Dzień 5 cd.
Dziś oddajemy samochód. Weźmiemy go raz jeszcze za dwa dni. Robimy sobie przerwę. Czasem chyba zapominamy, że podróżujemy z czterolatką
Zachowuje się jak dorosła, nie sprawia żadnych kłopotów, pasuje jej wszystko, anioł nie dziecko!
Trafił nam się świetny egzemplarz!
Dlatego trzeba rozsądnie dawkować emocje i czas. I teraz jest właśnie czas na błogie nicnierobienie. Ale zanim oddamy samochód, jedziemy do Kalo Livadi. Południowy wschód, zaraz za wczorajszą Elią. Znowu kierujemy się ku Ano Merze a potem ciut w dół. Za to w górze...
Jesteśmy w Kalo Livadi. Na plaży kilka rodzin. Lokalni i jacyś Hiszpanie. I słońce po raz pierwszy zakrywają chmury. Niegroźnie, bo zaraz uciekają, ale można powiedzieć, że dziś jest pochmurno.
Są też ciemniejsi...
Handlarze 'marzeń' z Senegalu opanowali okoliczne plaże. Marija handluje rodzimymi wyrobami biżuteryjnymi z drewna, korala i turkusu. Ma 6-ro rodzeństwa w Senegalu, a sama mieszka od 4 lat w Atenach. Narzeka, że 'się popsuło', ludzie nie chcą tak chętnie kupować. I już namierzyła Nadię
Za to Nadia upatrzyła sobie Mariję
Już coś wybiera w jej misce, już przymierza naszyjniki, jest w żywiole
Ile? 40 euro za drewniane koraliki? Oszalała chyba z kretesem! Odkładam. Cena spada do... 10 euro. Biorę
Obie wyraźnie są zachwycone transakcją
Po czym Nadia odreagowuje w wodzie
Niby słońca dziś nie było zbyt wiele, ale czuję, że to Pantenol bedzie dziś moim najlepszym przyjacielem...
Powoli żegnamy się.
I odjeżdżamy w przeciwnym kierunku...
cdn...