Miejsce do którego dotarliśmy jest celem pielgrzymek kobiet, które pragną mieć dziecko, ale nie mogą zajść w ciążę. Ponoć nierzadko kobiety pokonują te trzysta stopni na kolanach a następnie paląc świece zanoszą modły o cud poczęcia przed ikoną Matki Bożej z Tsambiki.
Historię, w jaki sposób ta ikona znalazła się właśnie tutaj oraz skąd wzięła się nazwa Tsambika, można przeczytać
tutaj. Ciekawa jest ta historia, więc zachęcam do zapoznania się z nią.
W kapliczce znajduje się kilka ikon przedstawiających Matkę Boską z dzieciątkiem, ale żadna z nich nie jest tą, która ma czynić cuda. Oryginalna ikona przechowywana jest w drugim na wyspie Rodos klasztorze o tej samej nazwie „Tsambika„ z tym że dla rozróżniania nazywany jest on „Dolną Tsambiką" i znajduje się on niedaleko „Górnej Tsambiki". Jadąc główną drogą nie sposób jest przeoczyć
"Dolną Tsambikę".
Po wyjściu z kapliczki rozpoczął się kulminacyjny moment zachodu słońca, więc chwilę napawaliśmy oczy tym widokiem.
Potem obeszliśmy kapliczkę wokoło i podziwialiśmy widoki roztaczające się z góry
na plażę Tsambika
na morze
na Kolymbię
a tutaj po prawej stronie wśród kamieni to chyba jakiś punkt obserwacyjny
A tak kapliczka wygląda od tyłu.
Wyszliśmy z terenu klasztoru a jakaś pani zamknęła za nami furtkę, bo byliśmy ostatnimi zwiedzającymi.
Zaczęliśmy powrotną drogę po 300 schodach.
Co jakiś czas widzieliśmy takie makatki okręcone wokół drzew, ale nie wiem w jakim to było celu. Może ktoś z Was wie o co chodzi z tymi makatkami.
Po zajściu słońca coraz szybciej się ściemniało, ale na szczęście schody są oświetlone żarówkami rozwieszonymi pomiędzy drzewami, więc nie potykaliśmy się na nich.
Jak szliśmy do góry, to te schody nie wydawały nam się takie strome.
Po zjechaniu samochodem zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilkę przy głównej drodze, żeby zrobić te zdjęcia.
Podczas drogi powrotnej do hotelu trochę się denewrowałam, bowiem samochód mieliśmi oddać o godzinie 21:00 pozostawiając klucze w recepcji hotelu, ale już wiedzieliśmy, że nie zdążymy. Dobrze że nie trzeba było tankować auta, bo to jedno tankowanie na full, które uskuteczniliśmy rano wystarczyło i strzałka informująca o ilości paliwa w baku jeszcze nie doszła do tego miejsca, które zmusiłoby nas do dodatkowego tankowania.
Miałam zamiar zadzwonić pod numer telefonu wskazany w umowie, ale mój mąż stwierdził, że jakby co, to oni będę dzwonić i żebym sobie dała spokój. I miał rację. Spóźniliśmy się prawie godzinę, bo jeszcze oczywiście był problem z zaparkowaniem w pobliżu hotelu. Nikt na nas w hotelu nie czekał, więc oddaliśmy kluczyki w recepcji. Przekazałam pani w recepcji informację, przy jakiej ulicy pozostawiliśmy samochód, ale jej to wogóle nie interesowało. Wydaje nam się, że te samochody mają zamontowane GPS, który wskazuje ich lokalizację, bo inaczej musieliby przeszukiwać ulice, żeby je odszukać. Nasz samochód stał do następnego dnia w miejscu, w którym go zostawiliśmy, bo po wyjściu rano z hotelu mijaliśmy go. W czasie powrotu do hotelu już go nie było.