Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Tatry po mojemu- czyli zimowo burzowe eseje.

W Polsce znajduje się największy ceglany zamek świata - pokrzyżacki zamek w Malborku. Radom ma znacznie większą powierzchnię niż stolica Francji – Paryż. Pierwszą polską książkę kucharską, która zachowała się do dnia dzisiejszego wydano w 1698 roku. Polska posiada drugi najstarszy uniwersytet w Europie - Uniwersytet Jagielloński został założony przez króla Kazimierza Wielkiego w 1364 roku. Polska konstytucja była pierwszą w Europie i drugą na świecie - powstała zaraz po konstytucji Stanów Zjednoczonych.
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15153
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 03.01.2011 23:33

Super się czyta! Chciałabym mieć takie wspomnienia...
Nie spodziewałam się na początku, że będzie tak... ostro. :D

Moje Tatry to głównie latem (raz wiosną, ze śniegiem, ale oczywiście niezbyt wysoko; kilka zimowych wypadów narciarskich, ale to już inna bajka) i najwyżej (i najdalej) na Zawracie i Świnicy.

Ale tak czy inaczej, uwielbiam je. Tak usiąść na szczycie i patrzeć i słuchać jak hula wiatr...
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 03.01.2011 23:50

Bardziej ostro (w znaczeniu trudno) to będzie gdzieś tak w połowie odcinków.
A planuję ich ok. 11.
Jak widać, przeżyłem, zatem nie było tak strasznie.
:lol: :wink:

A na serio, to nigdy nie wspinałem się naprawdę w dużych ścianach. Jakoś zawsze bardziej ciągnęło mnie zdobyć szczyt drogą inną od większości niż wymiar sportowy i wspinaczkowy. Nie podchodzę do gór sportowo i wyczynowo, ale tak jak Wojtek.

W przełożeniu na język powszechny- ważniejsze dla mnie są od samego wspinania i techniki te wszystkie fajne emocje, jakie taka przygoda wyzwala i wchodzenie "dziewiczymi" ścieżkami- a przynajmniej nieprzetartymi.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 04.01.2011 10:11

Fatamorgana napisał(a):A na serio, to nigdy nie wspinałem się naprawdę w dużych ścianach. Jakoś zawsze bardziej ciągnęło mnie zdobyć szczyt drogą inną od większości niż wymiar sportowy i wspinaczkowy. Nie podchodzę do gór sportowo i wyczynowo, ale tak jak Wojtek.

W przełożeniu na język powszechny- ważniejsze dla mnie są od samego wspinania i techniki te wszystkie fajne emocje, jakie taka przygoda wyzwala i wchodzenie "dziewiczymi" ścieżkami- a przynajmniej nieprzetartymi.

To ja muszę małe sprostowanie zamieścić. ;)

W młodości wspinałem się po obu stronach Tatr - z nazw może bardziej znanych, to Zamarła, Mnich, filar Mięguszowieckiego, Kieżmarski i wiele, wiele innych. Gdyby się nie wykruszyła ekipa, być może nadal w ten sposób zwiedzałbym góry. Chociaż nawet i wtedy chodziłem równolegle również turystycznie - kiedy akurat brakowało towarzysza do liny.

Co do dziewiczych dróg - tu akurat jest mi wszystko jedno, czy jestem pierwszy, czy stutysięczny na danej trasie. Nigdy nie było dla mnie istotne, że to ma być dziewica. Ważne, że ma sprawić przyjemność.

Pozdrawiam,
Wojtek
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 04.01.2011 10:46

Witam w tym miejscu. :)

Jak już nie raz wspominałem, Tatry są mi wciąż nieznane. Prawie obce. Bardzo jednak piękne i fascynujące, więc chłonę każdy wątek.

Nie zanosi się bym miał jeszcze kiedykolwiek zacząć je zwiedzać w sposób przedstawiony zarówno przez Fatamorganę jak i Wojtka we wcześniejszych etapach jego górskiej aktywności. Jednak poczytać jak i pooglądać zawsze jestem bardzo chętny.

Pozdrawiam.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 04.01.2011 11:30

W przełożeniu na język powszechny- ważniejsze dla mnie są od samego wspinania i techniki te wszystkie fajne emocje, jakie taka przygoda wyzwala i wchodzenie "dziewiczymi" ścieżkami- a przynajmniej nieprzetartymi.[/quote]
Franz napisał(a):To ja muszę małe sprostowanie zamieścić. ;)


Nic nie musisz. Tam jest "i".
Co do emocji w górach i ich rodzaju, to chyba mamy jasność. Piszesz w swych relacjach wielokrotnie o nich, więc dobrze wiem jak zbieżne one są z moimi. :) :wink:

A za tłumami na drodze/ścieżce, chyba też nie przepadasz. :wink:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 04.01.2011 11:48

Fatamorgana napisał(a):... wchodzenie "dziewiczymi" ścieżkami ...

Odważnie waszmości ze słownictwem sobie poczynasz.

Ale, jak widzisz, dziś żadnych skojarzeń, oprócz tych jedynie słusznych ... :D
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 04.01.2011 18:27

Waszmość.
Słowo "dziewicze" /"dziewiczy" jest w literaturze podróżach i wędrowaniu po świecie tak powszechnie stosowane, że straciło już nieco na swoim pierwotnym znaczeniu.
:wink:

Pozdr.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 04.01.2011 18:53

Literalnie to masz rację ...
Ale przecież napisałem, że mam jedyne, słuszne, skojarzenia dziś :lol:


Natomiast zauważyłem jakąś dziwną tendencję w relacjach,
polegającą na wdawanie się w bezproduktywne dyskusje z czytaczami,
kosztem pisania relacji ... :?



:D :lol: :D
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 04.01.2011 20:21

Nie jest bezproduktywne to, co służy wzajemnemu zrozumieniu. A ponieważ staram się pisać dokładnie tak jak wszystko było, ale tylko ja wiem jak to było i jaki jest szerszy kontekst- a całości nie da się dokładnie wyświetlić na forum- przeto warto wyjaśniać na bieżąco wszelkie niejasności, niezrozumiałości czy pisać niektóre wyjaśnienia.
Na pisanie wspomnień z wakacji jak widzisz poświęcam znacznie więcej czasu (porównaj ilość tekstu...) niż na krótkie dyskusje jak ta...
Prawdę mówiąc cenię bardziej komentarze związane bezpośrednio z opisywanym tematem (świadczą one najlepiej, ze temat wzbudza zainteresowanie i coś komuś daje do myślenia) niż odstrzelone i pozbawione bliższego związku.
:) :wink:
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 04.01.2011 20:28

weldon napisał(a):...Natomiast zauważyłem jakąś dziwną tendencję w relacjach,
polegającą na wdawanie się w bezproduktywne...


... a czasem jakże miłe... :wink: :)

Chyba nie zbiorę za obecność tutaj (zwłaszcza jako "niegórski").
Proszę nie odpowiadać. :wink: :)

Pozdrawiam Weldon i Fatamorgana. :)
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 04.01.2011 20:29

Fatamorgana napisał(a): Prawdę mówiąc cenię bardziej komentarze związane bezpośrednio z opisywanym tematem ...

Niech ci będzie. Czuje się skarcony, ale to tylko dlatego, że mi krzywa opadła, jak z jaskini na wierzch się wydobyliśmy :lol:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 06.01.2011 18:20

Poprzednia część zakończyła się słowami:
"Niebo jest jeszcze czyste, ale od zachodu zaczyna się coś dziać"...

Czy w najgorszym śnie mogłem przypuszczać, że tak niemal fatalnie zakończy się powrót? I że potem wybawi nas z opresji happy end w najmniej spodziewanym miejscu?
Ale po kolei- teraz wejdźmy na szczyt!
Po trawersie w głębokim śniegu wychodzimy na skały zachodniego "filara" a raczej zbocza. Klucząc nieco wychodzimy do szczytowej rysy i w końcu...
Świnica zimą zdobyta! :D :twisted:
Zemsta dokonana, cel osiągnięty, radocha jak trzeba. Spotęgowana dodatkowo fantastycznymi widokami sięgającymi hen, daleko w Beskidy.
Widać wszystko, co można widzieć dookoła. Z tym, że od zachodu zaczynają się jakoś dziwnie szybko zbliżać jakieś tumany chmur.
Dodaje to uroku temu wspaniałemu, mroźnemu i biało czarnemu światu wokół nas.
I dlatego, że jest tak niesamowicie pięknie- nie śpieszymy się z zejściem...
Wkrótce zemści się to na nas.
Rozmawiamy, wymieniamy uwagi o tym, co widać.
Okazuje się, że Witold jest...pianistą. Studiuje w szkole muzycznej.
A to mi się trafił znowu ciekawy człowiek w drodze na Świnicę (wcześniej, w lato 1990r, też spotkałem ciekawe osoby na szczycie...).
I dziwić się, ze tak często w życiu latałem na tę górę.
:) :wink:

Witold ma ze sobą aparat o którym ja tylko mogę pomarzyć. Hybrydowego Olympusa all on one, z pilotem. Pozwala nam to zrobić sobie wspólne zdjęcia, ale dopiero po zejściu na Świnicką Przełęcz, ponieważ na górze wieje tak niemiłosiernie, że pod nosami zrobiły się nam już "białe smarki" i mając obawy o ten piękny aparacik Witek zaczekał z jego puszczeniem w ruch. Pamiętam, że kilka lat potem podobny model aparatu na O kupił sobie jeden z moich kumpli, wtedy miłośnik fotografii, gdy ja zielony w tych sprawach i dalej trzaskający Zenitami i czymś na kształt idioten kamera made in Germany. Ja jakoś ominąłem hybrydy, bo uznałem, że prędzej czy później mnie jednak ograniczą. Ale to nieistotne- wtedy było to coś i podziwiałem Witka, ze w ogóle zaciągnął w plecaku takie cudeńko na taki mróz! A wyświetlacz już wariował od zimna....
Schodzimy.
Powoli, zmęczeni nie tyle mrozem, co przenikliwym wichrem, który zaczyna mieć już siłę rosnącej zawieruchy. Jakoś po cichu zaczęły niebezpiecznie szybko zbliżać się do nas te białe, gęste obłoki nadciągające z zachodu.
Patrzę na zegarek- cholera, niedługo zapadnie zmierzch, a my ciągle daleko od Kaspra!
W dodatku zaczynam mieć problemy z rakami- kupiłem je niestety bez pasków mocujących i... musiałem zrobić je sam, a tu tymczasem notorycznie mi się one luzują i rozpinają. Kurde, wkurza mnie to i spowalnia. A jest już coraz mniej światła dnia. Zapinki w taśmach raków dalej swoje a Witek pogania. W końcu rozeźlony i zrezygnowany mówię mu, żeby albo zaczekał albo szedł dalej, bo nie ma sensu by tu tkwić we dwóch. Niepewny takiej decyzji pyta mnie, czy dam radę sam, bo zaczyna się robić powoli naprawdę ciemno. Odpowiadam, że jak będzie jeszcze mnie widział, to znaczy, że jakieś tempo utrzymuję i na pewno nie zostanę a poza tym, znam przebieg grani, więc nie zginę w mroku.

A tymczasem ogarniają nas chmury i...rozpoczyna się zamieć śnieżna!
Owe białe i gęste obłoki to były chmury ze śniegiem. W połączeniu z zapadającym mrokiem stworzyły one naprawdę groźną i nieobliczalną mieszankę. Bardzo szybko dane mi było przekonać się jak kapryśne i zaskakujące potrafią być Tatry ze swoją pogodą i zmiennością.

Wicher uderzył teraz ze zdwojoną siłą. Połączenie tego wiatru i sypiącego z boku po gębie śniegu wraz z podrywanymi przez wicher drobinkami zmrożonego śniegu było bardzo nieprzyjemną i dezinformującą człowieka mieszanką. Witka już nie widać- gdzieś wpadł w mroki wieczoru a ja zostawszy z tyłu męczę się teraz w tych makabrycznych warunkach.
Jasna cholera! Tak jeszcze nie miałem! :roll: :twisted: :evil: 8O

Jak tu normalnie iść dalej, gdy wokół mrok, światło marnej czołówki (to była raczej jej ruska namiastka) zdycha w tym mroku a w dodatku śnieżyca ogarnęła już wszystko i Tatry pogrążają się w szalejącej kurniawie?!
Momentami widzę jeszcze grań, ale są chwile, że niezbyt dokładnie wiem, czy jestem na grani, czy na którejś z zasp wyglądających ku opadającym stromo stokom ku Gąsiennicowej. Kurde, wolałbym nigdzie nie polecieć.
W tych warunkach może to oznaczać katastrofę, bo jeśli bym tylko gdzieś wpadł, skręcił głupio nogę, to jak i kto mnie tu odnajdzie?

Chwilami zamieć jest taka, że autentycznie nie widzę swoich butów!
"Chciałeś mieć ten swój zimowy wysiłek? To go masz..." mruknąłem w duchu. Zaiste, wysiłek jest wielki, nogi grzęzną w śniegu leżącym od dawna i w tym nawianym teraz. Wpadają co rusz w jeszcze widoczne ślady wydeptane wcześniej przez nas samych. Ale śnieżyca wkrótce zawiewa i te ostatnie drogowskazy...

Jedyne czego się boję, to aby nie stracić kierunku i orientacji.
Miałem w głowie dobrze zapamiętane przypadki z książki "Wołanie w górach" Michała Jagiełły. Kilku ludzi zamarzło w drodze do bliskiego już schroniska. Jak? Ano tak samo jak ja mieli- w zamieci szli- a potem stracili orientację! Szczególnie utkwił mi w głowie przypadek faceta, który zamarzł będąc głupie kilkadziesiąt metrów od schroniska na Gąsiennicowej! A schodził z grani mniej więcej tam, gdzie ja planowałem zejście! Śmierć dopadła go, gdy zwątpił we wszystko, poddał się zmęczeniu, wychłodzeniu i brakowi nadziei, że znajdzie jakiekolwiek schronienie w burzy...
Zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, że tak właśnie wyglądają niektóre końce życiorysów ludzkich w górach.

Zdawałem sobie też sprawę z tego, że popełniłem zasadniczy błąd, za który teraz płacę- a może i zapłacę jeszcze. Za długo sterczeliśmy na górze- w porównaniu do szybko postępujących zmian w pogodzie i zbliżaniu się ciemności. Jakże złudna była bliskość Kasprowego i jego kolejki! Jak szybko świat gór zmienił się z pięknego w groźny! :shock:

Przez głowę przelatują mi różne myśli, czasami opieprzam się na głos, a czasami pytam sam siebie dokąd dzisiaj dojdę.
Czuję ogarniające mnie już wykończenie. I dlatego...przystaję i odpoczywam. Tak, zbieram na pół siedząco siły, żeby mieć ich tyle, aby dojść.
DOJŚĆ.... obojętnie gdzie, ale dojść i mieć możliwość zastanowienia się co dalej. Pytanie nie pozbawione sensu, bo kolejka już dawno zakończyła jazdę- zresztą w takich warunkach i tak by ją wstrzymali...
Pięknie się zapowiada. Wieczór, śnieżyca (albo raczej pieprzona, wielka tatrzańska zadyma!) a tu jeszcze trzeba gdzieś dojść na noc bo inaczej...

Czasu jest dość, dopiero 16:30, ale siły uciekają a zmęczenie bierze górę- na szczęście nie nad rozsądkiem. Nie ma gorszej rzeczy niż w takich chwilach usiąść i załamać się, dać się wychłodzić i zgnębić wichurze.
Mimo młodego wieku charakter miałem od dawna twardy i nieustępliwy wobec trudności, więc nie bałem się o siebie, lecz jedynie o tę orientację.
Wystarczy dojść "tylko" do tego bliskiego ale i istniejącego gdzieś w nieokreślonym miejscu w tej śnieżycy Kasprowego i wtedy będzie ciepło, odpoczynek i spokój. A dalej? Dalej znowu ciężka przeprawa w dół, bo w takich warunkach zejście na Gąsiennicową będzie gehenną i...niewiadomą.
Znowu po głowie przeleciał mi ten przypadek gościa, co zamarzł przy schronisku...wrrrrrr....!!!! Precz takie myśli!
Nie chodzi o to, aby lekceważyć trudności, ale żeby myślenie o nich nie przysłoniło zdrowego rozsądku i rozwagi. Dlatego choć pojawiają się takie różne, mało optymistyczne wnioski, to jednak najważniejszy jest cel i trzeba zrobić wszystko, aby go osiągnąć- tak mnie nauczyły różne mądre książki mądrych ludzi.

A wiec dalej- do Kasprowego! Po ścieżce, którą znam na pamięć, ale po której w śniegu, zimie i zamieci wszelki ślad zaginął.
Idę a raczej miejscami wlokę się, słaniając pod uderzeniami wiatru i chroniąc twarz przed tymi przeklętymi, lodowymi igiełkami, które zawzięły się, by mi odebrać resztę ochoty do patrzenia przed siebie.

W pewnym momencie przechodzę za bardzo na stronę słowacką.
Kurczę... lepiej z powrotem do grani! Nie ma co stąpać po nieznanym podłożu- lawiny! A śniegu było naprawdę dużo.
Po kilkunastu minutach orientuję się, że jestem na szczytowych skałkach Skrajnej Turni. Pamiętam, że tam na drugą stronę jest urwisko....
Cholera... ale nic nie widać!
Czy jeszcze idę granią, czy... schodzę ku urwisku???
Nie widać nic, żadnych śladów!

CDN...
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.01.2011 19:59

Trzymasz w napięciu! 8O
Szkoda, że żadnych zdjęć...

Pozdrawiam,
Wojtek
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 06.01.2011 21:39

Franz napisał(a):Trzymasz w napięciu! 8O
Szkoda, że żadnych zdjęć...


Pewnie widział już Kasprowy, którego nie było jeszcze w zasięgu.....fatamorgana :D ...no i nie myślał, że kiedyś to na cropli opisze, bo pewnie cykałby foty... :wink: :lol:
Pozdrav dla śnieżnego wędrowca :!:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 06.01.2011 22:55

Franz napisał(a):Trzymasz w napięciu! 8O
Szkoda, że żadnych zdjęć...

Pozdrawiam,
Wojtek


Obawiam się, że widać na nich byłoby głównie walący z chmur śnieg i czasami moje kolana- ale nic ponad to...
Zdjęcia były robione do zejścia na przełęcz, ale nawet nie wiem, gdzie je mam. A jak są, to slajdy, których nie mam już czym skanować (sprzedałem skaner specjalistyczny rok temu).
Jak się wreszcie urządzę na nowo, to pewnie sporo zdjęć, zapisków i innych takich się poznajduje z dawnych lat.
Te wspomnienia postanowiłem spisać głównie dlatego, że mija coraz więcej lat i w natłoku kolejnych zagadnień, obawiam się, że pozapominam niektóre rzeczy i daty, więc żeby przetrwało, zostało i było gdzieś zapisane... niech bedzie.

Slapol- ja jestem przekonany, że jakby ktoś oprócz tego Witka zobaczył mnie ze stacji kolejki, wychodzącego z tej burzy, to byłby niemal pewien, że padł ofiarą fatamorgany właśnie...ewentualnie halucynacji, bo nikt normalny nie powinien wychodzić z takiej burzy o takiej porze....
Życie (lub los) jednak płata różne dziwne figle i.... z tej burzy wyszła jeszcze jedna zagubiona istota. :shock: (na szczęście cała i żywa).
Kto to był i jakim cudem się znalazł w tym samym śnieżnym bajzlu- w następnej części.

EDIT:
Uwaga! Odnalazłem zdjęcia! Noc zarwana, ale co tam...
Pouzupełniam więc poprzednie wpisy i ten.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Polska



cron
Tatry po mojemu- czyli zimowo burzowe eseje. - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone