napisał(a) mahadarbi » 17.08.2011 23:41
cd.
O 16.00 wypływa nasz Golden Star z nowego portu. Do nowego portu jest jakieś 20 minut jazdy. Nie ma rady, o 15.00 musimy wyjechać. Wczoraj zamówiliśmy busika. Zaraz ktoś przyjdzie zabrać rzeczy.
W recepcji ostatnie formalności. Kalimera i jedziemy!
W porcie upał przeokropny. Z daleka wyłania się nasze maleństwo.
Niewiarygodne, że pięć godzin na morzu przepływa z tak precyzyjną dokładnością! Jest punktualniejszy nasza cała nasza kolej!
W porcie, jak to w porcie. Rozmowy o wielkości promu, jego wyporności, ilości ludzi na pokładzie. Wakacyjne tematy zamieniają się w praktyczne pytania dotyczące powrotu...
Będziemy więc płynąć dokładnie tym samym promem, który szczęśliwie przysłał nas tu 13 dni temu. Voila, podpływaj, maleńki!
Ludzi wsiada coś około 150. Golden zabiera ponad 2 tysiące plus wszelkiej maści tiry i takie tam. Choć mamy dokładnie zaznaczone na bilecie miejsca, wiemy już, że siada się tam, gdzie pasuje. Miejsca to formalność. I tak się wszyscy zmieszczą. Zajmujemy świetną miejscówkę przy oknie. Wielka kanapa, stolik i dwa olbrzymie fotele. Pożegnanie Cyklad staje się faktem...
Nadia siedzi na oknie i nic nie mówi przez dobrych kilkanaście minut...
A ja ściskam w dłoni telefon i piszę do Pawła: - Wypłynęliśmy. Będziemy w Rafinie o 21.00.
Po chwili dostaję sms-a: - Mam samochód! Będę czekał punktualnie. Paweł.
Adhío,
Mykonos!

Ostatnio edytowano 18.08.2011 09:26 przez
mahadarbi, łącznie edytowano 1 raz