Odcinek 4: Kotor, mon amour.
Po porannym zrelaksowaniu udręczonych kuperków w wodach Boki, postanowiliśmy spędzić popołudnie w Kotorze, oddalonym tylko o kilka kilometrów od Prčanj. Ponieważ dalej nie mieliśmy pomysłu jak zjechać z naszej urokliwej górki, dotarliśmy do miasta autobusem. Przynajmniej Ania miała dodatkową atrakcję.
Autobusy jeżdżą co godzinę i są nawet wygodnym środkiem transportu. Koszt 1E osoba dorosła. Czas dojazdu około 15 minut. Po drodze można obserwować, jak kierowca dokonuje cudów mijając pojazdy nadjeżdżające z przeciwka, a piesi zręcznie rozpłaszczają się na murach domów ratując integralność swych ciał.
Kotor... Wzbudził mój największy zachwyt ze wszystkich miast odwiedzonych w czasie tych wakacji. Jego starówka zdeklasowała kilka chorwackich miast, które widziałam wcześniej. Dubrovnik ma tę przewagę, że wygląda pięknie i z zewnątrz i od środka. Kotor można docenić dopiero wałęsając się po jego uliczkach.
Kiedy przeglądam zdjęcia z tego miasta, nie widzę na nich tego wszystkiego, co zachwyciło mnie na miejscu. Tej niezwykłej atmosfery łączącej gwar turystycznej atrakcji z zadumaną ciszą ukrytą w labiryncie wąskich uliczek. Dopiero oddalając się od miejsc pełnych turystów, wchodząc coraz głębiej (i wyżej) w zaułki, odkrywa się niewypowiedziany urok Kotoru.
Przy Bramie Morskiej widzimy parę zbierającą kasę "for honeymoon". Spotkamy ich jeszcze parę razy, gdy przeganiani przez policję będą szukać dla siebie nowych miejsc "zarobkowania".
W Kotorze trwa właśnie letni karnawał, wkoło widać więc stragany z maskami:
Na nabrzeżu brakuje już miejsc dla jachtów.
Trwają przygotowania do wieczornej parady.
Całe miasto przyozdobione karnawałowymi ozdobami. Na Trgu od Oružja letnia scena. Tu bawić się dziś będą całą noc.
Wieża zegarowa przy placu:
Spacerujemy nieśpiesznie uliczkami starówki.
Mijamy katedrę św. Trypuna.
Kościół świętego Mikołaja...
... za którym wieczorem odkryję niesamowicie urokliwe, pełne ciszy miejsce:
Niedaleki kościół św. Łukasza z XII wieku:
Snujemy się przez place i uliczki. Wrażenia są niesamowite.
Pamięta ktoś te gołębie z rękawiczek?
Grzaliście się kiedyś przy "rurze wydechowej" klimatyzacji?
Lato chłodne, więc i o odpowiednie odzienie zadbano. Business is business.
Zmęczona przedszkolaczka i zbuntowana młodzież chce już wracać do domu. Nie zachwyca ich jakoś perspektywa czekania do 21.00 na paradę. Wracają autobusem z tatusiem, który wspaniałomyślnie obdarza mnie czasem na samotne zachwyty Kotorem. Uwielbiam takie chwile.