Re: To właśnie moje Bieszczady.
6,7 maja 2015
Szybka SolinaTo była naprawdę szybka Solina
Arturowi trafiła się robota przy zaporze, przegląd jakiś krat czy coś tam
Ja niewiele myśląc zaczęłam pakować torbę, bo potrzebowałam chociaż dnia wolnego... a dzień wolnego nad Soliną, to już w ogóle bombowa sprawa.
Ruszyliśmy w środę coś około godziny 15, trochę baliśmy się korków, ale nie było tak źle. W ogóle byłoby całkiem fajnie, gdyby nie to, że przegapiliśmy (!) zjazd z autostrady na Jasło i musieliśmy jechać przez Rzeszów
Ciężko było się Arturowi z tego otrząsnąć, bo trasę na zaporę zna na pamięć, ale tak się właśnie stało
Mieliśmy przygotowany domek na Wyspie przy Polańczyku, to znaczy ja miałam, bo Arturo tylko mnie tam odstawił, a sam pojechał na zaporę, zrobić „krótką” robotę. Krótka robota okazała się pracą przy zaworach do godziny 4 rano
Ja w tym czasie trochę pospacerowałam po kei i grzecznie położyłam się spać
Widok na uśpiony Polańczyk.
Rano pobudka około godziny 8 i zaczęło się przygotowywanie sprzętu na wypłynięcie na zaporę.
Nurek pod wodą
Ja w tym czasie, razem z Prezesem nurkowej roboty, wyłożyłam się na motorówce i wystawiłam buzię do słońca, które nieśmiało przebijało się przez chmury
Ludzie spacerujący po zaporze trochę dziwnie na nas patrzyli, ale co tam
Wracamy.
Trzeba przyznać, że silnik pomalowany w barwy ochronne o mocy 110KM dawał radę
Zrobiliśmy jeszcze krótką wycieczkę dookoła Wyspy...
Na chwilę zaparkowaliśmy
Przyszedł czas powrotu na keję.
Szaranik grzecznie na nas czekał
Ja za to powiedziałam, że nigdzie się stąd nie ruszę i tak będę leżała
Niestety… wszystko co dobre szybko się kończy
Zaliczyliśmy jeszcze krótką drzemkę i wieczorem ruszyliśmy do domu.
Żal było wyjeżdżać, ale obiecałam sobie, że jeszcze w tym roku odwiedzę Bieszczady i tym razem biorę rower