Basiulinek napisał(a):Maslinko-ja tez caly czas podrozuje z Toba i ogladam nieznane zakatki.Wiec nie miej watpliwosci,ze nikt tu nie zaglada
I pisz dalej!! Pa!
Dzięki,
Basiulinku
Aniu, nie obawiaj się wysp! Tak jak pisała już
Mdziumka, uważam, że Hvar czy Korčula są na tyle duże, że dają swobodę przemieszczania się. Jest tam wszystko niezbędne to prawdziwego wypoczynku
No to jedziemy dalej!
08.08 - sobota:
Nadszedł dzień opuszczenia Hvaru. Wyjazd wypadł nam akurat w sobotę, co nie było najmądrzejszym pomysłem, o czym mieliśmy się przekonać już wkrótce...
"Po drodze" chcemy jeszcze zajrzeć do Humaca, opuszczonej wioski, która, według tego, co wyczytaliśmy na miejscu, ożywa raz w roku, w dzień św. Patryka
Miejscowość ta jest obecnie takim muzeum na wolnym powietrzu, czymś w rodzaju "skansenu wsi dalmatyńskiej"
Na początku mijamy konobę, która nie jest wyłącznie do oglądania; można się też tu posilić:
W jednej z "uliczek" spotykamy osła
:
(Ma skrępowane nogi
)
Białe kamienne domy prezentują się niezwykle urokliwie:
Po krótkim rekonesansie Humaca, ruszamy w dalszą drogę, w stronę Sućuraja.
Zbliżamy się do miasteczka i... stajemy w dłuuugim korku do przystani promowej. No to już mamy nauczkę: nie wyjeżdża się w sobotę (dzień zmiany turnusów)! Początkowo jestem wściekła na siebie, na męża, że mogąc opuścić camping kiedykolwiek, wybraliśmy akurat ten dzień i teraz stracimy kilka godzin w oczekiwaniu na prom.
Najgorsze jest to, że nie jest to ostatnia nasza przeprawa dzisiaj, potem czeka nas jeszcze prom na Korčulę...
Idę się wykąpać i emocje opadają. (Chociaż woda w zatoce w Sućuraju nie jest najczystsza.)
Przed nami około 80 samochodów, a prom właśnie odpłynął. Szacujemy, jak długo, mniej więcej, będziemy czekać. Promy kursują co 45 minut (dwa razy częściej niż w rozkładzie!), a każdy jednorazowo zabiera około 30 samochodów. Zmieścimy się prawdopodobnie na trzeci z kolei prom. Jak się potem okazuje, nie pomyliliśmy się. W sumie czekaliśmy ponad dwie godziny. Obawiałam się, że będzie gorzej...
Sućuraj nie należy do szczególnie pięknych miejscowości. Jednak marina nie jest najgorsza, może się podobać:
Ładnie wkomponowana w nabrzeże restauracja rybna:
Około 15:00 wsiadamy na prom:
(Charakterystyczna "hvarska latarnia" w tle
)
Do przejechania mamy kawał drogi. Robimy oczywiście kilka przystanków. Pierwszy już na parkingu przy Baćinskich Jezerach, żeby trochę "pofocić":
Potem w Neum:
zatrzymujemy się na tankowanie (najtańsza benzyna w tej części Europy!).
Wjeżdżamy na Pelješac
Byliśmy już na półwyspie kilkakrotnie, ale po raz pierwszy rzuca nam się w oczy, że jest tu aż tak zielono; nieporównywalnie do innych miejsc w Cro:
Musimy tu kiedyś przyjechać na dłużej! Szczególnie urokliwe wydają mi się okolice Trstenika.
W Orebiću robimy zakupy w Konzumie. W sklepie klientami są praktycznie sami Polacy
Niesamowite!
Dochodzi 19:00, kiedy dojeżdżamy do przystani promowej:
Przed nami mała kolejka, samochody ustawiają się w kilku "ogonkach". Zaczynam się martwić, co będzie, jeśli najpierw pojadą ci z lewej (którzy przyjechali po nas, ale ustawili się w osobnej kolejce). Nie wiemy, jakie zasady tu panują, ale według nas, powinni wpuszczać najpierw nasz ogonek.
Biegnę do kasy po bilety. Najbliższy prom za pół godziny. Jesteśmy strasznie głodni, więc w budce z fast foodem kupujemy jeszcze po hot-dogu.
Za jakieś 20 minut widzimy go... Jest ogromny!:
Nigdy nie płynęliśmy takim wielkim promem. Przestajemy się bać, że się nie zmieścimy
Wjeżdżamy na sv. Krševana (Czyżby to był św. Krzysztof
) około 19:30. Jego pokład to ogromny hangar, wszyscy się mieszczą
:
Wychodzimy na górę i zajmujemy miejsca. Wieje tak bardzo, że po raz pierwszy (i ostatni!) w Cro wkładam kurtkę
Silniki zapuszczone i nagle...okropny gwizd! Sygnał do odpłynięcia. Biedne bębenki nasze!
Płyniemy niemal o zachodzie słońca
(Jednak są jakieś plusy tak późnej pory przeprawy.) Dodatkowo włączają nam dalmatyńską muzyczkę... Jest bosko! Do tego wszystkiego takie niesamowite widoki miasta Korčula:
Dobijamy do przystani Dominče i jedziemy szukać campingu "Kalac". Ledwo ruszamy, a już jesteśmy na miejscu
Camp jest bardzo blisko od promu. Idziemy do recepcji i pytamy o wolne miejsca. Starszy pan, mówiący trochę po angielsku, a trochę po chorwacku, od razu daje nam numerek z miejscem parceli.
- Czy to jedyne wolne miejsce? - pytamy. Mężczyzna mówi, że tak. (Później okazuje się, że nie było to prawdą.)
Cóż, nie mamy wyboru. Jest już późno (po 20:00) i powoli zapada zmrok, nie chce nam się szukać innego campingu. Na wszelki wypadek idziemy jednak zobaczyć nasze miejsce. Na szczęście podoba nam się. Wracamy do recepcji, dowiadujemy się, że będziemy płacić około 208 kun za dobę
To prawie dwa razy tyle co na "Male Čiste"! Ale trudno, zostajemy!
Płaci się tu, jak się okazuje, głównie za lokalizację blisko starówki Korčuli. (Bo standard campingu, np. toalet, nie jest aż tak wysoki; moim zdaniem nieadekwatnie do ceny.)
Ale o życiu na campie i zatoczkach na Korčuli napiszę już w następnym odcinku