Czas na kolejne zdjęcia.
Wtorek nie jest słonecznym dniem, ale postanawiamy przeprogramować nasz plan i udajemy się do blisko położonego Puerto de Santiago.
Tam odwiedzamy znaną plażę- Palaya de la Arena, która jest położona zaraz przy miejskiej drodze TF-47.
Drodze prowadzącej też do Los Gigantes-obowiązkowej miejscowości ze względu na położenie i morskie atrakcje, czyli wycieczkowe rejsy.
Wcześniej widzieliśmy już plażę białą (Las Teresitas), teraz dla kontrastu chcemy zobaczyć prawdziwe wulkaniczne czarne plaże.
Zmoczony morską wodą i deszczem piasek (na brzegu) faktycznie ma ciemną barwę, gdy jest sucho, jest tylko szary.
Wczorajszy dzień ostrożnych pozostawił w domach, a my chcemy poczuć piasek właśnie dzisiaj.
W dotyku jest jak mokry mak (subiektywne najbliższe skojarzenie).
Nie, nie kąpiemy się. Plaża pod czerwoną flagą i bez plażowiczów.
W słoneczne dni tłumnie odwiedzana.
Od razu widać wulkaniczne pochodzenie zastygłej kiedyś lawy.
Ruszamy do Los Gigantes.
I tutaj podziwiamy szczęście innych, którzy codziennie popijają poranną kawę w takim otoczeniu.
Niektórzy mają własne zejścia z ogrodów do naturalnych morskich basenów.
Z rejsu statkiem nie skorzystaliśmy z powodu wciąż panującej wysokiej fali.
Trudno nie zobaczymy delfinów i waleni w ich naturalnym środowisku.
Dla zainteresowanych cenami to: przed sezonem rejs 3-godzinny (polecany poranny, bo późniejsze krótsze o 1 godz.) z obiadem 20 Euro od osoby, w sezonie chyba o 10 Euro droższe.
Cenowo porównywalne z chorwackimi (pamiętam, że w Vrsarze-Istria za rejs 3 godz. z obiadem i fajną trasą płaciłem 110 Kun od osoby).
Oglądamy port i potężne klify.
Było wiele miejsc, w których delektujemy się widokami, ale niestety utrwalamy je tylko w naszej pamięci.
Przechodząc koło restauracji zwracamy uwagę na kolorowego tukana, który zachęca turystów do skorzystania z restauracyjnego menu.
Przyglądam się mu i focę na pamiątkę.
Odchodzimy i trochę żal..., bo jeszcze nigdy w życiu nie jadłem... tukana.
No jasne, że żart
Nigdy bym go nie tknął, bo mówili mi, że nie jest... smaczny (dobra wystarczy
).
Mając w zanadrzu pewną tajemnicę, kieruję się drogą TF-82 na miejscowość Garachico.
Po ostatnich emocjach robię mojej Marzence niespodziankę (po przybyciu w to miejsce, była bardzo zaskoczona).
Jednak zanim wprowadzę was w tą niespodziankę, muszę o czymś powiedzieć.
Moja Marzenka nie ma prawa jazdy (na nic, chociaż czasem urządza mi taaaaką jazdę, że...) nadarza się ku temu okazja, aby to zmienić, więc zgłaszamy się pod adres: Ctra.Gral TF-82, Km 10,2 , 38435 El Tanque do... Centralnego Ośrodka Szkoleniowego Nauki Jazdy CAMILLO CENTER na Teneryfie.
W związku z tym, że jest to teren górzysty wszystkie pojazdy mają napęd na 4 !
Na placu manewrowym czeka już...6 przygotowanych do jazdy...wielbłądów ! .
Po wykupieniu półgodzinnej lekcji za kwotę 8 Eur/osobę, Marzenka przystępuje do egzaminu.
Ja mogę jej towarzyszyć, zajmując miejsce na drugim siedzeniu.
Przepisy na Teneryfie w tym przypadku pozwalają na jazdę bez zapinania pasów (ciekawostka).
Egzaminator poruszający się przed ''pojazdem'' dbał o bezpieczeństwo kursanta czuwając nad właściwym torem jazdy.
Widywałem na takich egzaminach twarze śmiertelnie spięte, za to Marzenka podczas egzaminu śmiała się i była niesamowicie szczęśliwa (jakbym zaocznie kupił jej prawko). Ja jednak płaciłem tylko za jazdę.
W biurze odbieramy nasze prawa jazdy (takich uprawnień jeszcze nie miałem).
Jesteśmy na tyle wiarygodni, że prawko odbieramy''in blanco'', aby wypełnić je w domu (swoją drogą za 3 lata kończy mi się paszport i będę musiał podać nowy numer, a taki kawał drogi, tylko na wymianę, nie chce mi się jechać)
.
Poniżej załączam ksero (oryginały mamy w domu).
Marzenka jest szczęśliwa, ma wszystkie kategorie uprawniające do:
(moje tłumaczenie, ale nie jako tłumacz przysięgły)
kat. A -młode wielbłądy pomiędzy 1 a 5 rokiem, z lub bez wielbłąda ''bocznego'' (ode mnie-odpowiednik "kosza"-przyczepki w motocyklu).
tylko z kierowcą i maksymalnego ładunku 150 kg. (na tą wagę łapiemy się razem i coś nam zostanie na bagaże, mogę siedzieć w koszu).
kat.B -wielbłąd do przewożenia pasażerów max. 4 osób, maksymalna ładowność 200 kg.
kat.C -wielbłąd do ciężkich ładunków.Tylko z kierowcą, bez ładunku lub bez limitu wagowego (kierowcy chyba też).
kat.D -wielbłądy podróżne dla wszystkich typów przyczep (kempingowych), ilość wielbłądów nielimitowana.
(fajne uprawnienie na Egipt, można by kupić parę używanych wielbłądów z przyczepą i uprawiać caravaning po pustyniach).
kat.E -wielbłądy wyścigowe, włącznie z wielbłądami cross'owymi. Wszystkie rodzaje dopuszczalne. Prowadzone kompasem.
Zasady przewozu
1* -limit prędkośći do 20 km dla wielbłądzic w rui lub ciąży.
2* -wyposażenie wielbłąda na długie drogi:
-gaśnica
-smarownica (to chyba żeby smarować przed promieniowaniem UV ale jaki factor zalecany ?)
-garby
-jedzenie na jeden dzień
-skrzyneczka ostrzegająca: wielbłąd prowadzący (ach ten angielski humor, ja bym wstawił trójkąt ostrzegawczy z symbolem wielbłąda w środku ).
Kontrola przed wyjazdem:
a) Uzębienia
b) Poziomu (płynu) w garbach.
c) Test odchodów i moczu (brrr.).
d) Temperatura (max 80 C)
e) Korekta wad wzroku przez okulary lub szkła kontaktowe.
I bardzo ważny aneks w ramce:
Ta licencja jest także ważna na prowadzenie lam w Peru, słoni w Indiach i kangurów w Australii.
Powiem na koniec tylko: Witajcie kontynenty! i... obyśmy nie przytyli ( to w trosce o zwierzaki)
Wiem, wiem czekaliście na ten moment.
No bo jak mam was przekonać, że byłem na Teneryfie i na wielbłądzim kursie, jak nie własnym zdjęciem.
Straciliście już nadzieję, ale nikt jakoś nie spytał o prywatne zdjęcia.
To jakaś zmowa czy co?
Zdjęcie zeskanowane z oryginału (stąd pogorszona jakość) i tylko dla zaspokojenia waszej, no cóż jakby nie było ludzkiej ciekawości
.
To jest jedyne aktorskie przebranie na Teneryfie, które wymagała ta scena.
Miejsce istnieje naprawdę (bo zaraz zaczniecie zadawać pytania, czy to nie jakiś trick filmowy, ale sami widzicie, że to produkcja niskonakładowa
bez efektów specjalnych.
Nasze "kursowe pojazdy" na placu manewrowym, tak jak mówiłem z napędem 4x4
Pozdrawiam.