Kolejny odcinek rozpocznę cytatem z relacji Kamila, który mam nadzieję też będzie kontynuować swoje wspomnienia z Teneryfy.
Kamil Pozdrawiam.
Pozdrawiam też Rafała, który zapewne też natrafi na znajome mu miejsca, w kolejnych odcinkach.
Osoby tak znane, że chyba nie muszę linkować do ich relacji.
Ich nicki znacie i hasło Teneryfa w wyszukiwarce szybko odnajdzie ich wspomnienia.
zawodowiec napisał(a):Rafał K napisał(a):A przy okazji - skoro na Benijo Cię nie zawiało, to może choć pospacerowałeś z Maski do oceanu - chętnie bym poczytał jak ten temat rozpracował mistrz logistyki wspinaczkowej
Wiele nie zepsuję przed kolejnymi odcinkami jak powiem że następnego dnia pojechaliśmy m.in. do Maski, ale na zejście szlakiem się nie nadawałem, ponieważ...
... moje stopy się nadawały do wymiany i ledwo byłem w stanie iść po równym
Jakbym był w lepszym stanie to pewnie Ag by się dała namówić na przejście, więc może kiedyś to uskutecznimy.
Z tego postu wnioskuję, że zaspokoję ciekawość Rafała,
Ag
i Kamila
oraz Waszą,
a może chociaż tylko zachęcę do spaceru, gdy Wasze stopy kiedyś tam zawędrują.
Z tego względu pozwolę sobie na wyjątkowo dużą ilość zdjęć z tego miejsca.
Mam nadzieję, że nie popełniam błędu zanudzania oglądających.
Joanka23 zapewne też będzie chciała poznać dalsze odcinki trasy dedykowanego jej zdjęcia.
Bujna zieleń i lokalizacja wysoko w masywie Teno powodują, że wioska Masca to jedno z ciekawszych miejsc na Teneryfie.
W lipcu 2007 r. zaledwie w ciągu jednej nocy 18 tys. ha lasów zostało strawionych przez pożar.
Wieś Masca i Barranco znalazły się w epicentrum szalejącego żywiołu.
Obyło się bez ofiar śmiertelnych, jednak połowa budynków w wiosce została zniszczona.
Nieustępliwi mieszkańcy postanowili odbudować swoje domostwa, przywracając im ich dawny charakter i styl.
Odradza się również przyroda-stoki gór stopniowo pokrywają się świeżą roślinnością.
Stąd można wybrać się na pieszą wycieczkę do wąwozu, zmierzając nim do samego morza.
W obie strony idzie się 6-7 godz. można też powrócić łodzią wycieczkową (po wcześniejszej rezerwacji) płynącą do Los Gigantos, unikając w ten sposób powrotnego marszu w górę.
My zdecydowaliśmy się na pieszą wycieczkę w obie strony.
Przybyliśmy tam autem od strony Santiago del Teide, gdzie po podjeździe na samą górę, następuje stromy zjazd do wioski, drogą o licznych zakrętach.
Poranek był wietrzysty, więc i pierwsze zdjęcia nie oddają piękna widoków, na szczęście stopniowo się wypogadzało.
Będzie kilka ostrych zakrętów.
Będą też te łagodniejsze.
I oto wioska Masca, a zarazem początek wędrówki wąwozem.
Uśmiechnięta Marzenka, bo wie, że to rozgrzewka.
I ja- parodia górskich wyczynów,
ale cóż, tutaj chociaż wąwóz dla ratowania twarzy.
Jak zwykle macie problem z proporcjami, ale agawy były zarąbiaste,
a to że nie gram w NBA
... to chyba drugi powód.
Potwierdzenie, że jesteśmy we właściwym miejscu.
Na morze przyjdzie jeszcze poczekać, a więc komu w drogę...
Marzenka daj spokój
to brzydkie jest
A może jednak nie
Scieżki faktycznie są czasem wąskie, ale rozłożyste kaktusy zapewne amortyzują każdy upadek, niemniej polecam trzymania się ścieżek, zwłaszcza tych sąsiadujących z urwiskiem.
Zieleń pnie się do góry, a my w zupełnie przeciwnym kierunku, w dół.
W wąwzie głowy chodzą na wszystkie strony.
Czasem ukazują się głowy innych, a może to tylko cienie.
Patrząc przed siebie.
Spoglądając czasem w tył.
A co do cieni, to są przyjemne, a im dłużej trwa wędrówka, tym bardziej oczekiwane.
Nazwijmy ją skalną różą.
Lepiej rosnąć bliżej źródła wody.
I tutaj zaczyna też przemawiać jak kolory i bogactwo szaty roślinnej mogą być zmienne od pory roku i ilości wody, która spływa wąwozem.
Nam oblicze wąwozu jest dane właśnie teraz, ale wyobraźnia może podpowiadać zmiany, kóre mogą tu następować.
Skalne, wyżłobione korytka wystrarczają na małe strumyki, ale koryto wąwozu przyjmie każdą ilość wody.
Przepustowość koryta wąwozu daje duże możliwości, ale może to być niebezpieczne dla przebywających tam ludzi.
Formy skalne takie... jak widać, ich ogrom... jak widać.
Miejsca z odcinkami suchymi.
Napotykamy też i takie.
Z kaskadami.
Gdzie można byłoby siedzieć... i siedzieć... i siedzieć.
Trzeba jednak realizować marsz.
Skacząc z kamienia na kamień.
Droga się nie nudzi, co chwilę urozmaicenia.
Czasem pojawiające się utrudnienia i rozterki, którą stroną omijać przeszkody.
Tym razem górą.
Mini oazy.
Czasem trzeba zerknąć na niebo, chociaż w tym otaczającym pięknie bywa czasem zapomniane.
Obniżamy wzrok.
Kolejne strumyki i małe oczka wodne.
Chyba ktoś za nami podąża, ale zna skróty i wychodzi przed nami.
Kolejne przejście do kolejnego etapu.
I kolejni, którzy nie lubią mieć miękkiego posłania.
Kolejne sadzawki.
Czas sięgnąć po maczetę.
Teren przerzedzony.
"...Hej strumyk płynie z wolna, rozsiewa..." bakterie i wirusy (słowa tej harcerskiej piosenki stanowczo brzmiały zupełnie inaczej
).
I znowu ta monotonia wysokich ścian,
czy to się może podobać
Kolejna sadzawka.
Kolejne palmy.
Drogowskazy.
I kolejne wrota.
Jurassic Park.
No niech mi tu zaraz jakiś dinozaur wyskoczy
Docieramy do miejsca, gdzie wielka, skalna głowa słonia wita wędrujących.
Ktoś powie, że nic godnego uwagi.
Zgadza się, więc następnym razem niech ktoś też uchwyci moment, gdy słoń otwiera powiekę i widać jego oko
Ulotny moment, bo już tego nie powtórzył.
Do tego zdjęcia nie będę tworzył jakiejkolwiek legendy.
Wiem, że słoń (a raczej jego kolejne fragmenty) jest rozrzucony po wielu zakątkach świata.
Dangol otarła się w wąwozie Imbros o nogę słonia, która utkwiła na Krecie.
dangol napisał(a):Na dodatek okazuje się, że atrakcji nie koniec
. Czeka nas jeszcze skała Xepitira, kojarząca mi się z łapą ogromnego słonia
.
Na zdjęciu mąż Danusi wskazuje na proporcje skalnej nogi.
Danusia
Pozdrawiam.
Jeśli jednak macie pomysł na legendę lub wiecie, gdzie znajdują się kolejne fragmenty słonia, to dajcie znać.
Podążając dalej zbliżamy się do źródła wody.
Zieleń nie zachęca do kąpieli, ale glony utrwalimy zdjęciem.
Za chwilkę dotrzemy do ujścia wąwozu.
Zerkniemy ponownie w tył na pokonaną drogę.
Ostatni naturalny zbiornik wody pitnej.
Ostatnia bramka.
Jej
morze
Czy było warto
Widok na prawo.
Widok na lewo.
Można się poopalać, ale bez przesady
No chłooopie
to spiekłeś się... na kraba
Z tej strony nadciągają łodzie z tymi, którym obce są wędrówkowe widoki wąwozu, no chyba, że po zejściu nim wybierają powrót droga morską.
Do morza schodzą skały tak wysokie, że nawet ich nie obejmuję z tego miejsca.
A był moment, że ujście wąwozu sugerowało, że skały znacznie zniżą się do morza, a tu taaaaka niespodzianka.
Cofam się, ale potęga skał dalej nie mieści się w kadrze.
Trzeba to zobaczyć, to lepiej działa niż zdjęcie.
Sorki za powtórzenia, ale to delektowanie się miejscem.
Niestety brak piasku, brzeg kamienisty, ale woda niesamowita.
Pozdrawiam.