11 sierpnia 2008: Dolina Suchej Wody - Hala Gąsienicowa - Czarny Staw Gąsienicowy - Zawrat (2158) - Świnica (2301) - Świnicka Przełęcz - Dolina Gąsienicowa - Hala Gąsienicowa - Dolina Suchej WodyUff! Imponująca traska
Pora ruszać na szlak, bo już prawie 10:00
Nigdy nie należeliśmy do rannych ptaszków, więc i dzisiaj (mimo ambitnych planów) nie śpieszymy się specjalnie. Zresztą plany były uzależnione od pogody, a ta (choć prognozy zakładały optymistyczny wariant) w górach może się zmienić w każdej chwili, dobrze to wiemy. Plany łazikowe będą więc dzisiaj stopniowo rozszerzane...
Przed 10:00 parkujemy przy drodze Oswalda Balzera i ruszamy w głąb Doliny Suchej Wody, która (przynajmniej na początku) wcale nie jest sucha
:
Ta część trasy jest zupełnie niewidokowa, więc szybko ją "przebiegamy", wiedząc, że w dalszej części będziemy się bardziej "zagapiać". Przejście doliną zamiast 2 godzin i 20 minut (podawanych na mapie) zajmuje nam jakąś godzinę i czterdzieści minut. Dzięki temu, że nadrobiliśmy trochę czasu
, możemy zjeść pyszne naleśniki w Schronisku Murowaniec na Hali Gąsienicowej
Po chwili ruszamy dalej, w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego:
Jest pochmurno i parno, trochę się boimy, czy nie nadejdzie burza. Posiedzimy nad stawem, popatrzymy i zdecydujemy, co dalej.
Czarny Staw coraz bliżej:
I już nad wodą:
Chwila zadumy...
Myśli o kruchości człowieka zawsze towarzyszą mi w górach. Siedzę więc i patrzę, oddaję się magii chwili.
Panoramki niezbyt dobrze nam wyszły
Okazuje się, że Czarny Staw Gąsienicowy to magiczne miejsce... Dochodzi do niezwykłego spotkania. Wypatruję dwie żabki, w dodatku pluszowe
Mówią nam, że burzy nie będzie, możemy iść dalej
Nie wiem, czy można im zaufać
, ale mój mąż mówi, że pogoda wygląda na stabilną. Jesteśmy pełni sił, więc spróbujemy iść dalej, na Zawrat. Najwyżej... zawrócimy
Okrążamy staw:
podziwiamy kaczki
:
mikrowodospady na szlaku:
i coraz piękniejsze widoki - można powiedzieć, że już z wysoka:
Długo mogłabym tak stać i patrzeć...
Ale trzeba się piąć w górę i uważać na to, co może spadać z góry...
Na szczęście obyło się bez kamiennych niespodzianek.
Przed nami mozolna wspinaczka - najpierw po kamiennych stopniach:
później po wielkich głazach. Szlak biegnie coraz bardziej pionowo. Jest przepięknie, ale rozsądek podpowiada, żeby nie rozglądać się zbyt często, tylko patrzeć pod nogi.
Parę fotek w drodze na Zawrat oczywiście udaje się ustrzelić
, ale ciąg dalszy wycieczki w następnym odcinku