06.08 - czwartek:Dzisiaj jedziemy na południową stronę Hvaru, żeby pozwiedzać tamtejsze zatoczki i trochę poplażować
Najpierw jednak zatrzymujemy się w wiosce Pitve (miejscowość przed tunelem). Nie zrobiliśmy tego dwa lata temu, a potem żałowaliśmy. Tym razem naprawiamy błąd i jesteśmy urzeczeni pięknem wąskich uliczek. Zresztą sami zobaczcie, jak tam ładnie:
Kamienne domy i wijące się winorośle pięknie się ze sobą komponują.
Sporo tu domów na sprzedaż. Nam bardzo spodobał się taki o powierzchni 400 metrów
:
Ciekawe, ile kosztuje
Spacer po Pitve jest bardzo przyjemny, ale pora ruszać dalej, bo znowu się nie opalimy
Musimy oczywiście pokonać tunel. Nie jest to dla nas tak emocjonujące przeżycie, jak za pierwszym razem, chociaż czujemy mały dreszczyk na plecach, kiedy tak jedziemy w ciemnościach:
Postanawiamy zacząć "zwiedzanie" od Svatej Nedjelji. Zmierzamy w stronę wioski, podziwiając widoki:
Mijamy zjazd na "Kamp Lili" i spalone połacie lasu
:
Dojeżdżamy do Sv. Nedjelji i idziemy trochę w lewo, na skałki:
Znajdujemy wybetonowany kawałek, na którym można się wygodnie położyć i wskakujemy do wody. "Życie podwodne" rewelacyjne!
Pstrykamy trochę fotek naszym aparatem firmy Bosch
(Jutro chyba je wreszcie zawieziemy do fotografa.)
Potem na karimaty, książeczka i pięknie jest
Niestety po jakimś czasie zaczyna się chmurzyć. "Zwijamy się" i jedziemy dalej, a raczej wracamy w stronę tunelu.
Po drodze mamy "Kamp Lili", więc zjeżdżamy. Droga wiedzie stromo w dół. Camping opisywała już
Mdziumka w swojej
relacji. Ja dorzucę jeszcze nasze fotki pięknej zatoczki przy campie:
A oto i sam camping:
Robi na nas dobre wrażenie - jest zacieniony, ładnie położony, ma śliczną plażę. (Przynajmniej z góry wygląda bardzo zachęcająco. Niestety nie schodziliśmy, bo mąż martwił się o auto, które zaparkował nie najszczęśliwiej.) Tylko trochę tu ciasno, namiot przy namiocie. Ale trudno się dziwić, to szczyt sezonu. Ceny są bardzo atrakcyjne: 8 euro za osobę, nie doliczają samochodu ani namiotu. Jeśli przyjdzie nam kiedyś ochota zakosztować w pełni "zatunelowego Hvaru", to pewnie tu przyjedziemy
Teraz pora ruszać w dalszą drogę, do Ivan Dolac. Zjeżdżamy do miejscowości i przeżywamy rozczarowanie. Mimo najszczerszych chęci nie udaje nam się tu zaparkować. Wrażenia nijakie, bo też nic to nie zobaczyliśmy, trochę szkoda...
W Zavali też mamy pecha, wszystkie miejsca parkingowe w miarę blisko morza są zajęte, a zatrzymać się gdzieś dalej i iść kilometr nam się nie chce.
Nasz wyjazd na południową stronę Hvaru nie należał do szczególnie udanych. Aby w pełni cieszyć się uroki plaż Ivan Dolac czy Zavali, trzeba tam po prostu mieszkać. Inaczej kombinuje się ze znalezieniem miejsca parkingowego i niewiele czasu pozostaje na cieszenie się słońcem i morzem.
Postanawiamy wrócić na naszą przycampingową plażę, do zatoczki Mina, która zresztą bardzo nam się podoba, a w której spędzamy tak mało czasu, bo ciągle zwiedzamy inne "uvale"
Nie byłabym jednak sobą, gdybym po drodze nie namówiła męża na krótką wizytę we Vrboskiej
Ale o tym w następnym odcinku