Co było najpiękniejsze? Nasi pomocni rodacy. Zatrzymywali się na parkingu pytali co się stało.
"Opel zepsuty" ,
"Czemu stoicie?" ,
"Bo laweta też zepsuta",
"O kur..."
Kluczy których potrzebowaliśmy nikt z nich też nie miał.
Cudni za to byli ci, którzy w ramach pocieszenia zostawili nam zgrzewkę Tyskiego
W poniedziałek punkt 8 remen klinasti (pasek klinowy po cro.) zakupiony, 8:15 wyjazd w kierunku ojczyzny. Spokojnie, bez przeszkód, za to w wielkim uśmiechu, bo panowie calutką drogę sypali kawał za kawałem.
Opelek wylądował u mechanika, poszła jakaś śrubka przy silniku za 20 zł.... Za lawetę dzięki zdolnością mediacyjnym naszego znajomego nic nie zapłaciliśmy. Te wakacje to wspomnienia pełne łez śmiechu, i wcale nie zniechęciliśmy się do wyjazdów na włąsną rękę do "pięknej naszej".