Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 2010.

We Włoszech znajduje się najstarszy na świecie uniwersytet, jest nim założony w 1088 roku Uniwersytet Boloński. Na terenie Włoch znajdują się 2 słynne wulkany: Etna i Wezuwiusz. We Włoszech trzykrotnie odbywały się igrzyska olimpijskie w latach 1956, 1960 i 2006. We Włoszech znajduje się 50 obiektów światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Modena we Włoszech to prawdziwa stolica samochodów sportowych, mieści się w niej 5 fabryk luksusowych samochodów sportowych: Ferrari, Maserati, Lamborghini, Pagani i De Tomasso.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 18.09.2013 10:34

tośmy se, Tonny, pokadzili... 8)
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14008
Dołączył(a): 14.01.2012
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 18.09.2013 10:38

Krystof napisał(a):tośmy se, Tonny, pokadzili... 8)


No, no :)
A teraz - pisz dalej :)

(i opisuj foty) ;)

:papa:
kataryniarz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 539
Dołączył(a): 28.06.2011
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) kataryniarz » 18.09.2013 10:39

Czytam, oglądam i notuję :hut:
krutom
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3385
Dołączył(a): 16.06.2006
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) krutom » 18.09.2013 11:50

Krystof napisał(a):
krutom napisał(a):
tony montana napisał(a):Krystofie! :)

Toż to wyżyny i szczyty najwyższe kunsztu opisów zdjęć 8O 8) :boss: :mrgreen:




Bunga, bunga jest super :!: :mrgreen:


Myślę, że zdecydowanie ciekawiej, niż np. tak:

Mijamy Piazza della Signoria...


ZDECYDOWANIE ciekawiej :idea:

Wersja "Bunga, bunga jest ciekawsza, a dostep do wiki maja wszyscy.

Czekam dalszego ciągu.
Mam jeszcze jeden dzień do wyjazdu.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 18.09.2013 17:01

to Ci jeszcze krótko Sienę wrzucę...

ale zacznę od Sieny z 2010...

Dojazd do Sieny nie nastręczał kłopotów. Na włoskie drogi ponarzekać mogą jedynie Niemcy, jako naród kierowców rozbestwionych gęstą siecią autostrad. Normalny użytkownik dróg regionalnych czuje się we Włoszech, jak u siebie - drogi są kręte, mają przewężenia, dziury i ostre zakręty. Do tego kierowcy, im niżej na południe, jeżdżą coraz gorzej, choć w ich odczuciu zapewne lepiej.
Jedziemy więc spokojnie, w sposób adekwatny do pojazdu, jakim się poruszamy. Vany mają bowiem to do siebie, że kołyszą się na boki i nie lubią zakrętów.
Do Sieny dojeżdżamy na około 12.30, czyli po godzinie.

Parking w Sienie

Z parkingiem to od razu mieliśmy szczęście! W nawigację wbiłem sobie ulicę z docelową atrakcją - Piazza del Duomo z katedrą, która nas rzuciła na kolana, a której źle zrobione zdjęcie prezentuję poniżej.


Obrazek

No więc przemy prosto na stare miasto, coraz bliżej i bliżej. Przecież nikt z nas nie wygrał nóżek na loterii, żeby - jak jakieś ciecie - dymać z parkingu kilometry do duomo i na Il Campo!

Cieszymy się więc strasznie, że to już blisko i że jeszcze nie było żadnych zakazów wjazdów, a liczne szyldy zachęcają, by skręcić na któryś z parkingów! No i wreszcie jest - ten wybrany podziemny parking, tuż pod murami starego miasta! Podziemny - przecież nie zostawię auta w pełnym słońcu, jak jakiś frajer-pompka!

Impresja na temat parkowania w Sienie

Stoję więc pokornie w kolejce, przychodzi moment pobrania biletu. I nic -bilet nie wyskakuje, a szlaban nie podnosi się. A co teraz? Wtem coś do mnie gada z głośnika. Nie słucham, bo - primo - mówi po włosku, a secundo - myślałem, że to nieważny głos z taśmy. No więc trąbie na bezosobowy szlaban i wciskam dziesiątki razy guzik automatu do biletów. A głos szczeka do mnie nadal, ale jakoś tak, jakby osobiście i z zaangażowaniem! Skumałem, że bezpośrednio do mnie gada i wykoncypowałem, że wjazd, przy którym stoję stał się chwilowo nieczynny. Mówię do żony "aha, pewnie się tu zapełniło, pech. Musimy jechać do wjazdu 2 metry obok". No i wychodzę, pokazuję po włosku kierowcom, że "sorry - musimy się wszyscy wycofać do drugiego wjazdu, bo tu już nie wpuszczają!".

No i wycofujemy się (na szczęście tylko z 5 aut się za nami ustawiło) i hyc - już jesteśmy przy drugim wjeździe, już wciskam guzik, już czekam, aż szlaban ukłoni się w górę.

A tu jak na mnie nie wrzaśnie głośnik! Że co ja sobie wyobrażam, że przecież przed chwilą mnie ten głośnik przepędził, a ja znów się pcham gdzieś indziej i, że nie wpuszczą! A tymczasem patrzę - tam, gdzie staliśmy poprzednio auta znowu sobie jadą!

O Jezu, jak ja się wtedy zdenerwowałem! W sumie, to niewspółmiernie do sytuacji, ale ogromnie! Czego ja temu głośnikowi wtedy nie powiedziałem! O Monte Cassino, o obcokrajowców złym traktowaniu, o chamstwie. W różnych językach i na różne tematy. Bo zeźliło mnie, że inni sobie wjeżdżają, a ja mam się wycofać! Tak jakośpo ambicji mi chyba za bardzo pojechali z tego kukuruźnika.

I do dziś nie wiem, dlaczego!? Tak sobie myślę, że chodziło może o wysokość auta (deska na dachu), ale to chyba słaby argument ...
Aż wstyd, jak to wszystko sobie przypominam, trochę mnie wówczas poniosło ...

No i miało to, niestety, swoje reperkusje: kilka dni później słyszę w aucie taki oto monolog czteroletniego synka, który bawił się we Frania i Benia, czyli braci koala: "Franiu, faking szit, zepsuł nam się samolot"/ "idę, Beniu - o faking szit, trzeba go naprawić" ...

Kara nas spotkała z resztą też od razu i to w wielu postaciach:
- przez kolejne 40 minut jeździliśmy po Sienie - góra dół góra dół, bo to miasto na wzgórzach sobie spoczywa, w poszukiwaniu jakiegokolwiek miejsca do zaparkowania,
- w końcu daliśmy za wygraną i odjechaliśmy kilka kilometrów od starówki na jakieś nowoczesne osiedle i zaparkowaliśmy pomiędzy szkołą, a bankiem,
- cofając zrobiłem sobie wielkie wgniecenie z dziurą na wylot w zderzaku,
- dojście do starego miasta było baaaardzo długie i z bardzo poważnym błądzeniem - chodziliśmy w górę i w dół po schodach przy stadionie, przedzieraliśmy się przez jakieś dziury w płotach i sterty śmieci po targowisku ...
- zmęczeni nie mogliśmy znaleźć ani duomo, ani placu muszlowego ...
- a na koniec nie mogliśmy znaleźć tej cholernej drogi powrotnej, bo znowu zaufałem elektronice i wbiłem sobie miejsce w nawigację telefonie, tyle, że nie wbiłem!

To wszystko było za karę i słusznie. Ale za to katedra (6 euro za parę dorosłych, dzeci za darmo) była zdecydowanie w nagrodę!

Katedra

Z odnalezieniem katedry i kupnem biletów też z resztą było wesolutko. Bo sieneńską duomo zaszliśmy od tylca i podziwialiśmy ją od tej właśnie strony, przysiadając na schodkach pełnych innych turystów. Szczęściem zachciało nam się wejść do środka, a bogato zdobione drzwi tylne były zamknięte. Obeszliśmy więc katedrę dokoła, dzięki czemu naszym oczom ukazał się widok, jak na zdjęciu powyżej.

Stanęliśmy karnie w malutkiej kolejce do środka. We drzwiach, osoba specjalnie w tym celu zatrudniona, poinformowała nas, że bilety kupuje się gdzieś indziej - w innym budynku. Dziwnie to sobie wymyślili.
To wszystko stawało się jednak nieważne w momencie przekroczenia progów świątyni. Zobaczcie sami!

Obrazek
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 18.09.2013 17:04

No a teraz z 2012!

Czyli dzień czwarty!

Nie wiedzieliśmy dokładnie, czy chcemy zostać w Sienie na campingu (http://www.sienacamping.com/), czy lepiej odwiedzić to miasto przejazdem.
Poszliśmy więc na żywioł!

I znów, jak przed dwoma laty, parliśmy do przodu, jak najbliżej miasta, by jak najmniej natrudzić się dochodzeniem do centrum w upale.

No i jak poprzednio – miejsca nie było, ale były za to ogromne korki, zatłoczone miasto, nerwówka… Parkingi pozajmowane, uliczki nieprzejezdne, stan permanentnego trąbienia, gorąca i zwątpienia.
Stan, który spowodował, że po około godzinie poszukiwań odpuściliśmy – „nie zostajemy w Sienie”. Po tym postanowieniu opuściliśmy centrum i ruszyliśmy na poszukiwania drogi wychodzącej z nieprzyjaznego zmotoryzowanym turystom miasta!

Jakież było nasze zdziwienie, gdy nagle zobaczyliśmy, że jesteśmy na znanym nam placu!
Pokażę go na dwóch zdjęciach, bo to dla nas bardzo ważny plac…

Obrazek

Obrazek

Na placu z bankiem, szkołą, boiskiem, placem zabaw i parkingami! Na placu, na który trafiliśmy dwa lata temu całkiem przypadkiem, utrudzeni szukaniem jakiegokolwiek miejsca na postawienie samochodu! Na placu, gdzie dwa lata temu grzmotnąłem zderzakiem w słupek, czego ślad mazda nosi do dziś dnia! Ot takie pamiątkowe wgniecenie, które z sentymentu nie zamierzam usuwać !

No i zostaliśmy w Sienie!
No bo mamy parking, wiemy, jak iść do centrum, wiemy, gdzie jest darmowy, szkolny kibelek, wiemy, gdzie zaraz kupimy lody.
Oby się tylko tym razem nie zgubić!
Oby wbić w telefon miejsce, gdzie zaparkowaliśmy!
I wbiłem. I poszliśmy. I zjedliśmy lody. I weszliśmy do miasta.
A jak już weszliśmy, to się zgubiliśmy.
Dziwnego coś jest w tej Sienie, że tak łatwo się w niej zgubić…
A gps nie działał, bo nie było zasięgu.
Ale Siena i tak była ładna…

Jej muszelkowy plac z ratuszem…

Obrazek

Obrazek
No i bajeczna katedra ze swoim przepięknym wnętrzem

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A powrót na placyk wcale nie okazał się skomplikowany! Polecam ten placyk z bankiem, szkołą i parkingiem!
Daję go Wam w prezencie – jest o tutaj: http://goo.gl/maps/jcb6m

Zawsze jest na nim miejsce, bardzo łatwo z niego wyjechać na autostradę. Wystarczy skręcić w prawo i już się prawie jest.

W Sienie na noc nie zostaliśmy.
To jedno z najpiękniejszych włoskich miast, ale obraziliśmy się na nie. Poszło o ten parking…

No i w dodatku było na tyle wcześnie, by jechać dalej śladami sprzed dwóch lat…
Do Orvieto, na camping nad jeziorem Bolsena http://www.blucamping.it/index.htm
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 19.09.2013 14:07

Tym razem do Bolseny dojechaliśmy z łatwością, czyli bez komplikacji i gubienia się. Autostrada, zjazd, kierunek Bolsena. Łatwe.

Po drodze majaczyły nam w oddali piękne miasteczka na stromych wzgórzach, które być może odwiedzimy za trzecim podejściem do Włoch?

Z małymi przeszkodami odnaleźliśmy „nasz” camping i tradycyjnie (niezgodnie z zasadami campingu) zaparkowaliśmy auto przy parceli. Tradycyjnie nikt nam nie zwrócił uwagi. Tradycyjnie nie tylko my tak zrobiliśmy…

Obrazek


Na campingu nieco się zmieniło – powstało „miasteczko” kilkunastu domków. Poza tym – bez zmian.

Camping ten z czystym sumieniem polecam osobom ceniącym sobie spokój, bo jest tam spokój i cisza. Zdecydowanie jest to miejsce na senny letni wypoczynek z dala od zgiełku. Mieszkańcy namiotów i przyczep wegetują pogrążeni w lekturze książek, zalegają przy dużym i najczęściej pustym basenie…

Obrazek

Obrazek

… oddają się urokowi rowerowych wycieczek, a wieczorami okupują jedyną restaurację, która serwuje proste, smaczne dania. Naturalnie i tym razem zechcieliśmy się o tym przekonać organoleptycznie.

Obrazek

Z jednej strony (nazwijmy ją północną) camping kończy się łączką z basenem.
Od strony południowej ograniczony jest natomiast jeziorem Lado di Bolsena, które tym razem postanowiliśmy wypróbować jako miejsce wodnych uciech.
Pomimo wzorowego nastawienia kolor wody i plaża nie zachęcały jednak do dłuższego pobytu nad jeziorem…

Obrazek

Obrazek

Po krótkiej kąpieli, podczas której bacznie uważałem, by nie stracić z oczu dzieci, bo pod wodą były praktycznie niewidoczne, wysuszyliśmy się i ruszyliśmy na spacer po okolicy, czyli przez płot nad brzegiem jeziora na sąsiadujący z naszym camping.
Wycieczka nie trwała zbyt długa, bo była – mówiąc oględnie – mało fascynująca.

Sąsiedni camping również nie był – o dziwo, pomimo dużej powierzchni był ciasny i zatłoczony. Nie mogliśmy wyjść z szoku, dlaczego? Ten nasz był spokojny, pustawy, tani, z fajnym basenem… dlaczego zatem przybysze lokowali się w tym kilkadziesiąt metrów dalej? Nie wiemy tego do dziś.

Podczas dwóch wieczorów spędzonych na campingu w Bolsenie planujemy dalszy pobyt. Plany mamy mało ambitne – tutaj pójść na spacer po okolicy, następnie zwiedzić Orvieto i wyruszyć do Orbetello, by zobaczyć statek, który zimą zatopił równie sentymentalny, jak tchórzliwy kapitan Costa Concordia - Francesco Schettino.

Bo, mimo licznych zalet, traktujemy nasz senny camping jedynie tranzytowo – jest przystankiem pomiędzy Toskanią a Lacjum i drogą na południe.
No i miejscem, z którego chcemy ponownie odwiedzić katedrę w Orvieto – protoplastę katedry w Sienie, która powstała tylko po to, by pokazać, że Sieneńczycy zbudują niby taką samą, ale okazalszą.

Orvieto…

Obrazek

Siena…

Obrazek

Szkoda tylko, że parkingów takich Sieneńczycy nie pobudowali, jakimi szczycić się może małe, urocze Orvieto….
Ostatnio edytowano 19.09.2013 17:44 przez Krystof, łącznie edytowano 1 raz
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14008
Dołączył(a): 14.01.2012
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 19.09.2013 14:21

Krystof bardzo ładnie wyszły Ci dwa ostatnie zdjęcia, wiem z autopsji, że musiałeś się nieźle nacofać i poczekać, aż NIKT NIE PRZECHODZI akurat, żeby pyknąć takie ujęcie całości

:mrgreen: :boss:
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 19.09.2013 14:28

wystarczyło wejść żonie na barana... :mrgreen:
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 19.09.2013 17:37

Podczas dwóch wieczorów spędzonych na campingu w Bolsenie planujemy dalszy pobyt. Plany mamy mało ambitne – pójść na spacer po okolicy, podjąć próbę wykąpania się w jeziorze, zbadać możliwości popływania na tymże na desce, zwiedzić Orvieto i pojechać do Orbetello, by zobaczyć statek, który zimą zatopił równie sentymentalny, jak tchórzliwy kapitan Costa Concordia - Francesco Schettino.

Dzień (piąty już jakby był, zatem…) szósty

Z Orvieto zapamiętałem głównie to, że próbując się z niego wydostać, wjechałem niechcący w jakąś uliczkę o nachyleniu… z 90 stopni i szerokości z półtora metra, jeździłem pod prąd szukając wyjazdu z miasta, niemalże jeżdżąc po palcach Włochów oglądających w swych malutkich domach telewizję. Jakoś tak mnie więcej to było…

No bo cóż jeszcze…
Wjechaliśmy do miasta tą samą drogą, co poprzednio, zaparkowaliśmy na tym samym wielkim, kilkupoziomowym parkingu, z którego wiodły widny i ruchome chodniki prosto do centrum miasta.
Te chodniki kończą się wewnątrz kamiennicy, z której wychodzi się, jak gdyby nigdy nic na niewielki placyk, niedaleko którego można sobie na przykład zjeść lody.

Obrazek

A plac główny i katedra?

Niezmiennie przepiękne! Skąpane w słońcu, z licznymi detalami, od których wręcz nie można oderwać wzroku…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Jeśli będziemy jeszcze sobie jeździć po Włoszech, to na bank odwiedzimy i senny camping nad czarnym jeziorem i piękne bezpretensjonalne Orvieto!

Kolejny dzień miał natomiast przynieść moc atrakcji przyrodniczych!

Zaplanowaliśmy bowiem trasę z Bolesny do Orbetello, która miała zawinąć do Pitigliano (zwiedzanie miasteczka), Saturni (kąpiele) oraz do etruskich nekropolii.

Jednym słowem „droga SS74”, czyli trasa ze wchodu na zachód z uwzględnieniem licznych wycieczek na północ i południe.

Plan ten zrealizowaliśmy częściowo.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 19.09.2013 17:37

Dzień siódmy, sobota 14. lipca

Sorano

Camping opuszczamy o 9.20. Pierwszą atrakcją miały być nekropolie. Wiedzieliśmy, że są w okolicach Sorano. Jednakże po drodze nieco pobłądziliśmy…
A zwiodło nas niespójne oznakowanie – otóż kierunkowskazy nie były zgodne co do tego, w którą stronę jechać na Sorano, a w którą „do nekropolii etruskich”. Dlatego zmuszeni byliśmy do dokonania wyboru jednej z dróg, a która to była – nie pomnę.
Domyślam się jednak, że wybraliśmy drogę „na miejscowość” licząc, że „jakoś to będzie”.

W ten sposób, koło godziny 10 trafiliśmy to tajemniczego miasteczka, które słynie z tego, że leży na skalistym wzgórzu, u którego podnóża w litej skale wykuto maleńkie jamki, w których zamieszkał rozumny człowiek.
Aktualnie jamki te (terminologia własna) służą za garaże, komóreczki, piwniczki itp.

Tak Sorano wygląda od środka…

Obrazek

… a tak z zewnątrz

Obrazek

Po opuszczeniu miasteczka, które nie było naszym celem, a po prostu leżało po drodze, nadal poszukiwaliśmy etruskich nekropolii.

Aż tu nagle… są!
Jest parking, brama, dróżka…
Byliśmy zadziwieni, że miejsce tej klasy w ogóle nie jest odwiedzane!
I że parking jest tak mały (bo na trzy auta) i że kasy nie ma, żeby zapłacić za parkowanie i wejście…

Zaparkowaliśmy, weszliśmy, zapoznaliśmy się z opisem trasy i ruszyliśmy.
W dół, w górę, za zakręt, przez jamę… Trasa była tajemnicza, mroczna, ciekawa. Zastanawiało nas nieco, dlaczego nie jest uczęszczana, o czym miały świadczyć zarośnięte zielskiem ścieżki, liści na nich po łydki i całkowity brak turystów.

Ale było ładnie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I był punkt widokowy i widok na Sorano!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dodatkową atrakcją było to, że w pewnym momencie na naszej ścieżce pojawiła się czarna żmija zygzakowata! Dla mnie to nie lada atrakcja – pierwszy raz w życiu widziałem prawdziwą żmiję na wolności (z resztą nie tylko na mnie wywarła ona wrażenie – mój syn do dziś interesuje się żmijami; nawet kilka dni temu, podczas pobytu w zoo zainteresowany był wyłącznie jadowitymi gadami!).

IMG]http://imageshack.us/a/img855/4092/cfmk.jpg[/IMG]

Obrazek

Przyznam, że widok żmii zrobił wrażenie również na dziewczynach…
Tyle, że negatywne - odmówiły dalszej wycieczki w obawie przed pogryzieniem w gołe stopy. Trzeba przyznać, że miały rację – chodzenie w klapkach po liściach toskańskiego, dzikiego lasu nie jest zbyt rozsądne.
W trakcie wyprawy poznaliśmy tego jeszcze jeden powód – lasy zamieszkują jeżozwierze, które – powołując się na opis na leśnej tabliczce edukacyjnej - są z resztą przysmakiem okolicznych mieszkańców i nie lada atrakcją pobliskich restauracji…

Zadowoleni z wycieczki ruszamy w dalszą drogę. Mijamy ponownie senne Sorano i podążamy tropem wapiennych tarasów w Saturni.

A potem znowu mijamy senne Sorano i podążamy tropem wapiennych tarasów w Saturni.

Obrazek

Wycieczka jest bardzo fajna, a widok średniowiecznych garaży wydrążonych w skale głęboko utrwalony…

Obrazek

Mijamy zatem drugi lub trzeci raz wjazd do trasy ukazującej dokonania Etrusków, po czym jedziemy drogą już dla nas dziewiczą, bo w jej obrębie nie udało nam się jeszcze zabłądzić…

Za kolejnym zakrętem widzimy z dala coś na kształt wesołego miasteczka – oto wita nas wielki billboard z napisem coś jakby „nekropolie Etrusków”, a obok niego rozciąga się bezkres zaparkowanych rzędami samochodów, pomiędzy którymi majaczą ścieżki wydeptane do kas biletowych.

A wśród tego miś tańczący, słoń na piłce, baba z brodą, wielkolud z ciężarkami, śmieszny karzeł, foka klaszcząca w rytm muzyki, kataryniarz i Cygan z papugą losującą wróżby…

Przez chwilę zapragnąłem wziąć udział w tym karnawale.
Szybko jednak zostałem sprowadzony na ziemię: „my już byliśmy w etruskiej nekropolii” – dowiedziałem się, a przed oczami stanął mi samotny, godzinny spacer i piękny widok na średniowieczne garaże u podnóża Sorano.

Po kilkunastu kilometrach krajobraz zmienił się.
Wyjechaliśmy z surowych gór porośniętych bajkowym lasem i wjechaliśmy w krajobraz również pagórkowaty lecz polny. Z niecierpliwością i lekkim niepokojem wyczekiwaliśmy drogowej sugestii, że oto zbliżamy się do gorących źródeł Saturni.
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 20.09.2013 07:37

Super to Sorano! Przyklejone do skały i z dążeniem do jak najwyższej budowli - domy jakby wyciągnięte. No i gacie na zabytkach widać ;-) Widać także, że dawni mieszkańcy nie mieli ciągot do budowania wież (w przeciwieństwie do S. Gimignano)...

Zauważyłam gustowne nakrycie głowy jakie zapewniłeś żonie podczas spaceru - wysmakowane trzeba przyznać (Ewa listek figowy nosiła zgoła gdzie indziej).

Patrząc na garaże przypomniała mi się turecka Kapadocja - tam niektóre z jamek wykorzystywane są na magazyny, w których dojrzewają cytryny.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 20.09.2013 08:13

no ale Ty spostrzegawcza jesteś!!! :@)))
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 20.09.2013 08:17

mama_Kapiszonka napisał(a):Super to Sorano!

Super ! 8)
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14008
Dołączył(a): 14.01.2012
Re: Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 201

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 20.09.2013 08:26

Krystof świntuchu jeden! ;)

Zrobiłeś zdjęcie z "łokcia" w środku katedry w Orvieto, a przecież nie można!

Myślałem, że my marynarze jesteśmy jak jeden mąż LEGALISTAMI! :)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Włochy - Italia


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Szlaczkiem po włoskim bucie II. Replay wyprawy z VII 2010. - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone