Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

მადლობა საქართველოს - Dziękuję Gruzjo

W Gruzji znajduje się najgłębsza jaskinia na świecie. Jaskinia Wieriowkina w Górach Gagryjskich ma głębokość 2212 metrów. W tym państwie znajduje się także druga najgłębsza jaskinia na świecie – Jaskinia Krubera. Na terenie Gruzji znajduje się aż 786 lodowców. Gruzja uznawana jest za najstarszy region winiarski świata: winorośl na tych terenach uprawiano już 9 tysięcy lat temu. Najważniejsze tutejsze szczepy winogron to Rkatsiteli i Saperavi.
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 19.06.2023 10:07

croktoś napisał(a):Piękne zdjęcia!


dzięki

marze_na napisał(a):Krajobrazy fantastyczne.
Mógłbyś jeszcze napisać jak wyglądają ceny noclegów?


Krajobrazy rzeczywiście zapierają dech w piersi
Jeśli chodzi o ceny noclegów to uogólniając można powiedzieć, że za 4 osoby ok 100GEL bez śniadania lub ok 160GEL ze śniadaniem. Poza tym nawet jak nie ma śniadania to często nie ma problemu żeby dokupić cena ok 15-20GEL/osobę. Mimo wszystko uważam, że ceny śniadań są dosyć wysokie, szczególnie dla naszej czwórki, bo za te 60-80 GEL to w sklepie nakupilibyśmy tyle że wystarczyłoby na śniadania na 3-4 dni. Wszystkie rezerwacje przez booking, z opiniami ok 9+. W sumie spaliśmy w sześciu miejscach, w dwóch przypadkach było średnio, dwóch ok i w kolejnych dwóch super. Spaliśmy głównie w tzw Guest House'ah i nawet jeżeli coś się nazywało hotelem to raczej nim nie było, z jednym wyjątkiem - hotel w Tbilisi. Oczywiście można zapłacić więcej, o wiele więcej, ale ja sobie założyłem, że nie chciałbym zapłacić za nocleg ze śniadaniem więcej niż 250-300 zł/4os i tego się trzymałem. O szczegółach będę pisał w trakcie relacji, zdjęć z miejscówek nie mam, nigdy ich nie robię.

majkik75 napisał(a):
Dołączam się. I jeśli to nie sprawiłoby Ci problemu, to też ceny posiłków. Np. tam co zatrzymaliście się i "parking" kosztował 3GEL ;) to co np. dobrego jedliście, jaki koszt ... ?

dzięki, pozdrawiam, Michał :papa:

PS. Stan samochodu jest moim wyobrażeniem o Gruzji ... :mrgreen:
Mam nadzieję, że będę w stanie to kiedyś zweryfikować ...


Jedzenie to temat rzeka i było między innymi tym na co szczególnie się nastawialiśmy. Gruzini uwielbiają biesiadować. Kilka razy widzieliśmy jak pracownicy mieli przerwę w pracy (nie wiem czy oni czasem w przerwie nie pracują a resztę czasu biesiadują), to nie było tak, że każdy siadał z własną bułą czy kanapką, powstawał prowizoryczny stół z desek i była prawdziwa uczta, pewnie każdy coś przyniósł, warzywa, jakieś wędliny, konserwy, pieczywo i wszyscy wspólnie stali wokół stołu i biesiadowali. Jak idziesz do knajpy, to kelner od razu przynosi ci talerz z nożem i widelcem. Bo jak coś zamawiasz, to nie dla siebie, wszyscy tymi daniami się dzielą. Przez cały pobyt nic nie gotowaliśmy (poza dwoma śniadaniami w jednym guest housie) W Zugdidi trafiliśmy do do restauracji The Host. Ogólnie mieliśmy tam problem znaleźć knajpę, tą co wrzuciłem do nawi już nie istniało, więc zatrzymaliśmy się w centrum i spytaliśmy gdzie można dobrze zjeść, wszyscy wskazywali ten lokal. Jak na pierwszy kontakt, jedzenie w miarę ok, ale z czasem okazało się, że w kilku miejscach było lepiej. Ogólnie rzecz biorąc w Gruzji króluje kolendra, wiekszość dań jest właśnie z kolendrą, może poza chlebem i niektórymi chaczapuri. Więc jak ktoś nie lubi, to sorry, ja uwielbiam. Oczywiście najbardziej znane są chinkali - głównie pierożki o kaształcie mieszka, ale nie tylko. To mieszkowe z mięsem, rosołkiem i oczywiście kolendrą smakowało nam najbardziej - cena ok 1,3-1,6 GEL za szt. w zależności od lokalu, zwykle min zamówienie to 5 szt). Oprócz tego chaczapuri, to jednak było na kilka sposobów, najpopularniesze imeruli z serem prawdziwym domowym, że można wręcz poczuć krowę ;), smaczne ale ciężkie jak cholera. Bardzo smaczne chaczapuri kubdari z mięsem, podobnym w smaku do tego w chinkali, jest też chaczapuri adżaruli (adżarskie) z serem i jajkiem, pięknie wygląda, miałem na nie smaka, ale w sumie nie spróbowałem, bo to z samym serem nie dało się zjeść w 1 osobę, więc tego nie zjadłbym tym bardziej . Do tego smaczne zupy często dosyć gęste i pożywne np kharczo - ostra paprykowo warzywna z ryżem i mięsem wołowym, trochę podobna w konsystencji bozbash z mięsem jagnięcym, dobra zupa kurczakowa zabielana z kawałkami mięsa. Pomimo tego, ze sam nie jadam zup z chlebem, to te ich doskonale komponowały się ze świeżym, często jeszcze ciepłym chlebem szoti. W sumie zupy były dosyć drogie bo ok 15GEL. ale jak się zjadło z chlebem właśnie, to spokojnie wystarczały za cały obiad. Pozostałe dania w większości w okolicach 20 GEL. Ostri - coś na kształt gulaszu na bazie pomidorów i papryki z kawałkami mięsa wołowego, adżapsandali - takie warzywne ratatouille, ojakuri - zapiekane kawałki mięsa wieprzowego z ziemniakami, cebulą, pestkami granatu - też częsty dodatek do dań. Do tego kebaby - mięso mielone na szpadzie, czasem podawane z plackiem lawasz, sałatą, cebulą, czasem tylko z sosem adżika. Grilowane kawałki (tak jak na szaszłyku, ale bez warzyw) różnego rodzaju mięsa. Ja się na jedzeniu nie zawiodłem ogólnie było smacznie. Do picia najczęściej braliśmy lemoniady (takie nasze oranżady gazowane) o smaku cytrynowym (trochę a'la sprite/7up), gruszkowym, etragonowym (zielony kolor stąd nazywana przez nas ludwikiem od płynu do naczyń) winogronowym i waniliowym. Ta ostatni była najbardziej mdła, więc tylko raz czy dwa ją piliśmy, w knajpie ok 3GEL/pół litra, w sklepie 4GEL/2litry.
A i jeszcze jedno do końcowej ceny w knajpach zawsze doliczali 10%, stosowna informacja była w menu.

Co do samochodu, to na tle innych naprawdę nie wyglądał źle ;). ważne że mechanicznie bez zarzutu i nie było z nim problemu.

Jeszcze na koniec, podczas naszego pobytu kurs 1GEL =~ 1,60PLN
Ostatnio edytowano 19.06.2023 10:36 przez _Piotrek_, łącznie edytowano 1 raz
marze_na
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8815
Dołączył(a): 12.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) marze_na » 19.06.2023 10:22

Dzięki. Ceny generalnie bardzo zachęcające do wyjazdu w tym kierunku :) .
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2495
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 19.06.2023 10:47

Wow. Ja też dziękuję. Ośliniłem monitor :mrgreen:
No to śledzę dalej wasze przygody :papa:

pozdrawiam, Michał
kmichal
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8459
Dołączył(a): 06.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kmichal » 19.06.2023 17:55

Cześć,
super się zaczęło. Dla mnie temat idealnie na czasie. Za 3 tygodnie będziemy w Gruzji.
Mam pytanie odnośnie płatności w Gruzji. Wymienialiście gotówkę w Polsce czy na miejscu, a może płatność kartą preferowaliście?
Pozdrawiam,
Michał
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 19.06.2023 21:22

kmichal napisał(a):Cześć,
...
Mam pytanie odnośnie płatności w Gruzji. Wymienialiście gotówkę w Polsce czy na miejscu, a może płatność kartą preferowaliście?
Pozdrawiam,
Michał


cześć
Zwykle wożę gotówkę i wymieniam na miejscu tym bardziej, że nie wszędzie da się zapłacić kartą (guest house czy bazar). Waluta oczywiście poważna i wymienialna, Euro albo $. W wielu miejscach można bez problemu płacić kartą, w hotelach czy zwykłych sklepach, restauracjach, także ja kto woli. Część gotówki wymieniłem tuż po wyjściu z samolotu, jeszcze przed kontrolą paszportową, kurs jest korzystniejszy niż na hali głównej, lotnisko w Kutaisi. Później wymieniałem w kantorach na mieście, w niektórych potrzebują paszport.
pozdrawiam
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 19.06.2023 21:48

Obiad jemy w „centrum” Mestii, w najbardziej zachęcającej klimatem i wyglądem restauracji Laila. Sporo klientów w lokalu i na tarasie więc wydaje się, że powinno być ok. Już nie pamiętam co tam zamówiliśmy ale kwestie kulinarne, opisałem dosyć szczegółowo w poprzednim poście.

Obrazek

Wziąłem sobie nawet rachunek, pisany odręcznie, nie po to żeby skrupulatnie rozliczyć koszty, ale na tzw. „pamiątkę”. Cokolwiek jest tam napisane to i tak trudno mi przeczytać. Gruziński alfabet jest jedyny w swoim rodzaju , no może Ormiański jest trochę podobny (jeśli chodzi o kształt głosek)? W każdym razie pojedliśmy i nie zawiedliśmy się, było smacznie, rachunek 124 żelki (dobrze, że cyfry są arabskie). Jak za dwudaniowy obiad dla 4 osób z napojami to całkiem ok.

Obrazek

Posililiśmy się więc możemy ruszyć w trasę. Jedziemy do Ushguli. Przed jazdą tam ostrzegał mnie facet z wypożyczalni, ale powiedziałem zdecydowanie, że interesowało mnie auto, którym do Ushguli mogę jechać, więc pojadę. Powiedział żebym uważał i nie pchał się tam na siłę. Spotkany rano na huśtawkach miejscowy, który jeździł z azjatyckimi turystami pokazując im co ciekawsze miejsca, proponował, że zawiezie nas za 150 żelków od osoby, a że jest nas czworo to nawet 100 od osoby wystarczy. Sam jeździł terenowym, wysoko zawieszonym Lexusem, bez lampy i z potłuczoną przednią szybą (widać nikt się takimi drobiazgami nie przejmuje). Podziękowałem, w końcu nie po to chciałem auto z napędem 4x4, żeby teraz kupę kasy płacić za podwózkę. Popytałem o warunki na drodze, powiedział, że dużo kamieni na i osuwiska na ostatnich 12 km. Cała trasa nie ma 50km, a czas jaki pokazuje gugl to blisko 2 godz. Wszyscy mieliśmy trochę obaw, ale uznałem, że jak będzie naprawdę trudno to zawrócę (hehe, akurat byłoby gdzie zawrócić). Zdjęć z drogi generalnie nie mam, ale dobrze jej stan i charakter oddaje filmik z jutuba Mestia-Ushguli. U nas, po opadach niestety było bardziej mokro. Na początku przejechałem dosyć pewnie po rzece płynącej asfaltem i po poboczu drogi z zerwaną i podmytą nawierzchnią. Mało tego nawigacja pokazuje ok 8 km do celu, a tu nadal nawierzchnia betonowa. Pomyślałem sobie, że wszyscy tylko chcieli mnie nastraszyć.

Obrazek

Niestety na 6 km przed Ushguli się zaczęło. Koniec twardej nawierzchni, znak ostrzegający o niebezpieczeństwie, za chwilę w jednym miejscu stale osuwająca się ziemia, nie ukrywam, że adrenalina trochę mi skoczyła. Pewności dodawały mi nieliczne auta jadące z naprzeciwka, które mijałem wcześniej po drodze (miałem nadzieję że nie zawróciły). Na szczęście w miejscu osuwiska bez przerwy pracował potężny spych na gąsienicach i czyścił drogę, chwilkę tylko zaczekałem, aż zrobi co trzeba i ruszyłem z „kopyta”, jednak po kilkunastu metrach za zakrętem trzeba było jeszcze pojechać przez rwący potok, ale i tu poszło mi zaskakująco dobrze. Najbardziej przerażające były chyba jednak pionowe ściany przy szutrowej drodze, niestety nie ze skał, ale z kamieni pomieszanych z błotem. Dobrze, że tej ekstremalnej drogi było kilka km, może ze 4, później nawierzchnia nie była lepsza, masa dziur w błotnisto-kamienistej drodze i bardzo wolna jazda. I owszem można było gdzieś utknąć w błocie, ale przynajmniej nie było zagrożenia, że jakiś głaz spadnie na głowę (dach), albo ziemia osunie się pod kołami i wpadnie się do gdzieś do przepaści. Dojechaliśmy szczęśliwie, niestety pogoda nie była najlepsza.

Obrazek

Obrazek

Najwyższe szczyty ukryte za nisko zawieszonymi, złowrogimi chmurami. Chwilę spacerujemy chłoniemy to miejsce na tyle na ile się da. Przy pięknej pogodzie musi być fantastycznie, teraz jest tylko pięknie . Gdzieniegdzie przebija się błękit nieba, ale na krótko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chmury robią się coraz ciemniejsze, krowy wracają do obór, my też wracamy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Robi się późno, a my musimy pokonać jeszcze te kilka km szutrowej drogi, kiedy ruszamy zaczyna kropić. Zanim się mocniej rozpadało zdążyliśmy przejechać z powrotem najtrudniejszy odcinek. Operatora spychu już nie było, ale wcześniej swoją robotę wykonał na tyle dobrze, że droga nie wyglądała tak strasznie. Od czasu do czasu trochę mży, czasem mocniej pada, ale do Mestii dojeżdżamy bez problemu.

Obrazek

Obrazek

Kupujemy jeszcze na kolację to co zostało w pobliskiej piekarni – lobiani – taka bułka podobna do jagodzianki, ale z fasolą , i chaczapuri z serem i ziemniakami, to było trochę lepsze . Niestety ochłodziło się a całą noc znowu padał deszcz, może nie tak rzęsisty jak poprzedniej nocy ale wody napadało sporo.
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15002
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 19.06.2023 21:55

Cześć! Oczywiście dołączam do relacji. Zapowiada się niezwykle interesująco :D

Kuchnię gruzińską bardzo lubię. W Gliwicach mamy gruzińską (ormiańską też ;)) restaurację i chętnie tam chodzimy 8)

Najnowszy odcinek bardzo klimatyczny. Czekam na dalsze inspiracje :D
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1625
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 19.06.2023 22:17

_Piotrek_ napisał(a):
Aglaia napisał(a):Byliśmy w Gruzji równo 10 lat temu jak tylko Wizzair zaczął tam latać. Nawet popełniłam na forum relację z tego wyjazdu. Ciekawe co się przez te 10 lat zmieniło...


czytałem, oglądałem pomimo upływu czasu była pomocna przy organizacji wyjazdu


Cieszę się że relacja się przydała. Już w pierwszych odcinkach widzę znajome miejsca.

Droga Mestia - Ushguli nic się nie zmieniła i ciągle nią straszą a w gruncie rzeczy nie była najgorszą jaką tam jechaliśmy...
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 21.06.2023 09:26

maslinka napisał(a):Cześć! Oczywiście dołączam do relacji. Zapowiada się niezwykle interesująco :D
Kuchnię gruzińską bardzo lubię. W Gliwicach mamy gruzińską (ormiańską też ;)) restaurację i chętnie tam chodzimy 8)


Ja mam całkiem blisko piekarnie gruzińską, można kupić m.in. chleb szoti (chociaż nie zawsze) i chinkali - praktycznie nie ustępują smakiem tym w Gruzji.

maslinka napisał(a):Najnowszy odcinek bardzo klimatyczny. Czekam na dalsze inspiracje :D


Gruzja wg mnie jest bardzo podobna do szeroko pojętych Bałkanów, więc jestem przekonany, że by Ci się podobało.

Aglaia napisał(a):...
Droga Mestia - Ushguli nic się nie zmieniła i ciągle nią straszą a w gruncie rzeczy nie była najgorszą jaką tam jechaliśmy...

Przy ładnej pogodzie i bez opadów, zwykła szutrówka, no może te spadające kamienie są jakimś zagrożeniem, ale na trasie z Zugdidi do Mestii też ich nie brakowało, niestety skarpy nie są niczym zabezpieczone. Jednak po kilku deszczowych dniach osuwiska wyglądały groźnie, czekaliśmy chwilę aż spych zepchnie część ziemi zmieszanej z kamieniami, a tuż za nim skarpa nadal żyła. Dla mnie jako kierowcy było emocjonująco.
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 21.06.2023 10:24

Wieczorem zatankowałem auto, paliwo normal – benzyna 92 cena 2,4żelka co w przeliczeniu na zł daje niecałe 3,90 (przy okazji „pzdr” dla szefa PKN), tak to można jeździć. Poprzedniego dnia śniadanie przygotowywała nam gospodyni, trochę zdziwiona była, że chcemy je mieć tak wcześnie bo na 8.30. Jednak plan mieliśmy napięty i chcieliśmy jak najszybciej zacząć dzień. Dlatego drugiego dnia śniadania nie zamawialiśmy i pomyślałem, że sam pójdę kupić coś do jedzenia i zabierzemy się w najdłuższą drogę podczas tego pobytu. Pogoda nędzna chmury zeszły tak nisko, że nic nie widać, a do tego mocno się ochłodziło, wczoraj mogliśmy spacerować w koszulkach dziś bez bluzy ani rusz. Jest po godz. 8, zaskakująco pusto na ulicach. Piekarnia zamknięta na 4 spusty, a na półkach resztki tego samego towaru co wczoraj wieczorem, idę do jednego sklepu, zamknięty, do drugiego, to samo, dobrze że Spar jest całodobowy. Co z tego jak tam też zero pieczywa. Jednak życie zaczyna się tu dużo później niż nam się mogło wydawać. Wracam z niczym do pokoju, dojadamy wczorajszą kolację i ruszamy w trasę, nie będziemy czekać, aż się wszyscy obudzą. Do Mtskhety mamy blisko 450 km i prawie 8 godzin jazdy bez przystanków przed sobą, szaleństwo, no ale trudno, taki był plan. Jeszcze poprzedniego wieczora zarezerwowałem nocleg w hotelu za 160żelków ze śniadaniem. Niestety chmury nie pozwalają nam się cieszyć widokami. To co widzieliśmy w drodze do Mestii musi nas zadowolić. Po tych dwóch deszczowych nocach na trasie jakby więcej kamieni, na które trzeba uważać. W okolicach Khaishi (jakieś słoneczne miejsce ) niebo na chwilę się przeciera, ale po chwili znowu wjeżdżamy w chmury i tak aż dopóki nie opuścimy Wielkiego Kaukazu i nie znajdziemy się na nizinie Kolchidzkiej. Tam chmury znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i od razu robi się ciepło, ponad 70F. Zatrzymujemy się w jednej z wiosek. Akurat piekarz wkłada do pieca charakterystycznie uformowane ciasto i po kilku minutach mamy gorące chlebki (cena 1,3 GEL), po drugiej stronie ulicy, w sklepie coś do pieczywa i już jest nam dobrze .

Obrazek

Droga ciągnie się w nieskończoność, przed Kutaisi wjeżdżamy na autostradę w kierunku Tbilisi. Automatyczna skrzynia w połączeniu z aktywnym tempomatem pozwala odpocząć mojej prawej nodze. Niestety tak komfortowa podróż jest na odcinku ok 50km, po czym autostrada się kończy w Zestaponi gdzie wjeżdżamy w Góry Lichskie, które łączą pasmo Wielkiego Kaukazu na północy Gruzji i Małego Kaukazu na południu. Trwają prace przy budowie (częściowo chyba modernizacji) tego odcinka autostrady (chińczycy budują za pożyczkę z UE) w trudnym górzystym terenie i kto wie może w przyszłym roku autostrada będzie gotowa. W międzyczasie zatrzymujemy się na obiad w Restorani Zgapari. Przyjemne miejsce, kilkanaście metrów od drogi, nad rzeką, ale cisza spokój i przyzwoite jedzenie, chociaż obsługa taka sobie, jakby za karę tam pracowali. Posileni jedziemy już bez zatrzymywania do celu. Kręta dorga przez góry ma niecałe 60 km, po drodze rozstawione są kramy a to z ceramiką, a to z hamakami, a to z wyrobami z drewna i tak do ponownego wjazdu na autostradę. Na miejsce dojeżdżamy przed 19. Hotel Magdalena w Mtskhecie okazał się być guest housem, do którego trudno trafić. Trzeba przejechać przez zakaz wjazdu (pod zakazem jest coś napisane po gruzińsku więc uznałem, że to mnie właśnie dotyczy) i dojeżdża się pod mury otaczające Katedrę. Pomimo tego, że nie ma żadnego szyldu kobieta nas odnajduje i wpuszcza na posesję. Trzeba przyznać, że zarówno lokalizacja jak i sam dom są naprawdę rewelacyjne. Wrzucamy bagaże i idziemy zobaczyć katedrę Sweti Cchoweli - najważniejszą świątynię w Gruzji i jest wpisana na listę Unesco. Jest czynna do 20 więc nie mamy wiele czasu.
Poniżej zdjęcia wieczorne i poranne.
Katedra jest siedzibą Katolikosa - zwierzchnika Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego powstała w pierwszej połowie XIw.
Oczywiście wielokrotnie była przebudowywana i rozbudowywana.
Mury wokół katedry powstały dopiero pod koniec XVIII w.

Widok od strony zachodniej
Obrazek

Mur od strony południowej
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Strona wschodnia
Obrazek

Obrazek

Katedra z zewnątrz

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wchodzimy do środka - fresk nad wejściem

Obrazek

Tylko nieliczne fragmenty fresków pochodzą z czasów powstania katedry, chociaż cała była pokryta w tamtym czasie malowidłami, większość jest z XVI w i później.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Obrazek
Adis
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 81
Dołączył(a): 12.04.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) Adis » 21.06.2023 15:52

_Piotrek_ napisał(a): Trwają prace przy budowie (częściowo chyba modernizacji) tego odcinka autostrady (chińczycy budują za pożyczkę z UE) w trudnym górzystym terenie i kto wie może w przyszłym roku autostrada będzie gotowa.

Skala inwestycji robi wrażenie!
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 23.06.2023 17:58

Pogoda dopisuje, pomimo tego, że na wschodzie nad Kachetią na horyzoncie widać było ciemne chmury. Wieczorem spacerujemy po centrum tylko chwilę. Sprzedawcy zamykają ostatnie czynne stragany usytuowane wzdłuż jednej z ulic, słońce jest coraz niżej. Po całodziennej podróży chcemy odpocząć. Wrócimy tu po śniadaniu następnego dnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Śniadanie mamy o 8.30. Gospodyni raczy nas kolejnymi potrawami, na początek idzie owsianka (fujjj...). Nie lubię, ale ponieważ oprócz postawionego w międzyczasie miodu i twarożku nic innego nie ma to się za nią biorę. Dodany do owsianki miód nie ratuje sytuacji, z adżiką jest jeszcze gorzej, ogólnie owsianka nie ma wzięcia, na szczęście po chwili dostajemy jeszcze inne rzeczy, ser, omlet, kiełbaskę i już nie pamiętam co tam jeszcze. W każdym razie mimo falstartu pojedliśmy, było dużo i smacznie. Po śniadaniu idziemy jeszcze pooglądać najbliższą okolicę ufortyfikowanej katedry. Na ulicach pusto, kramy z pamiątkami, napojami i innymi pierdołami dopiero się otwierają. Stare miasto jest malutkie, ale urokliwe szczególnie w porównaniu z innymi mijanymi po drodze miastami. W wielu domach usytuowanych wokół katedry można znaleźć miejsca noclegowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po niedługim spacerze jedziemy do położonego kilkanaście km od Mtskhety klasztoru Shio-Mgvime. Nowa kręta górska droga kończy się parkingiem przy kompleksie klasztornym. Stąd już tylko kawałeczek pod górkę i jesteśmy przy górnym Kościele. Niestety, najstarszy klasztor Swętego Jana Chrzciciela,, którego początki sięgają VI w nie jest otwarty. Tak czy inaczej miejsce jest naprawdę pełne uroku. Cisza i spokój w otoczeniu piaskowcowych skał. Niedługo podjeżdża jednak autokar z wycieczką szkolną więc już tak cicho nie będzie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie będziemy im przeszkadzać i jedziemy kolejnego punktu na naszej trasie - górującego nad Mtskhetą klasztoru Dżiwari. Wczoraj wieczorem mogliśmy go oglądać, spod katedry, na oświetlonym przez zachodzące słońce wzgórzu.

Obrazek

Teraz jesteśmy na wzgórzu. Rozległy widok spod klasztoru na miasto i wpadającą do Kury rzekę Aragwi przyciąga wielu turystów.

Obrazek

Sam klasztor ciekawy i zachowany w dobrym stanie z zewnątrz, w środku jest bardzo surowy i ze względu na panujący półmrok niewiele widać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18633
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 24.06.2023 20:57

Cześć , oczywiście dołączam do relacji :D Gruzja jeszcze przed nami , w tym roku jedynie popatrzyliśmy na nią ze strony tureckiej
Czekam na ciąg dalszy


Pozdrawiam
Piotr
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 26.06.2023 00:57

piotrf napisał(a):Cześć , oczywiście dołączam do relacji :D Gruzja jeszcze przed nami , w tym roku jedynie popatrzyliśmy na nią ze strony tureckiej
Czekam na ciąg dalszy


Pozdrawiam
Piotr


Cześć, zapraszam w takim razie na ciąg daszy.

Po tym jak "pokręciliśmy" wokół Mtskhety, ruszyliśmy w kierunku północnym. Naszym celem jest Stepantsminda. Jedyną trasą, która prowadzi w to miejsce jest Gruzińska Droga Wojenna - trasa łącząca Władykukaz w Rosji z Tbilisi . Na początku XIX w, po tym jak tereny dzisiejszej Gruzji zostały włączone do Rosj, została zbudowana ulepszona droga łącząca Imperium z nowymi terenami. Spodziewałem się dużego ruchu, ale o dziwo tak nie było. Do zapory w Zhinvali droga jak na Gruzję niczym szczególnym się nie wyróżnia, widokowo coraz ciekawiej robi sie podczas jazdy wzdłuż zbiornika wodnego na rzece Aragwi. Sa liczne miejsca gdzie można się zatrzymać, porobić zdjęcia i coś tam kupić, ale my jedziemy dalej. Na końcu tego sztucznego jeziora, (a może początku, jezeli tama jest końcem) nad brzegiem, stoi twierdza Ananuri. To tutaj zatrzymujemy się na chwilę. Zjeżdżamy drogą wzdłuż twierdzy nad brzeg i tam parkujemy auto. Nabrzeże jest ładnie zagospodarowane, są place zabaw dla dzieci, miejsca gdzie można sobie przysiąść na ławeczce pod dachem, popłynąć łódką na rejs po zbiorniku, jest mała gastronomia. My jednak idziemy niedługie zwiedzanie zamku górnego. Wejście za free.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wprost wejścia stoi najstarszy budynek twierdzy - wieża z ok XIV-XV w., do niej niejako przyklejony jest kościół Najświętszej Marii Panny - Główna Katedra z XVIIw.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stojąca obok, Cerkiew Ducha Świętego nie była udostępniona dla zwiedzających.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej wzdłuż rzeki Aragwi, kiedy wreszcie ją przekraczamy, zaczynamy nabierać wysokości, wjeżdżając krętą drogą. Pech chciał, że kilka aut przed nami jedzie dłużyca, na każdym ostrym zakręcie ma problem minąć się z nadjeżdżającymi z przeciwka Tirami. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, możemy dzięki temu podziwiać gołe, soczysto zielone zbocza gór. Niestety z racji coraz większej wysokości jest wiecej chmur. Dojeżdzamy do narciarskiego kurortu Gudauri, położonego na wysokości 2200 mnpm. Jest tam najlepsza (co nie znaczy, że najtańsza ;)) na trasie stacja paliw, a ponieważ w baku niewiele już paliwa zostało to uzupełniam braki. Zatankowany na full jadę w kierunku Przełęczy Krzyżowej, najwyższego punktu po drodze - 2379mnpm. Wcześniej jednak zatrzymujemy się przy pomniku Przyjaźni? Gruzińsko-Radzieckiej. Gdyby nie chmury widoki byłyby fantastyczne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po północnej stronie przełęczy przez chmury przebija się słońce, a widoki są chyba jeszcze lepsze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dojeżdzamy do Arsha, gdzie zatrzymujemy się na obiado-kolację...
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 28.06.2023 00:53

Pojedzeni jedziemy w chyba najbardziej symboliczne miejsce w Gruzji. Za miejscowością Stepantsminda, wcześniej zwaną Kazbegi, skręcamy w lewo, następnie serpentynami, asfaltową drogą, wybudowaną w grudniu 2018 wspinamy się na wysokość ponad 2100mnpm. Pogoda dopisuje, cała dolina rzeki Tergi, bardziej znanej jako Terek po rosyjsku, nad którą to leży właśnie Stepantsminda jest już w cieniu gór, jedynie najwyższe szczyty Wielkiego Kaukazu oświetla zachodzące słońce.

Obrazek

Jesteśmy u stup cerkwi Csminda Sameba, którą wzniesiono najprawdopodobniej w XIVw. na wysokości 2170 mnpm.

Obrazek

Pomimo tego, że nie jesteśmy tu sami, to jest nieprawdopodobnie cicho, wszyscy z zachwytem podziwiają okolicę. Czuć lekki chłód, ale nie ma wiatru. Mamy to szczęście, że możemy to wszystko oglądać, że nie ma chmur jak choćby na Przełęczy Krzyżowej. Fantastyczne miejsce, być może nawet najpiękniejsze jakie w życiu widziałem.

Obrazek

Obrazek

Stoimy tak dłuższą chwilę, po czym zjeżdzamy do misteczka, W centrum robimy drobne zakupy i jedziemy się zakwaterować.
Jeszcze tylko ostatni rzut oka na Kazbek.

Obrazek.

W wybranym przez nas guest housie noc spędza Turek. Facet wyruszył kilka dni wcześniej na trzymiesięczną wycieczkę motocyklem po Azji. Pokazuje zrobione przed paroma dniami zdjęcia i filmiki z trasy, między innymi utopione poważne terenówki na trasie z Lentheki do Ushguli. Mówi, że szczęście nam sprzyja bo dopiero od dzisiaj jest tak ładna pogoda. Rozmawiamy dłuższą chwilę, przy piwie.
Następnego dnia po szybkim śniadaniu jedziemy ponownie pod cerkiew.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tym razem zaglądamy również do jej wnętrza, le jest bardzo surowo, w zasadzie nic ciekawego tam nie ma. za to widoki na Kazbek są rewelacyjne, możemy podziwiać go w całej okazałości. Wieje tu mocno.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spaceruję wokół obiektu

Obrazek

Obrazek

Obrazek

U stup wzniesenia wioska Gergeti i Stepantsminda kawałek dalej.

Obrazek

Na koniec podjeżdzamy na duży parking

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Opuszczamy to piękne miejsce, zjeżdżamy do miasta, popytać w informacji turystycznej czy jest możliwość dojechania do Doliny Truso bądź Juta. Niestety okazuję się, że szlaki nie są jeszcze dla aut przetarte i musielibyśmy iść kilka km w jedną stronę, żeby dotrzeć na najbardziej widokowe części szlaku. No cóż będziemy musieli tu kiedyś jeszcze raz przylecieć. Dostajemy za to alternatywne propozycje. Najpierw jednak jedziemy do klasztoru Eliasza, który jest tuż nad Stepantsmindą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Ostatnio edytowano 28.06.2023 15:16 przez _Piotrek_, łącznie edytowano 3 razy
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Gruzja - საქართველო


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
მადლობა საქართველოს - Dziękuję Gruzjo - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone