Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Syria - własnym samochodem lub doskok autobusem ?

60% ludności świata żyje w Azji. Chiny są tak szerokie, że naturalnie powinny przeciąć do 5 oddzielnych stref czasowych, ale mają tylko jedną - narodową strefę czasową. Obywatele Singapuru, Korei Południowej i Japonii mają najwyższe średnie IQ na świecie.
W Azji znajduje się najwyższy punkt na lądzie – Mount Everest (8848 m n.p.m.) oraz najniżej położony punkt – wybrzeże Morza Martwego (430,5 m p.p.m.). Spośród 10 najwyższych budynków na świecie 9 znajduje się w Azji.
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 20.10.2009 19:24

Jak już Piotrek wspomniał o ON, to dla porównania podaję cenę za litr benzyny ( dostępna tylko taka, co ma około 75 oktanów ; określenie "około" wcale nie jest przypadkowe :wink: ) :arrow: cena państwowa 40 SYP za litr (1 EUR = 65 SYP).

A to zestaw podróżny Gochy i jej ekipy - fotka zrobiona na skraju "plaży" w Tartus.

Obrazek

Można powiedzieć, że to co widzicie na zdjęciu, to było jedno z tamtejszych miejsc kempingowych. Opis "kempingu", zwłaszcza części "sanitarnej", wart rozwinięcia :idea: ku przestrodze dla mniej odpornych na szeroko pojęte określenie syfu... Muszę poczekać, aż Gocha to jakoś ubierze w swoje słowa pisane...
Na razie podaję cenę za postój (ww. zestaw + 4 osoby) :arrow: 400 SYP (za wystawienie swoich krzesełek i stolika na zewnątrz przyczepy skasowaliby dodatkowe 200 SYP).

Dla porównania cena benzyny w Jordanii :arrow: 5,35 JOD za galon (~ 4,5 l ) : 1 EUR = 0,9 JOD

Jeszcze jedna fotka zestawu podróżnego - tym razem w Jordanii, jakieś 50 m od brzegów Morza Martwego.

Obrazek

O opłatach na granicy turecko-syryjskiej już wstępnie było kilka postów wyżej. Doprecyzowanie "cennika" z garścią uwag Gochy - może już wkrótce?
jacky6
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 893
Dołączył(a): 14.12.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacky6 » 20.10.2009 19:26


a znajdą się spore dylematy, jak 4 litery są przyrośnięte do fotela samochodowego....
i to niesamowite przyzwyczajenie, że bez łachy dojeżdżasz gdzie i kiedy chcesz, a tak musisz targować się z taryfiarzem, który i tak powiezie Cię dookoła miasta i swoje kilometry nabije...
Piotrek ma rację - klasyczny ruch turystyczny wyobrażany przez przejazdy autokarowe nie istnieje...
przyglądałem się ofertom tureckich biur podróży...
chyba, że ktoś ma inne wrażenia ?
===
oj nie wiedziałem, że się wstrzelę w post Dangoli z 2 minutową dyferencją...

:wink: :wink: :P :P
bzyq74
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1160
Dołączył(a): 21.10.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) bzyq74 » 20.10.2009 19:38

dangol napisał(a):Dla porównania cena benzyny w Jordanii :arrow: 5,35 JOD za galon (~ 4,5 l ) : 1 EUR = 0,9 JOD

Wyszło mi 1,32 euro/ litr 8O - to młócą wyższe taxy niż u nas :twisted: , a my narzekamy :P
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 20.10.2009 19:48

bzyq74 napisał(a):....Wyszło mi 1,32 euro/ litr 8O - to młócą wyższe taxy niż u nas :twisted: , a my narzekamy :P

Jak przejedziesz przez Turcję to przywykniesz do takich cen ON :lol:
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 20.10.2009 21:06

"Graniczne" wspomnienia Gochy:


Granica turecko-syryjska, sobota 8 sierpnia 2009


Przy wyjeździe z Turcji straciliśmy ponad 40minut... Ktoś w Polsce wystawiając zieloną kartę niewyraźnie wpisał numer dowodu rejestracyjnego auta, Turcy na granicy z Grecją pomylili jedną literkę wprowadzając go do bazy, a potem trudno było to odkręcić... Nie chcieli nas wypuścić twierdząc, że żaden samochód z naszymi rejstracjami do Turcji nie wjechał, wiec tym bardziej nie może wyjechać. W końcu jakoś im to wytłumaczyliśmy, choć długo nie chcieli uwierzyć, ze Turecki celnik mógł się pomylić.

Podjechaliśmy pod granicę syryjską. Powitał nas uśmiechnięty, ogromny portret prezydenta, którego podobizna ma nam podobno towarzyszyć ( jak opowiadał nam Yasser) na każdym kroku. O przekraczaniu granicy słyszeliśmy i czytaliśmy, ale rzeczywistość przerosła wszystkie nasze oczekiwania i domysły. Okazało się, że na granicy panuje nieopisany chaos. Ciężko ująć w słowa to, czego doświadczyliśmy. Praktycznie nikt nie mówi tu po angielsku. Wyjątkiem jest (!) pracownik ksera i pewien pan z okienka, którego przeznaczenia nie udało się nam odgadnąć. Byliśmy odsyłani od miejsca do miejsca, nie bardzo orientując się po co. Co chwila pokazywano nam na migi, ze brakuje jakiejś piecżątki lub podpisu. Nikt jednak nie potrafił nam wytłumaczyć, jak je zdobyć, a tym bardziej po co. Próbowali, ale po arabsku... Chodziliśmy więc tam i z powrotem, szukając na oślep.

Spotkaliśmy pewnego Hiszpana, który był na granicy już trzeci raz. Powiedział nam, co jego zdaniem powinniśmy teraz zrobić, ale od razu nadmienił, byśmy jego przypuszczeniom zanadto nie ufali... Procedura nie jest jeszcze dla niego jasna, a ponadto ma wrażenie, że za każdym razem jest trochę inna.

Urzędnik w okienku, które nie wiadomo do czego służy, jakoś nam w końcu wytłumaczył, że brakuje nam obowiązkowego ubezpieczenia samochodu na Syrię. W tym kraju nie honoruja bowiem żadnych zagranicznych ubzpieczeń. By za nie zapłacić, trzeba było udać się do banku, bo przymują tylko syryjskie funty. Poszliśmy więc szukać banku. Łatwo nie było... Dobrze, że słowo "bank" występuje też w języku arabskim, bo zapytany o to miejsce sprzdawca herbaty zrozumiał i nas zaprowadził. Stało się jasne, czemu nie udało się nam znaleźć banku bez pomocy - różnił się od innych okienek tylko tym, że na szybie była przyklejona taśmą klejącą mała karteczka z napisem "bank". Szkoda, że nie w alfabecie arabskim...

Jeszcze należało tylko dowiedzieć się, ile ile trzeba wymienić pieniędzy. Oczywiście nie było to takie proste - zdobycie informacji zajęło nam z pół godziny, odwiedziliśmy przy tym kolejno kilka okienek. Jeden pan nam nawet powiedział po angielsku ile, ale miał problemy z zapisaniem tego normalnymi ( tj. "naszymi") cyframi. Zaczęliśmy przypuszczać, że to będzie już ostatni krok. Dopchać się do "banku" też nie było łatwo. W końcu pomógł nam pracownik ksera, oczywiście za drobną opłatą. Jednak gdyby nie on, pewnie spędzilibyśmy tam jeszcze z pięć godzin.
Zostaliśmy posadzeni w fotelach w pokoiku z kserem i obsewowaliśmy, jak opłacony przez nas "przyjaciel" biega tam i z powrotem... Gorzej, że dwa razy przychodził po dodatkowe pieniądze "konieczne do uzyskania dodatkowego, absolutnie niezbędnego, dokumentu". Dolary wszystkie już wydaliśmy, a niestety mieli tu przelicznik 10 dolar - 10 euro, niższymi nominałami nie operowali... Wreszcie mężczyzna przyszedł o zakomunikował, że do końca procedury zostało tylko 5 minit, tyle że ostatni potrzebny podpis kosztuje 200 SYP. Gdy powiedzieliśmy, że już wziął wszystkie nasze funty syryjskie, powiedział że może być w euro... 10 euro. Przypomnieliśmy sobie przelicznik: 200 SYP to około 3 euro! Jak wytłumaczyć to komuś, od kogo zależy nasze przejście przez granicę? Od początku wiedzieliśmy, że na kazdym kroku robią nas w balona, ale nie moglismy nic na to poradzić... Jurek przypomniał sobie w ostatnim momencie, że dostał jakiś czas temu w prezencie od Yassera jakieś syryjskie pieniądze i ma je gdzieś w portfelu. Ile? 200 SYP! Urzędnikowi zrzedła mina... Załatwił, co było do załatwienia i mogliśmy wychodzić.

Na granicy spędziliśmy ok. 4 godziny, odwiedziliśmy jakieś 30 okienek, w 10 z nich udało się coś załatwić. Wydaliśmy: 150 dolarów i 20 euro (wynienione w banku na SYP) + 200 SYP (te z portfela). Do tej pory nie wiemy, ile było naprawdę potrzebne, a ile to były łapówki. Wypiliśmy po kilka kaw i kubeczków z wodą mineralną (zapakowaną jak nasze jogurty z aluminiowym wieczkiem) - były chyba wliczone w cenę łapówek, bo w kazdym miejscu gdzie pojawiały się pieniądze, pojawiał się urzędnik pytający, czego się napijemy.

Do tej pory nie rozumiem, co i dlaczego działo się w tamtym miejscu.

Gdy przeszliśmy przez ostatnie bramy ( na przedostatniej zaczepił nas jeszcze jeden urzędnik z zabałaganionej budki i zażądał 1 dolara za wystawienie jakiegoś kwitka, który nie wiadomo czym był, i który zabrano nam przy ostatniej budce) i po raz ostatni (kilkunasty? kilkudziesiąty?) obejrzano nasze paszporty, byliśmy wykończeni. Odnaleźliśmy nasz samochód, kóry przejechał granicę wcześniej, niż my (kazali nam go wyprowadzić, bo blokowaliśmy inne, arabskie auta) i spotkaliśmi lekko zniecierpliwionego Yassera...
jacky6
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 893
Dołączył(a): 14.12.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacky6 » 20.10.2009 21:34


chyba trochę żal, że Yasser tyle,że Arafat już u Allacha politykuje....
mogę sobie wspomnieć, że jeszcze niedawno w nieco mniejszym stopniu częstowano nas nie kawą i mineralką, ale procedurami na KDL-wskich borderach....
ale po tym przerywniku wesołkowatym zamieniam się w cierpliwego czytelnika...
bo każda życiowa obserwacja na wagę złota ?/ euro ? / dolara ?
pozdrawiam

:wink: :wink:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 20.10.2009 21:55

Piotrek_B napisał(a):
Fatamorgana napisał(a):..... No niestety, ale cały czas turysta z Europy jest tam traktowany jak frajer, z którego trzeba zedrzeć.....

Aż tak tragicznie bym tego nie traktował :lol:
Trudno mówić o zdzieraniu z turystów-frajerów w sytuacji jak turystyczny ruch samochodowy praktycznie tam nie istnieje.

Tragicznie?

Przeczytałem wystarczająco wiele opisów i wspomnień Polaków (przede wszystkim zawodowych podróżników) z tego kraju, aby mieć pewność, że jednak właściwie to ująłem, zwłaszcza że mówię o całokształcie, a nie tylko o przejściu granicznym.
Poza tym, nie tylko Syria ma mentalność Wschodu.
A o tej mentalności to można by długo... :roll:

W każdym razie niezaleznie od tego, czy mamy do czynienia z państwem policyjnym czy z policją obyczajową (Iran)- Europejczyk- turysta jet świetną okazją do dorobienia sobie. :lol:
:) :wink:
Zresztą... masz cytat z "żywca".

Od początku wiedzieliśmy, że na kazdym kroku robią nas w balona, ale nie moglismy nic na to poradzić... Jurek przypomniał sobie w ostatnim momencie, że dostał jakiś czas temu w prezencie od Yassera jakieś syryjskie pieniądze i ma je gdzieś w portfelu. Ile? 200 SYP! Urzędnikowi zrzedła mina
:lol: :lol: :lol:

Dokładnie takie same numery robili i dalej robią na Ukrainie, w Rosji, w Mołdawii, na Kaukazie, w Kazachstanie i w każdym innym nie do końca normalnym kraju (dlatego najbardziej jednak kocham normalną Europę Zachodnią, bo tam przynajmniej przepisy są czytelne a reguły jednakowe dla każdego).
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 03.11.2009 14:43

W latach 1990/91 przekraczałem granicę turecko -syryjską trampingiem tam i z powrotem 2x.
Jechaliśmy autobusem przystosowanym dla 15 osób - wyciągnięte siedzenia i takie tam ... aby pomieścić sprzęt i suchy wikt na miesięczną wyprawę . Jechałem raz w październiku drugi raz w maju.




Pozdrawiam
Poprzednia strona

Powrót do Azja



cron
Syria - własnym samochodem lub doskok autobusem ? - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone