cd.
"Aniu, pamiętaj, będę bardzo szczęśliwy, jeśli kiedyś zechcecie zatrzymać się u mnie".
- Paweł? Tu, Anka. Spotkaliśmy się na Elii, pamiętasz?
- No jasne! Jesteście już w Warszawie?
- Nie. I nie wiem, czy do niej w ogóle dotrzemy... Mamy problem... Mówiłeś coś o zaproszeniu? Jest nadal aktualne?
- Oczywiście!
Nie uwierzycie
Ja sama nadal nie wierzę, że to zrobiłam! Zadzwonić do chłopaka poznanego przypadkiem na plaży, z którym rozmawiałam w życiu 10 minut! Zadzwonić i poprosić o pomoc! Matko święta, czyś Ty oszalała!?
- Aniu, nawet nie wiesz, jak się cieszę!!! Czekam na Was w czwartek w Rafinie o 21.00. Nie martw się. Samochód jakoś załatwię. Boże, jak się cieszę!
Nie wierzę w to, co słyszę! Nie wierzę, w to co przed chwilą zrobiłam!
Działam chyba w silnym stresie
Analizowałam to wielokrotnie i za każdym razem nie znajdowałam na to racjonalnej odpowiedzi. Czemu zaufałam zupełnie obcemu człowiekowi? Może dlatego, że był gejem? Bardzo możliwe. Mam ich wśród swoich znajomych i wiem, że to ludzie z sercem na dłoni. Pomogą, wysłuchają, współcierpią...
Nie wiem. Teraz nie chcę nawet tego wiedzieć. Mam to gdzieś. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
Wyjeżdżamy w czwartek, za trzy dni. Decyzja zapadła. Nocujemy w Atenach. W samym centrum. Świetnie!
Kupujemy bilety na czwartek. I ruszamy w kierunku Ano Mery.
Z Tourolos do Agios Sostis jest jakieś 12 kilometrów. Tam nam się podobało, skoro ponownie ją wybieramy dzisiaj. Choć najchętniej pojechalibyśmy na Lia, to jednak perspektywa podjazdów wąskimi dróżkami już nie jest tak atrakcyjna, jak kilka dni temu. Może przez tę wiadomość z domu, może przez zmianę planów, nie wiem... Ag. Sositis też była tym miejscem, w które chciałam wrócić.
Nadia coraz bardziej odczuwa zmęczenie wakacjami
To jednak duże przeżycie dla dziecka, tym bardziej, że nie lenimy się raczej a dzień kończymy około 2 w nocy.
Nie wiem, skąd takie małe dziecko bierze siły do zabawy, pojęcia nie mam. My wiele razy odpadamy, ona - wręcz przeciwnie. W dzień przyjazdu była na nogach 14 godzin (!) i ani razu się nie poskarżyła, nie zmrużyła oka. To już trzecie wakacje, kiedy mam to samo odczucie. Że jesteśmy we trzy dorosłe osoby. Niebywałe mam dziecko (a co, chwalę się!)
. Tym razem znów ma międzynarodowe towarzystwo. Julietta i Leo z Włoch dzielnie budują z Nadią zamki i grają w piłkę.
No i obiecałam Wam powrót w to miejsce. Musieliśmy więc tu być dzisiaj. Oto ono!