Po blisko 2 tygodniach pobytu w Dhermi wybraliśmy się w drogę powrotną. Tym razem trasa była następująca: kierujemy się na kilka dni do Sarandy, zwiedzamy Butrint, Blue Eye i plażujemy. Potem przekraczamy granicę z Grecją. W Grecji planowaliśmy 2 noclegi na Chalkidiki, ale zabrakło czasu, więc przejeżdżamy Grecję i nocujemy w Serbii by na drugi dzień za jednym razem wrócić do Polski.
Wyjeżdżamy z Dhermi po długim śniadaniu i długim pożegnaniu z rodziną właściciela hotelu
Po drodze, na wysokości Porto Palermo możemy zobaczyć jakie kwiatuszki mają agawy:
prawda, że nieduże?
Im bliżej Sarandy, tym więcej Polaków. Na parkingu przy przystani:
agawy podziwiał konwój 4 samochodów z PL (3 z Rzeszowa i mój śląski)
Jadąc malowniczymi trasami spotykamy rodaka "zza miedzy" na szybie miał naklejkę CRO.PL
Mieliśmy szczęście spotkać się kilka razy - na stacji benzynowej, w restauracji przy Butrincie. Pozdrawiamy!
Jak na Albanię Saranda to dość duże miasto. Hotel celowo rezerwujemy na obrzeżach, żeby mieć troszkę spokoju w nocy, łatwy wyjazd z miasta w kierunku dalszych celów podróży, a jednocześnie móc dojść w 15 minut do centrum. Trudno mi polecić wybrany hotel KENT, mimo że ma wysokie notowania na booking.com, dla mnie był nieciekawy. Bardzo ciasne pokoje, osprzęt łazienkowy najtańszy jaki można kupić, plastikowe krzesła na balkonie popękane. Śniadanie od 8.00 ale jeszcze o 9.00 nie było gotowe.
Co kto lubi. Nam Saranda nie przypadła do gustu po pobycie w Dhermii, gustujemy w spokojniejszych miejscach. W Sarandzie za to udało się nam kupić ciekawe pamiątki z Albanii.
Saranda nocą:
Wybraliśmy się też do "polskiego" miasta w Albanii, do Ksamil. Przyjechaliśmy poplażować, ale przyjeżdzając po godzinie 10 zapomnijcie o miejscu parkingowym przy plaży. Plaże bardzo zawalone, pełno ludzi, ciasno. W knajpach menu po polsku.
Na stacji benzynowej wielki napis WITAMY. W licznych marketach samoobsługowych słychać klientów mówiących po polsku. Fajna miejscowość, ale trochę syfiato, pełno dziwacznej zabudowy, płaski teren. Dhermi zdecydowanie przyjemniejsze. Wolę plaże z małymi kamykami ale puste niż piasek i ścisk jak we Władysławowie. Nie wiem czy to nie czasem polska specjalność ściskanie się na plażach jeden przy drugim, parawany i rezerwowanie miejsc ręcznikami?
Plażowaliśmy na plaży pomiędzy Sarandą a Ksamil (plazhi i pasqyrave). Na plaży jedna knajpka, średnio droga ale z parszywym jedzeniem, które okupiłem dłuższym pobytem w ubikacji. Raz się zatrułem w Albanii i właśnie tam. Tam gdzie dużo turystów zawsze jest syfiato niestety. W Budvie było podobnie. W Dhermi, w Himare mało turystów to i większa konkurencja restauracji, hoteli itd.
Będąc w Sarandzie nie sposób nie odwiedzić ciekawego miejsca - Blue Eye (alb. Sari i kalter).
To źródło wody, bijące spod ziemi z 50 metrowej jaskini. Woda wypływa z prędkością około 7m3 na sekundę, więc zaraz za źródłem tworzy się duża rzeka. Woda ma około 10 stopni C, ciężko w niej ustać taka jest zimna, ale mimo to byli śmiałkowi, którzy w niej pływali.
fauna i flora:
odważna dziewczyna, może zimna woda ujędrnia ciało? to ma potwierdzenie w załączonym obrazku
Troszkę danych "technicznych":
woda aż "kipi":
Kolejnym celem podróży był półwysep Butrint, otoczony słonym jeziorem.
Butrint to ruiny osady z 2500 lat historii. Założyli ją Grecy, później żyli tam Rzymianie, Wenecjanie, a na końcu Turcy, no i wtedy osada popadła w ruinę. Miejsce godne odwiedzenia. Mimo upałów fajnie się je zwiedzało bo drzewa dają cień.
Zwiedzania tak na 2 godziny.
zachowały się mozaiki:
w podziemiach jest też fajne mini muzeum:
na koniec krótka videorelacja z tego odcinka wakacji:
https://www.youtube.com/watch?v=TPXt5hfZCucPo krótkim pobycie w Sarandzie, stwierdziliśmy że urlop się kończy i czas wracać do pracy.
Wracaliśmy w 2 etapach z noclegiem w Serbii.
Droga minęła spokojnie, jednak:
Zgubiłem się w Salonikach. Jadąc głównymi drogami wyłączyłem nawigację, szukając drogowskazów na Skopje lub Macedonię. Jadę i patrzę na tabliczki MAKEDONIA i po jakiejś godzinie dojeżdzam do lotniska MAKEDONIA w Skopje
Wstyd. Godzina straty, ale morze egejskie zobaczone
Zostałem oszukany na stacji w Macedonii na podobno stary numer. Podjeżdzam na stację, pytam czy mogę płacić kartą. Tak OK. Tankuje do pełna. Podchodzę do terminala. Pada stwierdzenie, że karta nie działa, nie łączy się. Podaję drugą kartę i to samo. Pytam co proponują bo nie mam ich Dinarów. Pada propozycja zapłaty w Euro i tu popełniam błąd, Miałem odpowiedzieć, że nie mam euro, wtedy "sprawdziliby" raz jeszcze i okazałoby się, że jednak działa. Ja zapłaciłem w Euro po BARDZO niekorzystnym kursie. Na szczęście mam mały bak i tankowałem jakieś 40 litrów.
W Serbii mijamy mnóstwo uchodźców idących poboczem autostrady. Kobiety, dzieci, ale głownie faceci w wieku poborowym. Śmiem twierdzić, że nas europejczyków niebawem czekają problemy.
Granica Serbia - Węgry, postój 1,5 godziny i oglądanie zawartości bagażnika i wnętrza pojazdu.
Na granicy stoimy obok polskiej lawety z praktycznie nowym fordem galaxy na pace. Zepsuł się w Grecji.
Wakacje zakończyliśmy. Mimo, że trwały blisko 3 tygodnie, to mamy niedosyt że za krótko.
Budżet wyprawy - około 6 tys zł, w tym 1,5 tys na benzynę.
Na liczniku przybyło 4200 km.