Ogarniamy samochód i siebie, pakuję do torebki, co trzeba i możemy ruszać na spacer. Jedną z bram w murach miejskich
wchodzimy do miasta alabastru.
Volterra położona jest nieopodal mioceńskich złóż krystalicznej odmiany gipsu czyli właśnie alabastru. Już Etruskowie wykorzystywali ten minerał m.in. do wykonywania urn grobowych i sarkofagów. Cienkie, półprzezroczyste płyty tego kamienia były w starożytności i średniowieczu wprawiane w okna, dzięki czemu wnętrze wypełniało się łagodnym rozproszonym, ciepłym światłem. Dziś w Volterze działa szkoła artystyczna ze specjalnością rzeźba w alabastrze. W mieście jest wiele sklepów oferujących wyroby z alabastru większość wykonana jest w sposób masowy, a dominują jajka różnej wielkości.
Po przejściu przez dolną bramę jesteśmy na małym placu z fontanną (a raczej basenem z rybkami) ukrytą pod arkadami. Pokonując kilka schodów mamy dwie drogi do wyboru, wymieramy tą bardziej stromą z licznymi schodami.
Po ich pokonaniu, oczywiście z przerwami-to ja , jesteśmy w jednej z uliczek. Skręcamy w kolejną już zdecydowanie węższą. Ludzi przybywa z każdym krokiem i już po chwili jesteśmy na głównym rynku Voltery, czyli Piazza dei Priori z najstarszym w Toskanii ratuszem – Palazzo dei Priori.
Ratusz pochodzi z XIII w., a dziś pełni funkcję magistratu. Kiedy weszliśmy na Piazza w ratusza wychodziła para młoda i pierwsze skojarzenie to oczywiście kościół, ale jakoś krzyża nie widać, ani jego odpowiednika.
Na tyłach ratusza jest katedra (zwykle katedra zajmuje centralne miejsce na placu), ale do niej nie dotarłam.
Wchodzimy w wąskie uliczki,
po prostu, żeby się poplątać, popatrzeć, znaleźć lody i pizzę na kawałki. Na spokojnie, bez stresu, bez napinania się. Totalny spacerowy luz.