Część 3
Dziś z rana lecimy do Skradin na wycieczkę do Parku Krka. Wybraliśmy Skradin z dwóch powodów. Po 1 chcieliśmy odwiedzić miasteczko, po 2 zaciekawiła nas możliwość dostania się do wodospadów łodzią. Z Szybenika nie było daleko. 15 min i już byliśmy na miejscu
Parkujemy na pierwszym strzeżonym, parkingu niedaleko plaży. Płacimy 40 kun ( opłata jednorazowa ) i spacerkiem około 8 min dochodzimy do wejścia głównego. Czekamy około 3 min na kupienie biletu. 110 kn od osoby ( łódka opłacona w dwie strony+ wejście do parku ). Z biletami otrzymujemy mapkę z historią wodospadów w języku polskim. Podążamy za ludem do kolejki na stateczki. Rozkład informuje nas, że rusza jeden statek na godzinę, ale z uwagi, że około 10:00 rano już robiła się niezła kolejka, statki kursowały co 20-30 min. Staliśmy w kolejce około 25 min, przez ten czas zjedliśmy lody, poczytaliśmy o wodospadach i podjęliśmy decyzję, że zwiedzamy tylko Wodospady Krka, bez dodatkowych wycieczek.
Wsiadamy na statek i po około 15-20 minutach spokojnego rejsu dopływamy do parku
Po kilku krokach napotykamy na kontrolerów biletów z elektronicznym skanerem, zostajemy zeskanowani i podążamy dalej. Mijamy restaurację, sklepy z souvenirami i naszym oczom ukazuje się piękny wodospad.
Decydujemy się na przejście przez most i podążanie trasą od prawej do lewej , czyli podążamy za tłumem i przez dobre 5 min przeciskamy się przez zatłoczony drewniany mostek przy wodospadzie, na którym każdy chce mieć zdjęcie, więc im dalej tym bardziej jak w puszce sardynek. Po szybkim wykonaniu zdjęcia, lecimy dalej aby zaczerpnąć oddech
Trasa nie jest skomplikowana, ze spokojem widziałam nawet wózkowych ( chociaż w kilku miejscach pod górkę tachanie wózka z dzieckiem na pewno jest świetnym treningiem ). Po drodze jest wiele miejsc do odpoczynku ( ławki, park, restauracje, toalety, fontanna ze zdatną do picia wodą ).
Węże wodne
zbliżenie
Docieramy do młynu wodnego, w którym spotkamy takie miejsca jak miejsce dla kowala, chałupki ze starymi sprzętami , groty, oraz młyn działający do dziś , który mielił ziarna kukurydzy
Zasiadamy w restauracji na zupie i po kilkunastu minutach ruszamy dalej... przez cały park prowadzą nas bezpieczne kładki.
Miejsce jest bajeczne. Dwa lata temu byliśmy w Plitwicach, tam faktycznie wrażenia są dużo mocniejsze i bardziej zapadają w pamięć, ale uważam że ominięcie Krka tłumacząc, że było się w Plitwicach ,będzie dużym błędem, ponieważ nie można porównywać dwóch odmiennych od siebie miejsc. W każdym znajdzie się coś magicznego.
Jako osoba mocno związana z ludźmi niepełnosprawnymi musiałam zrobić zdjęcie. Myślę, że to książka, która opisuje to wszystko co znajdujemy w naszych ulotkach o parku. Bardzo ciekawe rozwiązanie dla niewidomych, zadawałam sobie pytanie czy jakiś niewidomy decyduje się na tego typu wycieczki, przecież i tak nic nie zobaczy, ale później uświadomiłam sobie, że nie samym wzrokiem chłoniemy piękno. Należy pamiętać, że to co się słyszy i to co czujemy poprzez dotyk daje nam także poczucie, że jesteśmy w urokliwym miejscu.
Dochodzimy do ostatniego punktu widokowego. Widok na mostek, którym godzinę temu mozolnie się poruszaliśmy
Schodzimy z powrotem drugą stroną do wodospadu, gdzie można się kąpać. Cała droga zajęła nam ok 2 h - maszerowaliśmy raczej żwawo
Spacerkiem pewnie byłoby ciut dłużej.
I tak punkt kulminacyjny wodospad i pytanie kąpać się, czy nie kąpać się ?Decydujemy, że odpuszczamy. Wiem, że zaraz otrzymam od was komentarze w stylu " dlaczego się nie kąpaliście?" " jak można było stracić TAKĄ OKAZJĘ ". Odpowiem krótko. Po 1 byliśmy sami we dwójkę z plecakami, w których były aparaty, telefony i portfele z pieniędzmi, a nie było możliwości pozostawienia rzeczy bez opieki. W samotności nie chcieliśmy wskakiwać do wody, bo co to za radocha, jeśli nie można jej dzielić razem z ukochaną osobą. Po 2 mówcie co chcecie, ale woda przy wodospadzie zamienia się w rosołek
W niektórych miejscach gdzie woda jest płytsza można zauważyć tłuste oczka na wodzie po olejkach i kremach, w końcu kąpie się tam codziennie mnóstwo turystów. Może i mamy czego żałować, ale nikt nie powiedział, że kiedyś jeszcze tam nie wrócimy.
Stoimy w 5 minutowej kolejce na powrotny statek i głodni oczekujemy dopłynięcia do portu w celu poszukiwania konoby
Nie trwało to długo...znaleźliśmy przyjemne miejsce w samym Skradinie
Konoba Dalmatino szczerze przez nas polecana !
Po 1 obsługa pierwsza klasa, czułam się jak księżniczka, kelnerzy bardzo uprzejmi i elegancko ubrani.
Po 2 ceny bardzo przystępne ! Cennik poniżej :
Po 3 jedzenie bardzo smaczne !
Zamówiliśmy Dalmatyńską Szynkę oraz Paški sir , czyli tradycyjne przystawki, które trzeba spróbować chociaż raz będąc w Chorwacji + białe wino do kompletu.
Przystawka była przepyszna...
Na obiad zupa pomidorowa ( bo naprawdę lubię zupy z Chorwackich pomidorków )
Mi wystarczyło by nakarmić brzuszek, mój mężczyzna pokusił się o muszle
Powiedział, że to jego najsmaczniejsze muszle jakie miał okazję jeść
Polecamy konobę Dalmatino i podpisujemy się pod nią rękami i nogami ! Łatwo ją odszukać, bo znajduje się na przeciwko kościoła w Skradinie.
Wracamy do Szybenika, odpoczywamy po zwiedzaniu Krka, a wieczorem idziemy na plażę w Szybeniku, którą mamy niemal pod nosem. Piękny z niej widok na miasto i katedrę.
Czas odpocząć, bo kolejny dzień zwiastuje nam nową wycieczkę...
( relacja pojawi się w sobotę )