Witam wszystkich i dziękuję za zainteresowanie. Mam cichą nadzieję ,że się spodoba:) i będzie ciekawie
Dzień wyjazdu jak zwykle pracowity. O 4 pobudka - wcześniej by pozamykać wszystkie sprawy w pracy.
Obiecałem żonie,że tym razem wrócę wcześniej i odsapnę przed drogą. Jak zwykle się nie udało. Wróciłem o 17.00 -walizki spakowane, żona naburmuszona
. Szybki prysznic, obiadek, pakowanie auta i o 20.00 w drogę.
Cała podróż przebiegła dosyć szybko, warte odnotowania tylko burza od Śląska do GRAZ:) bardzo ładnie błyskało, ale ten cholerny deszcz ....padał i padał
Chorwacja przywitała nas pięknym słoneczkiem, ale wcześniej zaliczyliśmy wycieczkę krajoznawczą po Słoweńskich wioskach. Korek na granicy i nawigacja nas pokierowała przez "dróżki", czasami miałem wrażenie,że lusterkami zawadzę o parapety w domach,a o tym by zmieściły się dwa auta nie było mowy.
Było ładnie i pięknie - totalne odludzie o świcie.
Na granicy 5 aut - Przejście graniczne Dobovec - nie jestem pewny nazwy. Wkrótce ponownie wskoczyliśmy na autostradę i nagle słyszę w lewym przednim kole "stuk-puk stuk-puk", puszczam nogę z gazu i cisza, dodaję gazu i wali coraz głośniej.Myślę półoś napędowa i może być źle. Po chwili moja luba ,że coś mi stuka w tylnym prawym kole- wiem, w lewym przednim. Za 2 kilometry stacja benzynowa i nie ukrywam,że było we mnie mnóstwo złej energii. Całe szczęście z usterką poradziłem sobie sam, całe szczęście, że się zatrzymałem. Przed wyjazdem kupiłem nowe opony, mechanik źle dokręcił koło, 4 śruby z pięciu mogłem palcami dokręcić i odkręcić
Apartament mieliśmy w miejscowości Pag - nie była to pierwsza linia brzegowa, ale wiedzieliśmy,że plaże miejskie odpadają wiec i tak będziemy jeździć. Miejsce i właścicielka "rewelacja" - zresztą za tydzień, gdzieś o tej porze będziemy się z nią widzieć:)
A dlaczego Pag - dzięki wam kochani forumowicze -i bankowo będę tam wracał - 5 dni to stanowczo za mało
Pag jest idealny dla rodzin z małymi dziećmi
Pag jest idealny do samotnych wędrówek - no dobra-nie jest, jest za gorąco (chyba ,że się wstanie o czwartej rano)
Nie ukrywam,że po tej przechadzce miałem przez 5 dni zakwasy -schodziłem z góry na plażę w takim miejscu, że jakbym skoczył metr do przodu to leciałbym kolejne 30 w dół. Były momenty,że chciałem zawrócić, gdybym stracił równowagę to... nawet żona nie wiedziała gdzie jestem. 40 dychy na karku i taka nieodpowiedzialność.
Frajdy z tego spaceru miałem co nie miara, taki prezent imieninowy sobie sprawiłem. Tylko te owce mnie drażniły - patrzyły i myślały " przylazł i przeszkadza w spokojnej konsumpcji", przynajmniej 100 spotkałem na swej drodze
Jak wróciłem do apartamentu wszyscy jeszcze spali
I małe pytanie do was drodzy forumowicze-właścicielka niestety nie potrafiła udzielić odpowiedzi. Na szczycie tego pasma napotkałem małą budowlę, coś w stylu budki wartowniczej-obserwacyjnej. Biegnie tamtędy szlak - więc pewnie ktoś go przemierzył ( przecinałem ten szlak ze 2 razy). Schodziłem w miejscu w którym co 5 -6 metrów były wbite w ziemię metalowe słupki( takie niskie do wysokości uda, no może pasa) . Słupki były bardzo skorodowane - kiedyś był do nich przymocowany drut kolczasty - teraz leży na ziemi skorodowany jeszcze bardziej niż słupki. Wracając odkryłem,że z drugiej strony pasma słupki też są. Taka jakby granica- do tego ta wartownia w pobliżu. Czy zna ktoś cel tych "fortyfikacji"?
A na powrocie takie cudo w szczerym polu -ciekawe czy działa