ODCINEK 7 – 16.08.2021 (poniedziałek) – WYNAJMUJEMY MOTORÓWKIWprawne oko wychwyci, że umknął jeden dzień, tj. 15 sierpnia. Celowo nie wrzucam zdjęć z tego dnia, bo po pierwsze mam ich mało i większość nie nadaje się do publikacji, a po drugie, był to leniwy dzień po wczorajszym rejsie, więc standardowo – plaża, obiad, basen. Na miasto też nie szliśmy.
Zatem ten odcinek zacznie się już 16 sierpnia, kiedy wynajmujemy motorówki.
Oczywiście kto wynajmował te łódki wie, że motorówka to zbyt wiele powiedziane, ale jest to całkiem fajne pływadło, którym można popłynąć na dość sporą odległość. Ta łódka z Pagu była chyba najmniejszą jaką do tej pory pływaliśmy, bo wydawało nam się, że ostatnio w Tučepi mieliśmy nieco większą, ale ta też jakoś dawała radę. Podam dla porównania zdjęcie tej poprzedniej.
Łódka z Tučepi:
I ta zieleń Łódka z Pagu:
Wnioski same się nasuwają. Kosztowały przybliżoną cenę, bo ta w Tučepi wtedy 70 eur, a na Pagu chyba 80???
Nie jestem pewna. Zbyt długi czas minął od wyjazdu i pewne szczegóły mi umknęły...
Łódkę mieliśmy zarezerwowaną na dziś i niestety...
to był ostatni dzień przed Borą, a w zasadzie już jej początki. Od razu napiszę, że nie wszystkie cele udało się zrealizować, w zasadzie bardzo niewiele, ale czas miło spędziliśmy i poplażować też się udało.
Wypożyczalnia znajduje się po drugiej stronie miasta Pag, więc to dość daleko, ale od Roberta (CroBerto
) wiem dokładnie gdzie ją znaleźć. Wykorzystujemy również jego pomysł i po łódź idą tylko mężczyźni, a my z dzieciakami mościmy się na pokładzie korzystając z betonowego pomostu znajdującego się w pobliżu naszych app. Oczywiście łódka była zarezerwowana tego samego dnia co rejs Festini, czyli kilka dni wcześniej. To szczyt sezonu, więc żałowaliśmy, że nie mogliśmy skorzystać z wynajmu dzień wcześniej, kiedy jeszcze była lampa...
Chłopaki dostają oczywiście łódkę z dużym opóźnieniem, bo dopiero koło 11, miała być chyba 9.30 gotowa.
... Dostają ostrzeżenie, żeby nie odpływać zbyt daleko, bo na dziś zapowiadali Borę, i może w ciągu krótkiej chwili rozhulać się wiatr. No cóż, już jest dość wyraźny. Bardzo mnie to martwi, bo jak ktoś czytał naszą przygodę z Makarskiej Riviery, to wie, że już mieliśmy małego stracha związanymi z łódką i falami. Kiedy ładujemy się już wszyscy do motorówki krzyczy do nas miejscowy zabezpieczający swój sprzęt wodny przed wiatrem:
„Bura, ne plivati”. Mówimy mu, że skoro już wynajęliśmy to my tylko przy brzegu popływamy. Pan dalej krzyczy: „
Beritnica ne, paskie vrata ne”... Domyśla się, że chcieliśmy tam płynąć... Jak zobaczyłam Jadran z rana i niebo zasnute chmurami, to już wiedziałam, że nici z moich planów, ale trudno. Gdzieś przy brzegu popyrkamy...
Rozpisałam się jak szalona, ale już
płynę do brzegu.
Po zajęciu przez nas miejsc początkowo płyniemy do miasta, w sumie tylko po to, żeby zrobić sobie kółko i wrócić ponownie na naszą stronę:
Jak widać niebo zbyt przyjazne nie jest:
Ale coś na poprawę humoru musi być:
Planujemy płynąć w kierunku plaż Bošany:
I tak też tutaj znajdujemy dla nas ciekawą formację skalną:
Za którą znajduje się mała plażyczka:
Jest pusto, więc zatrzymujemy się na krótki rekonesans:
Plaża nie jest może najpiękniejsza, ale skały bardzo fotogeniczne:
Nasza łódka, którą już pokazywałam:
Trochę czasu tutaj spędzamy. Starszyzna trochę snoorkuje:
Młodsze dzieciaki też mają co robić:
Troszkę tak nam szaro, buro i ponuro... Ale co zrobić? Taki dzień. Wiedziałam gdzie jadę... Czarne moce nie śpią
Po czasie zmywamy się stąd i płyniemy na drugi brzeg... „to be continued...”