beatabm napisał(a):Bardzo ładny zachód
Dwa pierwsze zdjęcia robione moim aparatem, dwa kolejne telefonem męża i zupełnie inne kolory
ale w rzeczywistości było po mojemu
niesamowicie różowo-czerwone niebo
krutom napisał(a):Bardzo ładny relaks
I całkiem przyjemny
11.06.2017 Dzień 9
Z tego dnia nie mam żadnych zdjęć. Czyste lenistwo
To też dzień urodzin mojego męża
Ale, że to niedziela, to po zjedzeniu śniadania wybieram się na 9:30 na mszę do tutejszego kościoła. Mam do niego parę metrów, co widać na balkonowych zdjęciach. Nie spieszę się więc i przychodzę parę minut przed rozpoczęciem. Staję w drzwiach z tyłu i obserwuję. Kościółek wewnątrz malutki i pełny wiernych. Część stoi na schodach, część na
chórze, sporo ludzi też na polu. Poznaję tylko panią z punktu informacji turystycznej.
W końcu wychodzi ksiądz i zaczyna się msza. Pierwszy raz jestem w chorwackim kościele, więc trochę mnie dziwi jak wiele rozumiem. Ta niezrozumiała część zaczyna się przy kazaniu
wychwytuję pojedyncze słowa i sama sobie układam jego sens.
Zadziwia mnie też to jak często tutaj używają dzwonów
Tradycyjnie dzwony wybijają tutaj kwadranse - 15 minut to 1 uderzenie itd. a o pełnej wybijają 4 razy i zgodnie z godziną (wyobraźcie sobie godz. 12
) potem zaraz jeszcze wybijają melodyjki co trwa dobre 5 minut.
Skoro msza zaczęła się o 9:30 to o 10:00 już dzwonią (ale chyba bez melodyjki), a przy konsekracji i jeszcze w którymś momencie (chyba wcześniej przy "Chwała na wysokości Bogu") wydzwaniają melodyjkę. Przez chwilę zastanawiam się czy to aby na pewno dzwony, czy jednak nie organy bo w zakrystii dojrzałam czyjeś
latające ręce. Nie wiem tylko czy grają na organach, czy ciągną za sznurki dzwonków
Chyba, że jeszcze inaczej to tam działa...?
Pytałam później męża czy w ciągu mszy grały dzwony i stwierdził, że co chwilę coś
waliło.
Na koniec mszy tak się jakoś wyłączam i budzę dopiero kiedy mowa o czwartku. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że to Boże Ciało i w tym dniu też chciałabym uczestniczyć we mszy. Niestety za późno, nie potrafiłam już zrozumieć o której godzinie rozpocznie się msza i procesja. Coś mi świtało, że o 11:00. Nawet po mszy chciałam kogoś dopytać, ostatecznie jednak zabrakło mi odwagi.
Postanowiłam przysłuchiwać się w czwartek dzwonom...
Jeśli ktoś tutaj był w Boże Ciało lub inne takie święta ten pewnie już rozumie zamieszczoną minkę
ale o tym napiszę w czwartek.
Tymczasem uznałam, że skoro na 9:30 dzwony biły o 8:45 i o 9:00 to analogicznie będę nasłuchiwać w czwartek
Po powrocie do domu wypijamy kawkę na balkonie a ja biorę się za książkę. Nigdzie się dziś nie ruszamy. No, jedynie wybieramy się na obiad do pizzerii
Ciao Ciao. Wybieramy pljeskavice - mąż dużą
Ciao Ciao pljeskavica (65 kn), ja małą z serem
punjena pljeskavica sa sirom (60 kn). Do tego piwo dla męża (17 kn) i lemoniada dla mnie (10 kun).
Nie wiemy czego się spodziewać, słowo znane z relacji ale nie zwracałam uwagi czym ta pljeskavica tak naprawdę jest. Menu przetłumaczone jest też na język angielski i kilka innych i wynika z niego, że to mięso coś jak w hamburgerze. Dostajemy ogromne placki mięsa, mój nadziewany serem, do tego pieczone ziemniaczki u męża i frytki u mnie no i sałatka - plastry pomidora, cebuli, sałaty.
Niby dobre, zjadamy całość- ja z ledwością, ale utwierdzamy się w przekonaniu, że chorwacka kuchnia nie jest dla nas. Owoców morza nie lubimy, możemy zjeść tylko wyfiletowane ryby (przy ościach moja cierpliwość się kończy), a mięso tutaj też jakieś takie nijakie. Nie podchodzi nam. To z pewnością nie wina obsługi - po prostu nie ten smak. Za to ziemniaczki i frytki pyszne, prawie tak dobre jak z McD
Po obiedzie wracamy do domu i kontynuujemy byczenie się
wybieramy się jedynie na króciutki spacer wieczorem.