Ponieważ narobiłam sobie ochoty na czytanie relacji
Agnieszki , postaram się szybko zakończyć moją wrześniową opowieść i ustąpić Jej miejsca.
A zatem......
Dzień trzeciRozprostowując nieco obolałe kości , patrzymy za okno. Buziole się nam uśmiechają....świeci słońce !
Patrzymy na zegarek... i po uśmiechu . Zaspaliśmy !
Co prawda plany były niesprecyzowane do końca , ale szkoda pogody....
A z drugiej strony , czy my coś musimy ? Przeciez to miał być odpoczynek , a nie jakaś gonitwa po górach....
Humory wracają , po kawce małe zakupy , bo nic na śniadanie nie mamy , a póżniej jedziemy pod skocznie.
Patrząc na ilość samochodów na parkingu , wiemy że plan A , zrobiony podczas śniadanka nie wypali ( a w planie był Kasprowy kolejką , a póżniej spacerek do Świnickiej Przełęczy i czarnym szlakiem na Halę Gąsienicową).
W Kużnicach , faktycznie , oblężenie jakieś , kolejka do kolejki wydaje się nie mieć końca , pozostaje nam "spacer" na Kasprowy , a póżniej....zobaczymy.
Wędrujemy sobie powoli zielonym szlakiem , słoneczko świeci , ludzi nawet niewiele.....
Dłuższy postój robimy na Myślenickich Turniach , tam jakby więcej turystów. A póżniej jeszcze więcej i jeszcze...
Wiemy już że ten dzień nie będzie miał uroku dnia poprzedniego. Będzie zupełnie inny , co nie znaczy że gorszy.
Po ok. 2 godzinach marszu , pogoda zaczyna kaprysić. Słońce zachodzi , pojawiają się chmury , wieje wiatr....
Zakopane skąpane jest jeszcze w słońcu , na nasz szlak słoneczko zagląda już sporadycznie.
Ale widoki nadal piękne , troszkę fotkujemy , wspominamy jak szliśmy ostatnio na Kasprowy 13 lat temu.
Gdy docieramy do szczytu , zaczynamy wątpić , czy wymyślony po drodze plan B ( czyli zejście szlakiem z planu A), dojdzie do skutku
Jest coraz ciemnniej , słonce zaszło na dobre , coraz mocniej wieje.
Idziemy kupić coś do picia ( zapasy skończyły się gdzieś po drodze ) i odpocząć . A póżniej niestety zaakceptować powstały podczas spożywania gorącej herbatki plan C.
Zaczyna padać deszcz , szlaki są ukryte we mgle....Wracamy na dół ....kolejką
Na pocieszenie , fundujemy sobie obiadokolację w słynnej "KOLIBECCE" na rondzie. Zamawiamy jedną porcję , a i tak najadamy się do syta. A póżniej , ponieważ deszcz nadal kapie , idziemy na Krupówki , robimy małe zakupy , i wracamy do Kościeliska.
Powtarzamy wieczór "oscypkowo-piwno-gazetowy" i odbieramy pierwszy od trzech dni telefon od starszej córki " Mamo , tęsknię....kiedy wracacie ..?"