To już 10 raz w Cro ale jakoś nigdy nie były na tyle inne by się pochwalić więc rozpoczynamy. Pierwszy raz robię relacje więc liczę na wyrozumiałość.
Wyjazd wyszedł dość spontanicznie, można powiedzieć że z miesiąc przed rozmyślałem czy da się zimą pojechać gdzieś gdzie jest w miarę blisko i cieplej niż w Polsce. Padło na Chorwację, przegląd campingów i w sumie Zadar lub Split, finalnie padło camping Falkenstein w Zadarze z kilku powodów. Jest bliżej centrum, bliżej od Polski, teraz tylko kwestia pogody czy będzie jakieś okienko bo po śniegu na letnich oponach nie miałem zamiaru jechać, opony niedawno kupione to na jeden wyjazd zmieniać który nie wiadomo czy się odbędzie nie chciałem. Czytając przepisy ciężko się połapać czy muszą być zimowe opony w przyczepie czy nie, finalnie po za Słowenią nie ma obowiązku opon zimowych, można używać letnich z łańcuchami. Więc zakupiłem łańcuchy do przyczepy w aucie opony zimowe, zresztą niedawno kupione z napędem 4x4 to nie powinno być źle.
Pogoda pokazuje że będzie od 12-15 stopni i słońce, po drodze nie ma być więcej niż kilka stopni w minusie a większość w plusie więc drogi powinny być czarne więc decyzja że jedziemy. Ruszamy 28.12 z rana, miał być wyjazd dzień wcześniej wieczorem ale że pierwszy wyjazd nowym autem to na spokojnie z rana. Rano mgła, wlatujemy z okolic Poznania na S5 na Wrocław i już na początku jakiś wypadek, auto na barierkach ale już sprzątają i w tym miejscu jedziemy wolno, dalej wydaje się sucho aż na jakimś mostku cały zestaw leci lekkim bokiem i znajduje się niespodziewanie na lewym pasie, patrząc w lewe lusterko widzę że zbliża się auto do nas, na szczęście kierowca miał gdzie nas minąć i zrobił to perfekcyjnie, pobocze w tym miejscu było asfaltowe więc skończyło się na chwili strachu ale od tego momentu wszystkie wiadukty, mostki zwalniamy.
Trasa standardowo Wrocław, Kłodzko, Brno, Wiedeń, ale że nie możemy jechać na letnich przez Słowenię to plan przewiduje zjechać w Riegersdorf na Węgry i tam aż do Goričan w Chorwacji, wychodzi ok 40km a do tego jedna winieta mniej. Do wieczora udało się dotrzeć do Chorwacji na nocleg przy samej granicy, pusto cisza może z 3 ciężarówki, w przyczepie 1 stopień więc farelka pod przetwornice i piecyk i po 20-30min już było spoko. Idziemy spać, zostało 400km autostradami więc powinno być w miarę szybko.