TATRY - Przygoda w plecaku...z małolatem na szlaku...
GÓRY.....gdy wznoszę oczy,i przemykam spojrzeniem po graniach...szczytach....przeskakuję po urwiskach.....po chwili natchniony wkraczam w dolinkę aby stan euforii trwał...
Zapach lasu...igliwia...paleta barw zieleni...i obietnica niezwykłych widoków - rodzi dreszcz emocji...
I góry mają taką magiczną moc,która uzależnia.....
nawet idąc powtórnie tym samym szlakiem -wiesz co za tym lasem...
a jednak zazwyczaj niespodzianka...
Gra światła pogłębiła dolinkę.....wydobyła załomy skalne...czasami mgła lub chmury sprawiają jakby to miejsce było nieznane...
Lub zimową porą - czapy śniegu,zmrożone skrzące miliardy igieł i wąska nitka w głębokim puchu jako drogowskaz na szlaku...
Wszędzie biało.....i miejsca jakby mniej....skalne ściany większe i ....
bliższe...a jednak jeszcze bardziej niedostępne.....
Przystanę gdzieś na polance...i jak skamieniały ani drgnę...
te majestatyczne olbrzymy - budzące respekt...czasami złowrogie...
lecz zawsze piękne - nieustannie skupiają uwagę...
Jest w nich coś mistycznego od zawsze...po prostu są...od setek tysięcy lat
w niezmienionym zazwyczaj stanie.
Błądziły po nich oczy wielkich tego świata - od dziesiątek i setek pokoleń...
J czuję to - że krążą w nich duchy przeszłości...prastarych istnień...
Zaszczepiłem w dzieciach bakcyla podróży - morza,góry,przyroda...jako
sens spędzania wolnego czasu.
Mogę przełożyć plany zakupowe różnych rzeczy na następny rok...
wyjazdu wakacyjnego nigdy...
Gdy tylko nadarza się okazja i pogoda daje nadzieję na przetarcie jakiegoś szlaku - ruszamy...choćby na jeden dzień.
Chłoniemy te piękne dary natury...które wyzwalają w nas hormony
szczęścia.....dają bodziec do pokonywania trudności...czasem do pokonania siebie...
Julia- moje ośmioletnie obecnie dziecko,jest w stanie odpuścić sobie różne rzeczy...
nie daruje mi,gdybym nie zabrał jej na szlak - na wycieczkę rowerową -
ot, po prostu nawet na grzyby do lasu...
Zaczęło się od leśnych ścieżek...dolinek...aż przyszedł czas aby piąć się w górę.....
Zacznę od ostatniej wędrówki, wycieczka na Polanę Rusinową i Gęsią Szyję...
Weekend majowy miałem poszatkowany pracą,dlatego udało się zorganizować wyjazd na jeden dzień.
Zubilewicz obiecał piękną pogodę.....więc w drogę...
Wyruszyliśmy wczesnym rankiem i zawitaliśmy do Głodówki ze śniadankiem...
CDN