Na bagaż oczekiwaliśmy pełni niepokoju, czy walizki z nami doleciały. Nauczona doświadczeniem znajomych, pakując się rozdzielam rzeczy swoje i męża na dwie części i takie wymieszane pakuję do walizek. Gdyby któraś z walizek nie zabrała się do naszego samolotu, to zawsze jakieś rzeczy będziemy mieć, a gdybym pakowała oddzielnie rzeczy moje i oddzielnie męża, to któreś z nas mogłoby zostać bez żadnej garderoby na zmianę. Oczywiście zawsze jest ryzyko, że obie walizki odbędą podróż w jakimś innym kierunku, ale to już trzeba mieć olbrzymi niefart.
Ale nasze obie walizki przyleciały razem a nami. Zadowoleni z tego powodu wyszliśmy z nimi z lotniska bez jakiejkolwiek kontroli paszportowej. Drzwi były szeroko otwarte i nikt nie chciał oglądać paszportów.
Przed lotniskiem zobaczyliśmy tłum przedstawicieli różnych biur turystycznych. Każdy z nich miał przed sobą kartkę z nazwą biura i po podejściu do niego, kierował do odpowiedniego stanowiska usytuowanego na zewnątrz lotniska. Tam otrzymaliśmy kopertę z różnymi informacjami oraz podano nam numer autokaru, który miał nas dostarczyć do hotelu. Autokarów stojących na parkingu było sporo, dlatego były oznaczone numerkami. Wsiedliśmy do naszego, chwila oczekiwania na następnych pasażerów i ruszamy.
Już podczas jazdy bardzo zaciekawiona oglądałam krajobraz przesuwający się za szybą autokaru. I nie podobało mi się to, co tam widziałam. Ta wyspa sprawia wrażenie bardzo brudnej i zaniedbanej. Nie ma tam oczywiście śmieci, które leżałyby na ulicy, ale ogólne wrażenie miałam właśnie takie. Tam chyba ulice nie są czyszczone. Przy krawężnikach leży piach i zaschnięte liście. Chodniki są nierówne, że można nogi połamać. Wszędzie widać ślady po jakichś smarach lub paliwie, które chyba wycieka z pojazdów mechanicznych. Wiele budynków jest w bardzo złym stanie technicznym albo też są to rudery. Minę miałam nietęgą. Nie mogłam uwierzyć, że po takich ochach i achach wyczytanych na forum, zobaczyłam coś, co tak skrajnie odbiega od moich oczekiwań. Dopiero kiedy wjechaliśmy do kurortów Lalisos czy Ixia, wygląd ulic się trochę się poprawiał. Tam gdzie stoją hotele już było przyzwoicie. Patrzyliśmy z mężem na siebie, zadając sobie pytanie - gdzie myśmy przyjechali.
Z lotniska "Diagoras" w Paradisi do naszego hotelu w Rodos jest 14 km, ale ponieważ po drodze autokar podjeżdżał pod inne hotele, przy których wysiadali nasi współtowarzysze podróży, przejazd tego odcinka trwał około 1 godziny.
Zakwaterowanie w hotelu przebiegło bardzo sprawnie. Przygotowana na opłatę podatku turystycznego miałam odliczone 10,5 euro, więc zaraz dostaliśmy klucz-kartę do pokoju. Nasz pokój o numerze 420 usytuowany był na 4 piętrze. Miałam nadzieję (ale nadzieja matką głupich), że może będziemy mieć jakiś fajny widok z balkonu, ale niestety tak nie było. Do widoku na morze trzeba było dopłacić ponad 200 zł, więc stwierdziliśmy, że nie będziemy korzystać z tego zbytku. Przecież widoki będziemy oglądać podczas zwiedzania wyspy.
Pokój okazał się bardzo fajny. W miarę duży, czysty, z TV i lodówką oraz olbrzymim balkonem. Klimatyzacja była, ale jeszcze nie działała. W tym hotelu klimatyzacja w cenie jest od 15 czerwca. Wcześniej można ją mieć, jak się dopłaci. Nie wiem ile, bo nie pytałam, bowiem nie było potrzeby korzystania z niej. Wokół wyspy stale wieje wiatr i ten wiatr powoduje, że nie odczuwa się gorąca. Wiatr wdzierał nam się delikatnie do pokoju, powodując ruch powietrza jak od wentylatora, więc było nam bardzo przyjemnie i klima nie była konieczna.
Tak wyglądał nasz hotel i pokój.
To ten beżowy budynek bliżej morza po lewej stronie.
Widok mieliśmy na klomb palmowy urządzony na dziedzińcu pod naszym balkonem i na tyły hotelu stojącego przed naszym.
Jedynym mankamentem w łazience był brak jakiejś zasłonki do prysznica i zdezelowana rurka prysznicowa (ale działała). Ale nie stanowiło to dla nas problemu. Podczas kąpieli woda rozpryskiwała się na wszystkie strony, a najbardziej na sedes, więc kładłam na nim ręcznik hotelowy, który później wieszałam na balkonie, aby wyschnął (a z uwagi na ciepły wiatr schnął prawie momentalnie) i było po problemie.
cdn