Dotrzeć na Rusinową Polanę od tej strony można czterema szlakami.
Z Palenicy Białczańskiej - niebieskim szlakiem ok. 45 min.(najrtudniejsze z tych podejść) - rezygnujemy z tego szlaku ponieważ zalega tam sporo śniegu...
obawiamy się że będziemy brodzić w błocie...
Mój brat kilka dni wcześniej był nad Morskim Okiem i chodził po zamarzniętej tafli nawet 10 m od brzegu... śnieg,śnieg i śnieg...
Z Wierch Porońca - najłatwiejsze wejście...więc będzie tłok...nawet wózki z maluchami tamtędy pchają.....odpada (czas przejścia 1 h )
Dolina Filipka innym razem...(czas przejścia 1.15min)
Idziemy od Zazadniej na Wiktorówki.
Podjeżdżamy a tu miła niespodzianka...bez problemu parkujemy- na dodatek -gratis (są miejsca do parkowania - parkingowego brak)
Słoneczko mocno przygrzewa...chmurki dryfują po błękicie...
z lasu to wygląda jakby omijały rafę koralową.....w tym przypadku to czubki świerków...
Idziemy ocienionym szlakiem...strumyk szemrze...
Ku zaskoczeniu, ludzi mało - minęła nas grupka lub dwie...ale oni spieszyli się do kościółka na msze.
Przemierzamy szlak spacerowym krokiem,i po 30 min.zbliżamy się do
Sanktuarium Maryjnego na Wiktorówkach -Matki Bożej Królowej Tatr.
http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=& ... VeOXTqpJnAPodejście jest krótkie lecz strome,trzeba pokonać kilkadziesiąt stopni...
Mój syn Dawid - nie przepuścił okazji wyjazdu w góry...
Kościółek jest ładnie wkomponowany w górski klimat...podoba nam się
ale nie robimy zdjęć trwa modlitwa...
Od tego miejsca znów krótki odcinek po górkę - uformowany kolejnymi
drewnianymi stopniami.
Docieramy na skraj lasu który zamyka potoczek - na obrzeżach mostku zalega resztka śniegu - po jego przekroczeniu wchodzimy na Rusinową Polanę.
Rozpościera się przed nami taki krajobraz............
TATRY.......PIĘKNO WYKUTE W SKAŁACH.............
Aż lekko zakręciło się w głowie.....to ten widok tak działa....
a może górskie powietrze "odurza"....
Ludzi trochę jest - ale nie za wiele...rozpierzchli się gdzieś po polanie...
poskrywali za polodowcowymi głazami....
Syn poszedł w dolinkę...
My po slalomie między głazami - skryliśmy się w cieniu...
Najpierw chłoniemy widoki.....póżniej najlepsze jakie dotąd jadłem oscypki.
W góralskiej bacówce- baca wędzi je nad ogniskiem....są przepyszne...
duże...soczyste...i pachną dymem...
Popijamy je zsiadłym mlekiem...takim jakie piłem wiele,wiele lat temu
na jakimś obozie...
(te oscypki w miastach są oszukane...a kolor łapią po moczeniu w herbacie...
)
Po jakieś godzince wyruszamy na Gęsią Szyję...jest stromo co jakiś czas Julia zarządza przerwę...
ZNOWU W GÓRĘ.....W GÓRĘ.....TRZEBA IŚĆ...
W CHMURY SIĘ ZANURZYĆ ....A TU W NOGACH BRAK JUŻ SIŁ.....
ALE SZCZYT JUŻ CORAZ BLIŻEJ.....
Przechodziliśmy z jednego miejsca widokowego w drugie.....
nie mogliśmy oderwać oczu.....
...od tych wszystkich szczytów - szturmujących w niebo.....
Widziałem orlika cień...
do góry wzbił się ponad szlak...
zataczał kręgi tam...
i syty odleciał w dal...
Słyszałem przyrody śpiew...
nuciła,gdy wiatr obłoki
nad szczyty gnał...
i sercem zostałem tam... (
)
Po zejściu ze szlaku pojechaliśmy coś zjeść,a potem na wycieczkę rowerową do Doliny Chochołowskiej...
Ale tam czar prysł...
Ludzi jak na Krupówkach...ciężko się jechało...nawet nie robiliśmy zdjęć...
Czy wiesz że.....
W połowie XIX w. za zwierzyną uganiali się myśliwi ,zwani polowcami(wśród nich słynny Sabała)
Tak poznawali najtrudniejsze tatrzańskie ścieżki...i stawali się coraz bardziej skuteczni w łowach...
Paradoksalnie to oni właśnie przyczynili się do ochrony zwierząt.
Jako pierwsi przewodnicy wiedli bowiem w góry turystów i miłośników gór.
Ci zaś dostrzegli zagrożenie tatrzańskiej przyrody i rozpoczęli walkę o jej ochronę.
Jej efektem była ustawa uchwalona przez austriacki parlament
"względem łapania,i wytępiania zwierząt alpejskich,właściwym Tatrom,świstaka i dzikich kóz".
Podpisana w 1869 r. przez cesarza Austro-Węgier Franciszka Józefa.
Była to jedna z pierwszych na świecie ustaw o ochronie gatunkowej.
Aby ją egzekwować,trzeba było zwerbować kogoś ,kto zna teren i umie się po nim poruszać.
A któż się nadawał do tego lepiej niż myśliwi
Przekonano do tego Macieja Sieczkęi Jędrzeja Walę...porzuciwszy kłusownicze rzemiosło,stali się pierwszymi strażnikami przyrody w polskich Tatrach.
CDN