andeo napisał(a):Ja nadal jestem na bieżąco i dziękuję za ładne podsumowanie Lastova,może kiedyś się przyda, a teraz wracamy na Korćulę ...z przyjemnością
Ja też wracam z przyjemnością
janusz07 napisał(a):A w niedzielę chodziłem po Beskidzie Małym i zaglądałem na Pilsko, czy to nie następny cel
pozdrawiam
Wybraliśmy się na Pilsko spontanicznie
Był to bardzo dobry wybór
26 lipca (sobota): Zadomawiamy się w PrižbieZjeżdżamy z promu w Velej Luce. Pojawia się pytanie: Dokąd teraz? Postanawiamy najpierw (jak się okazało, już tam zostaliśmy
) pojechać do Prižby na camping "Ravno", na którym
5 lat temu spędziliśmy kilka nocy. Wtedy byliśmy zadowoleni, więc może warto powtórzyć tę miejscówkę.
Przejeżdżamy przez Blato, które pięknie prezentuje się z góry:
Na razie tylko jedna fotka, ale jeszcze będziemy pstrykać więcej widoczków tej miejscowości.
Dojeżdżamy na camp Ravno. Niewiele się tu zmieniło - właściciel ten sam (starszy pan, który na pierwszy rzut oka wygląda trochę gburowato, ale zyskuje przy poznaniu
), koty są, tylko jakby mniej. Niestety dolna część campingu (ta bliżej morza) całkowicie zajęta. Gospodarz mówi, że jutro ma się tu zwolnić miejsce. Ale tak czy inaczej, nie chcemy mieszkać w takim ścisku:
Jest jeszcze górna część, również pod oliwkami, ale dużo bardziej przestronna. Na razie oprócz dwóch parcel zajętych przez Słoweńców nie ma tu nikogo. Wygląda to tak:
Nawet Jadran widać
A tutaj nasze miejsce po zadomowieniu się:
Podoba nam się
Mamy cień i sporo prywatności (na razie
)
Idziemy przywitać się z Jadranem
W końcu tutaj jest inne morze niż na Lastovie czy w okolicach miasta Korčula
Po drodze mijamy jednego ze stałych mieszkańców campu:
Leży obok "jadalni", w której znajdują się lodówki i ogólnodostępny grill:
Tutaj nie będzie tak egzotycznie jak na lastovskim campingu. Przy śniadaniu nie odwiedzą nas kaczki; najwyżej zajrzy któryś z kotów albo pies ukradnie buty (jeśli nieopatrznie zostawimy je na zewnątrz namiotu
), żeby później ofiarować "zdobycz" swojemu panu
Już pierwszego dnia zostaliśmy poinstruowani, żeby trzymać obuwie wewnątrz namiotu lub na drzewie
Sytuacje poszukiwania butów przez gości campingu były częste
Taki miejscowy folklor
Na plażę mamy kilka kroków asfaltową dróżką:
Tutaj jednak zauważamy spore zmiany. Pojawił się beach bar:
Niestety, muzyka, jaką tu grali, skutecznie zniechęciła nas do wizyty w tym miejscu.
Kolejna zmiana to zdecydowanie więcej ludzi na plaży niż 5 lat temu, co jest po części związane z powstaniem knajpki
Turystów jest po prostu więcej niż kilka lat temu... Dużo osób dojeżdża praktycznie nad sam brzeg morza samochodem, co jest denerwujące i psuje krajobraz, nie mówiąc o zaburzaniu ciszy i psuciu powietrza
Ale nic nie jest w stanie zepsuć naszych dobrych humorów
Chociaż ten cirrus na niebie wygląda niepokojąco
Oczywiście stare przysłowie: "Cirrus na niebie, pogoda się... zepsuje"
sprawdzi się i tym razem
, ale o tym przekonamy się dopiero jutro rano.
Póki co, cieszymy się pogodą i odpoczywamy
Jesteśmy w Uvali Velika Prižba i mamy widok na wysepki Vrhovnjak, Sridnjak i Crklica. I na Lastovo pomiędzy nimi
:
Fajnie - jeszcze wczoraj patrzyliśmy na Korčulę z Lastova, dzisiaj jest odwrotnie
Po plażowaniu i "ogarnięciu się" ruszamy na wieczorny spacer po Prižbie. Dużo się nie nachodzimy
, bo "centrum" miejscowości jest małe i skupione wokół półwyspu Ratak i małego portu:
Widać pierwszą w tym roku tęczę, chociaż nie wiem, czy to jest dobra wróżba
:
Idziemy wzdłuż morza, na zachód. Wyspa po prawej (ta o fajnym kształcie) to Kosor:
Nadmorska ścieżka przypomina nam zeszłoroczną "promenadkę" w Ivan Dolcu na Hvarze
:
Tylko w przeciwieństwie do tej z Dolca, prowadzi donikąd
Docieramy do czyjegoś domu i możemy albo wyjść na główna drogę, albo zawrócić. Wybieramy tę drugą opcję. Tym bardziej, że należałoby się wreszcie napić pierwszego (po przerwie
) piwa na Korčuli.
W "centrum" Prižby są trzy knajpki, a właściwie jedna konoba i dwa bary (mniej eleganckie od tej pierwszej). My upodobamy sobie bistro "As", gdzie leją Ožujsko i robią pyszne kanapki
:
Innych rzeczy nie próbowaliśmy (a mieli też specjały z grilla), bo główne dania jadaliśmy w innym "ulubionym miejscu"
, ale o tym napiszę w dalszej części relacji