22.07.2015, środa – miasto, które zachwycaOpuszczamy Innsbruck i mkniemy autostradą. Przejeżdżamy przez Niemcy (zajmuje nam to dokładnie 53 min) i znowu jesteśmy w Austrii. Jedziemy w kierunku wschodnim i już widać obwodnicę Wiednia, odpijamy na południe, bo udajemy się do centrum handlowego SCS. Robimy szybkie zakupy (jeszcze są spore wyprzedaże, więc korzystamy), zjadamy coś – chyba nie było to nic mega interesujące skoro w ogóle o tym nie pamiętam
(ale w sumie jedzenie to jakoś mega mnie nie pociąga, co innego desery ) i trzeba udać się w kierunku parkingu. Dzisiejszy wieczór, noc i jutrzejszy dzień spędzamy w Wiedniu, które
półroku temu nas zachwyciło i oglądając je w białych barwach, obiecaliśmy sobie, że koniecznie musimy je ponownie odwiedzić, ale w zielonych kolorach. I właśnie powrót z południa był najlepszą i najszybszą okazją do realizacji noworocznego postanowienia
Parkujemy, podobnie jak zimą, na P&R Erdberg, ale niestety hotel z zimy nas nie chce, bo syn ma więcej niż 12 lat i jest osobą dorosłą (wg hotelu) i nie należy nam się pokój 3-osobowy rodzinny. W zamian znaleźliśmy
hostel Alibi. Cena za jedną noc 58 eur, szczerze to nie podejrzewałam, że tak trudno będzie znaleźć nocleg w lipcu w Wiedniu… Na stacji U3 kupujemy 2 bilety 24h (syn free, bo dzieci uczące się w okresie wakacji podróżują za darmo) i jedziemy najpierw U3, potem U6 do stacji Währingerstrasse. Potem chwilę na nóżkach i już jesteśmy w hotelu. Oczywiście na pierwszy ogień check-in i po okazaniu rezerwacji słyszę:
- Od teraz możemy mówić po polsku.
Okazuje się, że w hotelu pracuje sporo Polaków. Dostajemy klucz do pokoju, wszystko zgodnie z ofertę, czysto, kuchnia ogólnodostępna (jak w hostelach) jest świetnie wyposażona, spokojnie można korzystać ze wszystkiego, z lodówek także. Miejscówkę na zwiedzanie za niewielkie pieniądze polecam, jedyny minus to brak klimy (wiedzieliśmy, ale nie wiedzieliśmy, że trafimy do Wiednia w dniu kiedy temperatura dochodziła do 40 stopni).
Decydujemy się na drzemkę i jak wstaliśmy to najgorszy upał był już za nami, co nie znaczy, ze temperatura jakoś znacznie spadła. Ale można było już spacerować… więc oczywiście ruszamy tyłki. Trzeba w końcu zobaczyć ten zielony Wiedeń
Decydujemy, a raczej ja, że tym razem skorzystamy z tramwaju, co okazało się nie najlepszym rozwiązaniem
Trzeba było czekać, a i tak pojechaliśmy nie dokładnie w to miejsce, co planowałam. W tramwaju spotykamy rodaka, chwilę się zgadujemy, coraz ciężej o pracę, większa konkurencja, już nie to co było kilka lat temu, ale jakoś do Polski też mu nie spieszno, więc chyba aż tak źle to mu tam nie było…
W planie było dojechać tramwajem pod sam ratusz, ale wylądowaliśmy trochę wcześniej (na Maria-Theresien Strasse) i po przejściu jednego skrzyżowania jesteśmy pod kościołem wotywnym, a zielony skwer w centrum miasta wykorzystywany jest jako miejsce relaksu, a jest już godzina20:20…
Odpuszczamy sobie kościół, dopiero wieczorem odkryłam, że to ten kościół wotywny zbudowany został w podzięce za ocalenie Franciszka Józefa I. Przechodzimy wzdłuż podcieni…
…i już jesteśmy na Rathaushplatz....
….a tu ponownie jest impreza, tym razem jest to….
Zaraz ma się zacząć pierwszy seans, ale raczej nie zostaniemy. Jak impreza pod ratuszem to oczywiście towarzyszą jej stragany z jedzeniem, z czego oczywiście korzystamy. Bratwusrt i piwko świetnie do Austrii nam pasuje… Bardzo nam się spodobały te wiedeńskie kiermasze…
Z pełnymi brzuchami możemy ruszać na wieczorny spacer po cesarskim mieście. Najbliżej mamy do Volksgarten
…a stąd już prosto na Heldenplazt…
Przechodzimy przez bramę i wchodzimy do Burggarten, którego trawniki zajęte są przez koce, młodych dobrze się bawiących. My przyszliśmy tu zobaczyć palmiarnię. Budynek jest bardzo ładny, ale chyba lepsze wrażenie robi w dzień (jeszcze nie udało nam się jej zobaczyć w pełnym świetle). Szkoda, że nie w całości jest zagospodarowany, przez to część środka trochę niszczeje…
Stąd to już blisko do galerii Albertina, gdzie odbywa się jakaś impreza
I tu kończą mi się zdjęcia z tego dnia. Pamiętam, że weszliśmy w uliczki, więc zapewne udaliśmy się spacerkiem pod katedrę św. Szczepana i stamtąd prosto już do hotelu….