Ladys and Gentelmen, ruszamy zatem zgodnie z planem szczęśliwych wypadków
odc.1. Szybenik nocąDo momentu startu zastanawiałam się czy aby 13-ty to dobry dzień na rozpoczęcie podróży. Ale cóż począć, skoro rezerwacje dokonane, plany poczynione, rodzinka już układa listę zakupów
Rozważywszy wszystkie za i przeciw przekonał mnie w końcu argument, że na szczęście to nie piątek, więc komu w drogę...temu rajzefiber
Ogólnie to brakowało mi tego wyczekiwania, które zwykle każe odliczać radośnie dni do startu, może dlatego, że kilka dni wcześniej wróciliśmy z zespołem z tournée po Morawach, w które również byli zaangażowani moi najbliżsi? Zatem kilka dni na przepierkę, zakupy, ubezpieczenie, spis rzeczy potrzebnych i...niepotrzebnych (rzecz jasna) i jedziemy!!!
Ponieważ najdalszym celem podróży jest Czarnogóra, to trzeba kimnąć po drodze- stąd ten Szybenik. Nie byliśmy wcześniej, to choć lookniemy na chwilkę, palniemy kolacyjkę na pięknej starówce, wliziemy na twierdzę...tak, tak, wiem, plan doskonały, ale różnie to po drodze bywa
Było. Pan mąż wybudził swe dziewczyny z głębokiej fazy snu (kto to widział, by wstawać nad ranem
to wbrew naturze
kawy łyk, szybki desant z domu i kierunek Bałkany.
Pogoda dopisywała, nie padało, kilometry mijały. Czułam lekkie napięcie czy przypadkiem coś nie zechce odmówić posłuszeństwa po drodze, tak jak w zeszłym roku nawigacja. Dobrze, ze postanowiła się zbiesić jeszcze na terenie Polski, to można było dokonać po drodze NIEPLANOWANYCH zakupów. Ale teraz wszystko działa jak ta lala, więc ok. Nawet szybko udało się minąć Pragę, ze względu na porę, ale autocesta w kierunku Brna troszkę niepokoiła. Jechaliśmy nią kilka dni wcześniej- KTO PLANUJE TAKIE REMONTY W WAKACJE?!?- i łatwo nie było. Tym razem też. Co rusz zwężka, robią się korki...
byle do Wiednia. No szlag by jasny trafił! umówili się czy jak? Tu też remonty. Planowany czas podróży wydłuża się, na Wiedniu tracimy dodatkowo godzinę. trudno. Ma być miło. Nadrobimy
Nie nadrobiliśmy
co się działo w Słowenii z objazdem ze względu na budowę drogi, to wszyscy dobrze wiecie. Kiedy ruszamy w kierunku Dalmacji - omijamy płatną. Bardzo lubimy słoweńskie pejzaże. Kiedy na Istrię, wówczas nie ma rady. Chyba, że ktoś chce tydzień jechać...
Problem zaczął się w Ptuju, gdy próbowaliśmy wjechać na drogę wiodącą do granicy z Chorwacją. Zakaz lewoskrętu przy słynnej na forum Majolce (restauracja, gdyby ktoś nie wiedział). Co prawda,nim podjęliśmy się tej próby, próbowaliśmy zgodnie z propozycją na drogowskazach, ale nawi wydłużyła tak dziwnie czas, ze zapadła decyzja: skręcamy w lewo
trochę stresu, ale co tam. Udało się. Udał się też niestety korek, który się ciągnął do przejścia granicznego w Gornji Macelj. Żar z nieba, pierwszy bieg i znów stoimy!Już wiadomo było, że status Szybenika zdegradujemy do roli noclegowni
jak żyć, panie premierze, jak żyć?
Dojechaliśmy do celu coś przed 20. Dobra, mimo wszystko szczęśliwie. Nie narzekamy. Miłe spanko- czyściutki dobrze wypasiony apartman, aż by się tu chciało być dłużej, świetna lokalizacja, szybka kąpiel, i ...już się zmierzcha, jak napisał Wacław z Szamotuł, a my ruszamy utrwalić miasto nocą:
Piękna ta katedra, ale...o tej porze...u drzwi Twoich stoję, Panie
Piękna i z tej strony:
Niesamowite zaułki porywające do tego stopnia, że chce się dalej i dalej...Ale, im dalej tym ciemniej, przepraszam, czy tu biją
Poruszamy się więc w rewirach nie mocno zakazanych jak ten:
i ten:
(wybaczcie kochani, że w tym miejscu przerwę relacyję, bo sen nadchodzi, zatem laku noć i vidimo se sutra