09.08 - niedziela:
Zmęczeni wczorajszym podróżowaniem śpimy dosyć długo jak na nasze "chorwackie możliwości" (zwłaszcza moje, zwykle przed ósmą budzę się, bo w namiocie nie ma czym oddychać). Możemy się wyspać dzięki całkowicie zacienionej parceli
W świetle dziennym w pełni doceniamy nasz kawałek campingu. Mamy sporo prywatności, podoba się nam:
Inni mają tej prywatności jeszcze więcej, jeśli np. zupełnie zaszyli się w krzakach

:
bo i takie zakrzaczone miejsca zdarzają się na campingu "Kalac". Fajne zwłaszcza dla tych, którzy są bez samochodu.
Idę na przegląd sanitariatów (w świetle dziennym):
Łazienki nie najgorsze:
Podobają mi się zwłaszcza płaskie, szerokie umywalki, na których można poustawiać duuużo kosmetyków

:
Z prysznicami już trochę gorzej; obskurne i niezbyt czyste (nawet zdjęć nie robiłam, bo mi na to nie pozwoliło moje poczucie estetyki

).
Za te pieniądze, które płacimy, spodziewałam się większych "luksusów", choćby takich jak na campie "Grebišće" w Jelsie, który jest sporo tańszy.
Ostatniego dnia pobytu na "Kalacu" odkrywam drugi budynek toalet, nowszy i bardziej estetyczny. Z dokonania tego odkrycia jestem bardziej zła niż zadowolona
Po zjedzeniu śniadanka, idziemy do kiosku (Na campingu znajduje się dobrze zaopatrzony sklep samoobsługowy, kiosk i sklepik z pamiątkami.), żeby kupić mapę wyspy. Wybieramy wydawnictwo "Kartograf", to samo, z którego mamy już świetną mapę Hvaru.
Niestety korčulańska mapa jest nieco gorsza. Nie ma planów miast na odwrocie, a stan dróg jest z 2005 roku. W praktyce niektóre drogi zaznaczone jako szutrowe okazały się już być wyasfaltowane.
Jedziemy na pierwszą wycieczkę po wyspie. Na dzisiaj zaplanowaliśmy sobie dwie zatoczki: Pupnatską Lukę i jakąś uvalę w Zavalaticy.
Do Pupnatskiej Luki do końca dojeżdżamy asfaltem, mimo że na mapie w ostatnim odcinku jest zaznaczony szuter. Zatoczka z góry robi powalające wrażenie:
Zresztą nie tylko z góry

:
Spędzamy tu jakiś czas, opalamy się, nurkujemy, Niestety "życie podwodne" niespecjalne, gorsze niż na Hvarze.
Po jakimś czasie jedziemy dalej, w kierunku Čary i dalej, do Zavalaticy. Tam odbijamy w lewo i szutrową drogą dojeżdżamy do zatoczki Žitna. Jak dla mnie po prostu bajka
Zresztą zobaczcie sami:
Ta zatoczka zrobiła na nas największe wrażenie ze wszystkich, które widzieliśmy na Korčuli. Spędziliśmy tu sporo czasu, wylegując się na skałkach po lewej.
Bardzo nie chcemy opuszczać tego pięknego miejsca, ale zrobiło się już późne popołudnie, a my mamy jeszcze pewien plan.
Kiedyś wyczytałam na forum o campingu w Prižbie. Zamierzamy go sprawdzić, jako alternatywę dla zbyt drogiego "Kalaca" i ewentualnie przenieść się pojutrze. Bez trudu znajdujemy camping "Ravno", który podoba nam się "od pierwszego wejrzenia"

Jest położony w uroczym maslinkowym gaju

(Więcej o campie napiszę, jak tam dojedziemy

)
Postanawiamy wykorzystać czas na "Kalacu" i spędzić dwa wieczory w Korčuli, a potem przenieść się w bardziej odludne miejsce
Zadowoleni z odkrycia, wyruszamy w drogę powrotną. Mijamy pięknie położone Blato (zostawiając jego ewentualne zwiedzanie na kiedyś tam):
Na campingu zjadamy obiadokolację i rozpoczynamy przygotowania do wieczoru w Korčuli

W następnym odcinku: Korčula by night
