napisał(a) Izka.O. » 02.11.2012 12:41
Przez okiennice wpada promyk i panoszy się tuż przy mojej ręce. O nie, nie, nie, jeszcze chwilka, dwie, trzy. Przytulona do poduszki czekam, aż cykady zaczną rzęzić pod wpływem gorąca. Wtedy wstanę, poderwę się i polecę w ten jasny dzień jak sarenka. Rany, nie mogę ruszyć karkiem. Głowa boli. Chciało się spróbować kilku gatunków wina? No to się ma za to karę. Mąż…zaraz, zaraz, gdzie jest mąż, czy ja mam męża? W myślach poczynają fruwać slajdy: narodziny syna, córki, ślub. Sarenka ma nie tylko męża, ma całe stadko!
-Kochanie, wstawaj, mam niespodziankę. Zapraszam cię na wycieczkę- wykrzykuje mój ślubny, brutalnie wdzierając się w ciszę poranka.
- Chyba cię postraszyło. Nie widzisz, że śpię?
- Skoro się odzywasz, nie śpisz. Wstawaj, na kaca najlepsza jest praca. Jedziemy, koniki już wyciągnięte ze stajni.
- Jaki kac, kto tu ma kaca?...że niby ja? Ja się już zrywam i mogę nawet konno…
Boże, jak ja go kocham! Na szczęście zamiast białego rumaka, przyprowadził mi pod okno królową chorwackich szos.
Zapraszam wszystkich na krótką, rowerową przejażdżkę. Odcinek dedykuję Maslince, bo to ona zaraziła mnie Jelsą. Niech wsiada, suknie zakasuje lub klamerkami nogawki spina, jedziemy!
Ostatnio edytowano 02.11.2012 17:54 przez
Izka.O., łącznie edytowano 3 razy