścienna o religijnej tematyce i witraże w oknach.
Niewiele więcej mogę na ten temat powiedzieć.
Chyba tylko tyle, że warto tam być.
Mały spacer w kierunku Fortecy Medyceuszy.
Leży ona lekko na uboczu.
Warto jednak tam zajrzeć.
Choćby dlatego, że z jej korony roztacza się piękny i malowniczy widok na katedrę i stare miasto.
Ciekawie z tej perspektywy wygląda charakterystyczna elewacja Katedry w otoczeniu czerwonawo-brunatnych dachów kamienic.
Po długim dniu wracamy na lekko na kemping.
Dzisiaj pomimo męczącego dnia, nawet w dobrej formie.
Jutro Voltera i coś krzywego w Pizie.
Pozdrawiam
Tomek