andeo napisał(a):A wzgórze to sv Nikola? wiem ,że syn niedobrze się czuł,ale mąż też był przeciwny wejściu tam? Napisz coś więcej o tej drodze pożarowej i o dojeździe,dojściu(?) na wzgórze ,dlaczego spotkało się to z burzliwą dyskusją ?
Tak, to Sv. Nikola.
Nasz plan na to popołudnie był taki, żeby podejść do jaskini w Sv. Nedjelji, potem zejść na obiad nad morze, a następnie przejechać szutrową drogą pożarową w stronę Dubovicy podziwiając widoki, wjechać na główną drogę z Hvaru w prawo i przed tunelem przy tablicy "Kolumbić" skręcić w w prawo w szutrówkę na Sv. Nikola.
Gdy już dotarliśmy do jaskini, wydawało nam się, że Ania dałaby radę wejść na sam szczyt. Szacowałam realny czas podejścia z małą od jaskini na szczyt na około 1,5 godziny. P. Kasia Głydziać-Bojić pisała gdzieś na forum, że tam jest praktycznie jedno bardzo strome i męczące podejście, a reszta już w miarę ok. Zresztą widać na mapie tą drogę koło Gospy od Zdravlja:
Niestety, synowi coś leżało na żołądku i marudził (n.b. przeszło zaraz po przeczytaniu menu w knajpie
), a my nie byliśmy do końca przygotowani logistycznie - prawdopodobnie nie starczyłoby nam wody i kanapek na wejście i jeszcze powrót (nie byliśmy do końca pewni, czy ta woda ze studni nadaje się do spożycia - pewnie tak, ale informacji nie było, a fundowanie sobie sensacji żołądkowych na 2 dni przed podróżą do domu było ryzykowne).
Bardzo tego żałuję, bo dzień był idealny na wejście: niezbyt upalnie bo około 27 stopni, pogodnie z niewielką ilością chmur, a do tego mała w zadziwiająco dobrym nastroju do wspinaczki.
Gdybym jeszcze raz miała decydować, zabrałabym odpowiednie zapasy i weszła z rodzinką pieszo na szczyt, co i Tobie polecam - to daje pewnie więcej satysfakcji niż wjazd.
No a potem nastąpiła seria pechów: po pierwsze obiad w Tamarisie przeciągnął się ponad przewidywany czas (wkurzył mnie ten kelner-gapa co zapomniał o zamówieniu!) i nie zdążylibyśmy raczej przejechać drogą pożarową oraz dodatkowo wjechać i zjechać ze Sv. Nikola przed zmrokiem; w Sv. Nedjeli po raz kolejny paskudnie zaśmierdziało nam sprzęgło na stromej drodze, co nas poważnie zaniepokoiło (w Czarnogórze ćwiczyliśmy to już raz na drodze z apartamentu); na domiar złego przy wjeździe na szutrową drogę do Dubovicy stał zakaz wjazdu, co mnie absolutnie nie przeszkadzało (wiedziałam z forum, że należy go po prostu zignorować), ale mojemu mężowi już tak. No i gdyby nam to sprzęgło do końca nawaliło na wąskiej szutrówce nad przepaścią albo w drodze na Sv. Nikola o tej porze, nie byłoby wesoło...
(Samą drogę Sv. Nedjelja - Dubovica pokazał ostatnio LEON / Leszek / kaszubskiekspress, pewnie widziałaś.)
Koniec końców, zrezygnowaliśmy ze szczytu ze smutną świadomością, że już tam nie wrócimy w tym roku. Resztę wieczoru wykorzystaliśmy na oglądanie innych miejsc, o czym będzie później.
Nie mam jakoś szczęścia do szczytów na wyspach - na Sv. Vid na Pagu w zeszłym roku też nie dotarłam. Myślę, że to dlatego, iż
gwoździe programu zostawiam sobie na koniec i przez to nie udaje mi się potem zdążyć. W przyszłym roku na Braču zacznę od Vidovej Gory.