19 lipca (sobota): Pierwszej wycieczki kajakowej ciąg dalszy - VrnikOpuszczamy Badiję. Bardzo nam się tu podobało, ale chcemy poznać (choć trochę) jeszcze inne wyspy "korčulańskiego archipelagu".
Zostawiamy za sobą klasztor, knajpkę, piękna plażę i daniele, które i tak już się schowały
:
Tym razem płyniemy bardzo krótko, bo na pobliski Planjak, na którym wypatrzyliśmy kawałek całkiem fajnej plaży (po lewej):
Nie jest to może jakaś wybitnie piękna plaża, ale przynajmniej będzie tylko dla nas, a o to (jak się przekonamy) w sezonie na Korčuli będzie bardzo trudno.
Odpoczywamy więc i podziwiamy widoki: w prawo - na Badiję i sv. Iliję:
i w lewo - na Vrsnik, nasz następny cel:
Jest bardzo przyjemnie, ale strasznie wieje. Zerwał się mistral, który znacznie utrudni nam powrót do "domu"... Ale póki co jeszcze nie wracamy, tylko płyniemy dalej, w stronę Vrnika.
Mijamy malutką wysepkę Kamenjak:
Też by się tu znalazło jakieś miejsce do leżenia
Plażowaliśmy już w bardziej hardcore'owych miejscach
Przed nami Vrnik:
Wysepka tym różni się od pozostałych, że jest zamieszkana. I wiąże się z nią ciekawostka - istnieje tu 29 (
) małych kamieniołomów. Niektóre z nich były używane już w czasach starożytnego Rzymu.
Z kamienia wydobywanego w tym miejscu powstała ponoć Haggia Sophia w Istanbule, parlament w Wiedniu czy ratusz w Sztokholmie. Niezła konkurencja dla surowców z Brača
Przybijamy do brzegów Vrnika:
Zaskakuje nas bardzo ładna plaża i niesamowita przejrzystość wody:
Jednak wyspa sama w sobie interesuje nas (no dobra, przede wszystkim mnie
) w tym momencie dużo bardziej niż plażowanie. Ruszamy więc na mały rekonesans Vrnika
Zaczynamy od kościoła, bo jest parę kroków dalej:
Co dziwne, jest otwarty, a to rzadkie w Chorwacji:
Naszemu spacerowi nadmorską ścieżką cały czas towarzyszy sv. Ilija
:
Zaglądamy w różne zakamarki i tak znajdujemy kolejny kościółek:
I niespodzianka - ten również jest otwarty:
Tuż obok kościółka - knajpka i "gacie na zabytkach"
:
Suszą się koszulki z logo Jadroliniji
Pewnie mieszka tu jeden z pracowników tejże firmy
Obok kościoła odbija wąska ścieżka, która doprowadza nas w takie miejsce:
Od razu widać wykorzystywanie surowców naturalnych wyspy. A do tego jest tu cudownie zielono
Kontynuujemy nasz spacer wzdłuż brzegu, odnotowując, że na Vrniku jest dużo pięknych otoczakowych plaż. Są małe, ale bardzo urokliwe:
Tutaj ktoś zrobił "rzeźbę" z klapków
:
Prawdopodobnie morze przyniosło je z Orebića
Jeszcze kilka fotek małej wyspy, która oczarowała nas dużo bardziej niż Badija:
Kuća na moru:
Dla mnie to miejsce ma niesamowity klimat...
Chętnie byśmy posiedzieli tu dłużej, ale wiemy, że nie ma sensu nawet zaczynać plażować, bo już prawie 17:30, a na camping mamy jeszcze kawał drogi...
Jeszcze widok na Lumbardę:
i powoli opuszczamy to piękne miejsce.
Obiecujemy sobie, że jeszcze tu wrócimy, w ciągu najbliższych dni... Te plany niestety nam nie wyszły, bo ciekawość pognała nas w inne rejony
Zostawiamy więc Vrnik za sobą, odnotowując, że warto tu jeszcze kiedyś zawitać
A teraz najlepsze
Obie ciekawe wyspy, które dzisiaj odwiedziliśmy (Badija i Vrnik) są bezproblemowo dostępne dla wszystkich (nie tylko dla tych, którzy mają swoje pływadła). Z Korčuli pływają wodne taksówki, które codziennie zabierają tu turystów. Rejs na Badiję kosztuje 50 kun od osoby w obie strony. Jak to wygląda cenowo, jeśli chodzi o Vrnik, nie wiem, ale podejrzewam, że podobnie.
Nam obie wyspy bardzo się podobały, choć zdecydowanie bardziej urzekł nas Vrnik. Być może dlatego, że o Badiji czytałam na forum i dużo sobie po niej obiecywałam (nie żebym się zawiodła, ale wiecie, jak to jest z oczekiwaniami
), a Vrnik był wielką niespodzianką
Badija ma daniele, bardzo ładną plażę i konobę
, a Vrnik piękne małe plaże, urokliwe kościółki i fajną atmosferę. My przynajmniej poczuliśmy leniwy klimat wakacji, które dla nas na szczęście dopiero się zaczynają
Aż zamarzyłam o tym, żeby zamieszkać w jednym z tutejszych apartmanów
Myślę, że warto odwiedzić obie wyspy i samemu wyrobić sobie opinię
Na nas już pora - płyniemy do domu, czyli na camping Kalac. A będzie to dłuuuga i trudna droga...
Mistral daje nam popalić. Chociaż wiosłujemy oboje, ledwo się przesuwamy
Tak to jest, jak płynie się pod wiatr
Robi się też (z powodu wiatru) nieprzyjemnie chłodno. Jestem już strasznie zmarznięta; postanawiamy więc z mężem, że wysiądę przy przeprawie promowej, a on dalej popłynie sam.
Zobaczymy, kto będzie pierwszy
Ja mam do przejścia jakiś kilometr, niestety pod górkę
Mój mąż ma do opłynięcia półwysep koło campingu (patrz: mapka
)
No to ruszam! Chyba stanowię nie lada atrakcję, bo ludzie się do mnie śmieją i machają mi
Wcale się im nie dziwię - idę skrajem drogi w butach do wody i z jednym wiosłem na ramieniu (dobrze, że chociaż na strój kąpielowy narzuciłam sukienkę
)
Sama się chichram, wyobrażając sobie, jak to wygląda
Mijam ludzi stojących w kolejce do promu i takich, którzy jadą bądź idą na zakupy do pobliskiego Konzuma. Wkrótce jest: recepcja campu Kalac. Tutaj już nikt nie patrzy na mnie dziwnie ani z rozbawieniem
Na campingu kobieta z wiosłem to widok całkowicie naturalny
Docieram na miejsce koło 19:00, a mój małżonek... 40 minut później
Jednak jego zadanie było dużo trudniejsze. Już myślał, że mnie wyprzedzi (jak tylko wysiadłam, wiatr na chwilę ucichł) i będzie miał satysfakcję, a tu taka niespodzianka...
Szkoda, że się nie założyłam... o piwo
On jest skonany, ja zresztą też zmęczona. Piwo należy się nam obojgu
Wypijemy je wieczorem w Korčuli
To była bardzo piękna i emocjonująca wycieczka
A przed nami cudowny wieczór na starówce
P.S. Mam nadzieję, że tym razem nie przesadziłam z ilością tekstu i dotarliście do końca moich "wypocin"