Miejscem, do którego się teraz kierowaliśmy, był przylądek Prasonisi.
Po wyjechaniu z parkingu przy plaży
ostatni raz rzuciliśmy okiem na akropol.
Mijając ten kabriolet trochę pozazdrościliśmy użytkownikom tego autka "wiatru we włosach".
Tutaj skręciliśmy w lewo i ładną widokowo drogą skierowaliśmy się na południe wyspy.
W drodze zaczęłam przeglądać przewodnik i wyczytałam w nim kilka informacji o małej wiosce Asklipio, do której moglibyśmy dojechać, jeśli w miejscowości Kiotari odbijemy w prawo kilka kilomerów od głównej drogi.
Nie zastanawiając się długo postanowiliśmy tam podjechać.
Asklipio jest małą wioską. Jej nazwa pochodzi od imienia boga Asklepiosa (Eskulapa), który był opiekunem sztuki lekarskiej. Prawdopodobnie to pozostałości po jego świątyni odkryto w okolicy Asklipio, gdzie w starożytności mieścił się ośrodek medyczny. Jeszcze i dziś do tego miejsca przybywają chorzy pielgrzymi, aby modlić się o zdrowie.
Turystów przyciągają tutaj jednak ruiny średniowiecznego zamku Joannitów, które znajdują się na szczycie wzgórza górującego nad wsią.
Wjazd do Asklipio nie był zachęcający.
Ale dalej już było trochę lepiej.
Dojechaliśmy do serca wioski, gdzie znajduje się kościół, ale na razie nie zawracaliśmy sobie nim głowy.
Szukaliśmy bowiem drogi do ruin zamku.
I wypatrzyliśmy znak, wskazujący drogę do niego.
Aby dojechać do ruin zamku na tym rozwidleniu dróg należy skręcić w lewo, ale nie w tą asfaltową drogę, tylko w następną drogę, biegnącą równolegle do niej przez krótki odcinek. Ta droga nie jest asfaltowa i jest w jasnym kolorze, więc się odróżnia od tej asfaltowej.
W tym miejscu również jest znak wskazujący drogę do zamku, ale niestety leżał przewrócony i nie bardzo wiedzieliśmy, gdzie jechać. Równie dobrze mógł pokazywać dalszą jazdę na wprost. Po krótkim zastanowieniu się wybraliśmy zły kierunek, bo postanowiliśmy pojechać dalej prosto i ta decyzja zaskutkowała objechaniem wzgórza prawie naokoło.
Po kilkunastu minutach jazdy doszliśmy do wniosku, że to chyba jednak nie jest dobra droga.
W tym miejscu zdecydowaliśmy się jednak zawrócić.
Ponownie dojechaliśmy do rozwidlenia dróg
i teraz skręciliśmy już prawidłowo. Ta jaśniejsza droga doprowadziła nas na szczyt wzgórza, na którym znajdują się ruiny zamku.