PodróżNie napisałabym nic o podróży, bo nic ciekawego się nie działo. Ot wyjazd z Gliwic o 5 rano i obranie kierunku na Tozzagę, ale myślę że należy wspomnieć o masakrycznym korku na granicy austriacko-niemieckiej za Salzburgiem.
Na początku myśleliśmy, że to standardowy korek, w który bardzo łatwo się tam wpakować, ale jakoś nie pasowała nam godzina, bo było trochę za wcześnie. Później padła opcja: wypadek, ale też nie.
Okazało się, że celnicy po niemieckiej stronie urządzili "łapankę". Autostrada zwęziła z 3 pasów do jednego, po bokach poustawiane lampy halogenowe i policjant, który co bardziej podejrzane samochody kierował w stronę ustawionego trochę dalej białego namiotu, gdzie urządzone było zwykłe trzepanie
Sprawa pewnie jest związana z szeroko pojętym problemem z uchodźcami, ale jakoś mi się nie wydaje, żeby taka akurat kontrola miała przynieść efekty
W korku spędziliśmy ponad dwie godziny
Oprócz tej małej nerwówki podróż przebiegła całkiem fajnie... wiadomo długo, bo trasa Gliwice- Tozzaga to ok 1070km, ale jakoś zleciało
W Al Pescatore zostaliśmy miło przyjęci przez gospodarzy, którzy pamiętali nas z zeszłego roku i mogliśmy w pełni zacząć nasze białe szaleństwo w Dolinie Słońca
Dzień 1Val di Sole to miejsce, gdzie naprawdę jest gdzie poszusować. Do wyboru jest kilka ośrodków narciarskich- Marilleva, Folgarida, Madonna di Campiglio, Pinzolo czy Pejo. Najlepsze jest to, że wszędzie (oprócz Pejo), można dotrzeć bez wypinania nart... no chyba że w gondolce
W naszej grupie byli narciarze i deskarze, którzy stawiali na stokach swoje pierwsze kroki (zjazdy
), więc pierwszy dzień postanowiliśmy spędzić na stokach Madonny, gdzie wiedziałam że im się spodoba. Nie dość, że widoki nieziemskie, to trasy jakby stworzone do nauki.
Na Madonnę, można dotrzeć albo na nartach z Marillevy, co zajmuje około 1,5h, albo podjechać samochodem i zaczynać bezpośrednio z parkingu przy Madonnie.
Tego dnia wybraliśmy tę drugą opcję. Trzeba się na spokojnie rozjeździć
Parking i trasy, które katowaliśmy- patrz czerwone
ala kółka