Re: Teneryfa w tydzień - zapraszam.
Dziękuję, dobrze wiedzieć, że ktoś tu zagląda
DZIEŃ 3Na dzień trzeci zaplanowany jest Loro Park – planujemy tam spędzić jak najwięcej czasu, więc zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę z Puerto Santiago do Puerto de la Cruz – droga jest prawie na całej swej długości górska i jedzie się około 1,5 godziny. Na początku trasy nawigacja pożyczona od kolegi jeszcze w Polsce odmawia posłuszeństwa i od tego momentu posługujemy się już wyłącznie tradycyjną mapą.
Około godziny 11 dojeżdżamy do Loro Parku i żeby już nie tracić więcej czasu parkujemy na płatnym parkingu za 3 euro. Mamy w sumie 7,5 godziny na zwiedzanie aż do zamknięcia (zamykają o 18:30).
Wejście do parku bardzo ładne, zrobione na styl Tajlandzki (właściciel Loro Parku oraz Siam Parku jest zafascynowany Tajlandią).
Po zakupie biletów Twin Ticket (które uprawniają też do wejścia do Siam Parku) wchodzimy na teren Loro Parku. Na wstępie każdemu robią zdjęcia z papugami, które później można sobie kupić za kilka euro – my z tego nie korzystamy. Na wejściu otrzymujemy też ulotkę z mapą parku oraz godzinami pokazów. Jest to mniej więcej tak zorganizowane, że po zakończeniu jednego występu do następnego jest 45 minut wolnego czasu. My dysponując całym dniem spokojnie wszystko obchodzimy, w niektórych miejscach jesteśmy nawet po kilka razy.
W Puerto de la Cruz jak i w innych częściach północnej strony wyspy, występuje często pełne zachmurzenie - tak jest i tym razem, co sprawia iż są to idealne warunki do spacerowania i oglądania zwierząt. Nawet gdy świeci słońce tropikalny las po którym się spaceruje i tak daje mnóstwo cienia i stwarza idealne warunki zarówno dla zwierząt jak i ludzi. Teren, na którym znajduje się park jest zagospodarowany we wspaniały sposób.
Blisko wejścia swój wybieg mają goryle – w sumie jest ich chyba z 5 sztuk. Goryle mają swój urok, wielkie i masywne a gonią się po trawie jak małe dzieci.
Później wstępujemy na występ lwów morskich – niezwykle inteligentne zwierzęta, pokaz super.
Różnymi ścieżkami przechodzimy do kolejnych atrakcji parku…
Następnie akwarium, które nie robi akurat na mnie aż takiego wrażenia (mają tylko koralowce miękkie, nie mają LPS i SPS, mają błazenki które też mam w akwarium, czyli nic nowego), w tunelu z rekinami sporo ludzi:
Papug mają tam od groma, po pewnym czasie przestaje się zwracać już na nie uwagę bo stają się jak chleb powszedni w czasie chodzenia po parku:
W jednym z budynków odbywają się pokazy tresowanych papug – jeżdżą na miniaturowych rowerkach, latają nad głowami widowni, niektóre mówią itp.
Jedne z lepszych wrażeń robi na nas wydzielona część lasu która jest ogrodzona siatką (wraz z całymi drzewami) – w tym „pomieszczeniu” chodzi się po specjalnych pomostach w koronach drzew, gdzie swobodnie latają papugi, kanarki i inne kolorowe ptaki tuż nad głowami ludzi. Ptaki mają specjalne karmiki i można je nawet dotknąć (tutaj uwaga – jak ptak spożywa posiłek, a się go denerwuje, to potrafi dziubnąć ;P)
karmiki z ptakami tuż przy pomostach przeznaczonych do chodzenia:
olbrzymia "klatka":
Obiad jemy w jednej z licznych restauracji. Ceny dość wysokie a jedzenie takie sobie i mało, jak to w takich parkach zazwyczaj.
Pokazy z orkami takie sobie – są to bardzo ociężałe zwierzęta. W Europie można zobaczyć taki pokaz orek chyba tylko we Francji (okolice Antibes) oraz właśnie na Teneryfie. BTW. Francuzi nakręcili niedawno niezły dramat o tytule „Rust and Bone” o tym jak orka w tym ich Marinelandzie powoduje utratę nóg u jednej z treserek, nie wiem czy na faktach czy nie. W każdym razie, w 2010 roku na Florydzie w parku Sea World orka zabiła treserkę na oczach widowni, rzucając nią po basenie. Na Teneryfie treserzy nie wchodzą do basenu z orkami:
Niektórzy z pierwszych rzędów zakupują specjalne peleryny za kilka euro, bo chcą zostać ochlapani przez orki
My siadamy w najwyższych rzędach. Trzeba chronić aparat fotograficzny.
Jedną z największych atrakcji parku jest planeta pingwinów – niesamowity klimat tego miejsca, tam gdzie chodzimy jest ponad 20 stopni, a tuż za szybą antarktyczna aura, pada nawet śnieg… pingwiny nie zdając sobie pewnie nawet sprawy że nie siedzą na Antarktyce, tylko w wielkiej nowoczesnej gablocie, zachowują się jak w naturze – nurkują w wodzie, wspinają się na pobliskie wzgórza swoim niemrawym krokiem, rozmnażają się etc. Tak nam się tam podoba, że zaglądamy jeszcze dwa razy. Mamy szczęście bo chyba nie ma już nocy polarnej, ale też nie wszystkie lampy święcą.
Na sam koniec udajemy się do delfinarium na ostatni z pokazów. Tuż przed pokazem mała niespodzianka – przychodzą Panie w firmowych uniformach z egzotycznymi arami na ręku, na drugim końcu basenu stoją inne Panie a papugi latają od jednych do drugich, nie uciekają w przestrzeń tylko prosto do swoich podopiecznych.
Występy delfinów – drugie najlepsze po lwach morskich, bardzo akrobatyczne, mądre i wesołe zwierzaki.
W ten sposób minął nam dzień trzeci. Po Loro Parku udajemy się od razu do hotelu na kolację. Puerto de la Cruz i tak jest zaplanowane na kolejny dzień…
Podsumowując - Loro Park to wspaniałe miejsce, gdzie nie czuje się aby zwierzaki były nieszczęśliwe. Miejsce przepięknie zagospodarowane i wszystko jest tam bardzo dobrze zorganizowane. Wszystkie ogrody zoologiczne i botaniczne powinny czerpać przykład. W Polsce z tych ogrodów zoologicznych które odwiedziłem, najbliżej jest do Loro Parku ZOO z Opola (polecam), choć to i tak lata świetlne, w naszych warunkach niestety nigdy nie będzie rosła taka roślinność a w zimie będzie zawsze śnieg.