Dzień II. cd.
Burza jak szybko nadeszła, tak szybko odeszła. (Nie powiem, żeby mnie to specjalnie smuciło. Mieliśmy do przejechania jeszcze kilka kilometrów.)
A więc, po pół godzinnie, cisza i wracamy do stanu wyjściowego.
Droga szybko przesycha - a więc do przodu.
Za chwilę słońce zaczyna mocno prażyć, robi się parno i wracamy do autostradowej nudy. Tak już aż do samego San Marino.
San Marino - czyli kawałek tortu osadzonego na niewielkim wzgórku.
Pokręcony dojazd przypomina wspinaczkę na alpejskie przełęcze, tyle tylko, że z obu stron drogi zabudowania i przepychające się ze wszystkich stron skutery.
Tak, do tego trzeba się przyzwyczaić, przynajmniej na jakiś czas.
Nie raz zresztą, podczas podróży przez Włochy i Francję, będą stanowić ciekawe urozmaicenie ruchu ulicznego, a szczególnie w dużych miastach.
Dojeżdżamy na sam szczyt wzgórza.
Z miejscem do parkowania nie ma problemu.
Stajemy tuż pod główną bramą.
Przy skrzyżowaniu, na podwyższeniu, na żółto ubrana miła Pani kieruje ruchem ulicznym. No, może to "kieruje" jest powiedziane lekko nad wyraz, w każdym razie, ruchem pieszych wychodzących i wchodzących przez bramę oraz nielicznych samochodów jadących wzdłuż murów San Marino.
Z nad murów piękny widok na pobliski pofałdowany teren i morze od wschodu.
Zwiedzanie San Marino warto zacząć od ciekawych wąskich...
... i ułożonych w labirynt uliczek.
Jak przystało na księstwo jest i zamek.
oraz ciekawe zarówno w formie jak i treści rzeźby.
Na małych błoniach pod zamkiem konkurs łuczniczy.
Panowie z półtorametrowych kuszy strzelają do oddalonej o około 50m małej tarczy.
(Ciekawy dźwięk wydaje lecący z dużą prędkością bełt, coś pomiędzy sykiem a gwizdem.)
Wzdłuż uliczek, na parterach kamienic sklepiki z pamiątkami i różnymi gadżetami dla turystów.
Kilkadziesiąt sklepików-kramików z tymi różnościami ubarwiają elewacje domów.
Kilka sklepów z winem i regionalnymi nalewkami.
...w jednym z nich znajduję ciekawe zestawienie win różnych marek lub raczej patronów.
Kwartet jakich mało.
Dostajemy się na najwyżej położony taras z ładnie utrzymanym, ustronnym placykiem, z piękną panoramą prawie dookoła San Marino.
Miejsce ciekawe, kameralne i posiadające specyficzny klimat małego królestwa.
Na więcej nie ma już czasu, przebieramy się i jedziemy w kierunku kempingu.
Kemping super.
Czysto, zielono, basen i ładne otoczenie.
Rozbijamy namioty i z dużą przyjemnością wskakujemy do basenu.
W nocy budzą mnie gwałtowne targania tropikiem namiotu.
To wiatr.
Wieje bardzo mocno, dodatkowego smaczku dodają bardzo gwałtowne podmuchy po sekundach zupełnej ciszy.
Silny, ale ciepły i suchy wiatr z południa i południowego zachodu będzie towarzyszył nam przez cały pobyt w Toskanii.
Niejednokrotnie będzie uprzykrzał jazdę po pokręconych drogach okolic Florencji, Sieny i Pizy.
Rozstanie nastąpi dopiero w okolicach Pizy, nie bez radości z mojej strony.
Pozdrawiam
Tomek