Witam wszystkich w mojej ósmej relacji z pobytu w Chorwacji Ta relacja miała nie powstawać w ogóle – tak już mówię od jakichś 3 ostatnich pobytów. Dlaczego? A no dlatego, że na forum jest już mnóstwo relacji i większość miejsc jest pięknie pokazanych na Waszych zdjęciach, ale w sumie pomyślałam sobie, że może kogoś zainteresuje moje spojrzenie na dany skrawek Cro, więc jak zwykle coś tam skrobnę. Spektakularnych odkryć może i nie będzie, za to z pewnością będzie radość z możliwości bycia w Chorwacji i delektowania się sielanką wakacyjną. No i jakoś to forum trzeba utrzymać, bo widzę większe zainteresowanie działem „Jak nie Chorwacja to...”, a w relacjach z Cro pustki...
Tytuł jest dość wymowny i chyba nie zaskoczę tutaj nikogo, że chodzi o wyspę Pag Apartamenty rezerwowaliśmy już na rok 2020, ale niestety troszkę zbyt pochopnie podjęliśmy decyzję (już w maju), że z racji niepewnej sytuacji covidowej, spróbujemy przenieść wakacje na rok 2021. Tak się stało, więc czas oczekiwania był ogromny, żeby w końcu trafić na Pag, ale co się odwlecze...
Takim oto sposobem od 9 do 21 sierpnia roku 2021 byliśmy na wyspie Pag w miejscowości Pag:D
Skład taki sam jak w roku 2019 – my plus nasi znajomi, czyli dwie rodziny 2+2.
Tyle w kwestii informacji formalnych, przejdźmy teraz do konkretnej relacji...
(Niestety zajawki zdjęciowej nie będzie, ponieważ mam tak mało zdjęć, że nie wystarczy mi ich do relacji D)
ODCINEK 1 - 8-9.08.2021 (niedziela/poniedziałek) – Podróż i dojazd na miejsce.
Jeśli ktoś z Was jakimś trafem pamięta moje poprzednie relacje, to pewnie skojarzy, że u nas różnie bywa z autami, którymi jeździmy do Cro. W tym roku na szczęście już od pewnego czasu wiedzieliśmy, że pojedziemy jednym autem ośmioosobowym, które od roku mieliśmy w posiadaniu. Auto sprawdzone, assistance oczywiście wykupiony (bez tego się nie ruszamy nawet 100km od domu), więc pozostaje kwestia spakowania całej ósemki i w drogę.
Wyjeżdżamy w niedzielę 8 sierpnia około 19 wieczorem. Normalnie jechalibyśmy w ciągu dnia, bo ja nienawidzę prowadzić auta i w trasie robi to głównie mój mąż, ale że miał zmiennika w postaci naszego znajomego, więc zdecydowaliśmy się na podróż nocą.
Trasa minęła bez problemu. Dzieci (5,6,8,9 lat) zadowolone, bo zanim usnęły oglądały bajki:
A i nam trasa super minęła, bo jak dzieci usnęły to oglądaliśmy „normalne” filmy. Świetna sprawa! Jak się ogląda ciekawy film, to trasa mija bardzo szybko. Gorzej miał kierowca, ale obaj zgodnie stwierdzili, że wolą prowadzić niż jechać jako pasażer
Na granicy z Chorwacją jesteśmy około godziny 6-tej rano.
Na szczęście stoimy tak może 10-15 minut w mini korku, oczywiście szybkie zerknięcie w nasze dowody i go to the paradise...
Czuję w tym momencie radość, bo już tak długo nas tutaj nie było...
Mijamy wszystkie znane nam już dobrze punkty na trasie:
Mala Kapela:
I dalsza część chorwackiej autostrady:
Cieszę się jak dziecko jak widzę już z daleka moją ulubioną charakterystyczną „górkę”:
Co raz bliżej:
I w końcu jest i on! SVETI ROK!
Temperatura przed tunelem jak na załączonym obrazku:\
Za tunelem widoki nie kiepskie! A jak!
W tym roku jest inaczej, bo most na wyspę Pag, znajduje się niewiele kilometrów za tunelem Sv. Rok, więc szybko zjeżdżamy z autostrady i mkniemy w kierunku mostu, żeby oczywiście móc zrobić sobie zdjęcia:
Sesja fotograficzna jak widać dość wyczerpująca, a my mega zmęczeni po całej nocy i dodatkowo w zbyt ciepłej „nocnej” garderobie, więc pakujemy się do naszego autka i mkniemy dalej...
No i jak tak dalej jedziemy sobie tą wyspą, to wzbiera we mnie pewna niepewność – widoków niemal żadnych, jakieś chaszcze i tataraki po drodze... Kurde nie ma żadnego „łał”, póki co jest tylko myśl: po co ja tu jadę w te złe moce???? Na szczęście przypominam sobie relację CROberto i wiem, że jakoś da się radę im sprostać!
W końcu dojeżdżamy na miejsce. Właściciel siedzi sobie przy swoim stoliczku obok jednego z grillów i oczywiście wita nas rakiją (panów) i czymś słodkim kolorowym (panie). Zakwaterowanie odbywa się bardzo szybko, więc my równie szybko wypakowujemy niezbędne „pierdoły” i ruszamy w jedynym słusznym kierunku:
Woda w Jadranie bajka Mega ciepła, dzieci zachwycone, my również. Widoki też nie klawe:
Radość naszych „starszaków” - tak będę nazywała Kubę (9) i Patryka (8) – nie ma końca.
PS. Maluchy to Ola(6) i Damian(5)
Plaża okazuje się super, nie za duża, miejsca mało, więc i ludzi nie ma zbyt wielu, ale dziś plażujemy po lewej stronie od naszych apartamentów, później będzie tylko lepiej!
Maluchy upodobały sobie naszą dodatkową atrakcję:
Miło było ich tutaj „pilnować”.
Zmęczenie po całonocnej podróży daje o sobie znać, więc zmykamy szybko do „nas” . Trochę nie chce nam się iść na jedzenie do miasta Pag, bo to około półgodzinny spacer z dzieciakami , więc decydujemy, że kupimy jakieś produkty w sklepie, do którego mamy może ze 100 metrów:
I coś na szybko przyrządzimy. Przy takim widoku...
To ja tak poproszę codziennie!
W takcie rozpakowywania walizek dzieciaki szalały w basenie oczywiście. Jedno z nas czworga musiało je co prawda doglądać, ale to nie był żaden problem. Po ogarnięciu naszych maleńkich mieszkanek idziemy pocykać kilka fotek przy „naszym” zejściu do plaży:
I widok na część w stronę centrum:
To był dzień pełen emocji i wrażeń. Jesteśmy szczęśliwi, że po tak długim czasie nieobecności w Chorwacji, możemy znów tutaj być i po prostu cieszyć się tym. Jeśli ma się cudownych ludzi wokół siebie, to nie ma co narzekać: na „przeludnione plaże”, dzikie tłumy, nie takie góry, nie takie miejsce, zbyt mało gór, zbyt dużo cienia, zbyt dużo słońca i etc. Po tym wyjeździe stwierdziłam, że zbyt krótkie mamy życie, żeby narzekać... Cieszmy się chwilą, celebrujmy ją, narzekanie jest dla słabeuszy, którym całe życie coś nie pasuje. Kochajmy życie! A szczególnie wakacje! :D:D