te kiero napisał(a):Try3ek napisał(a):Zeszliśmy na dół do wybranej konoby i zamówiliśmy pizze, kalmary i rybę, jedliśmy lepsze ale nie było za bardzo wyboru a kolacja z widokiem na zachodzące słońce dawała klimat pożegnalnej kolacji. Zostało spakowanie się i w drogę. Napiszę jeszcze podsumowanie i przygody jakie nas spotkały na trasie.
Cytuj
Ja akurat na odwrót zimą w Cro zjadłem najlepsze Lignje Pržene jak dotychczas, a zwykle jest to kilka porcji na wyjazd. No i porcja była wyjątkowa.
Tak z ciekawości gdzie takie dobre serwują, My mamy swoją ulubioną konobe w Pakostane Galija gdzie między 12-17 za 13e jest wielka porcja. Nie raz specjalnie tam jechaliśmy po drodze.
empire13 napisał(a):Try3ek napisał(a):Ostatnio byliśmy tutaj 9 lat temu, to co się zmieniło to zakaz kąpieli nie wiem od kiedy go wprowadzili, pamiętam że fajnie było poczuć prądy rzeczne i ta ciepła woda. Widać ilość turystów zrobiła swoje.
Ostatni raz można było się kąpać w 2020r. Akurat wtedy zwiedzaliśmy wodospady, więc udało nam się skorzystać.
Nie wiem jak było wcześniej ale w 2020 były już boje odgradzające wodospad od strefy, gdzie kąpiel była dozwolona.
To już 9 lat temu były boje przy samym wodospadzie i nie mozna było pływać pod drugiej stronie mostku.
Wracają do końca relacji.
Dzień siódmy 2025-01-03 Pogoda zapowiada się że od rana ma padać to tak średnio będzie co robić można zostać do soboty i np pojechać wieczorem albo w niedziele rano tylko że już to co zaplanowane zobaczyliśmy i nie było planu co dalej. Do tego jednak jest zima i trzeba wracać puki pogoda jest w miarę dobra dobra, w końcu to trasa 1250km z przyczepą.
Dzień wcześniej spakowaliśmy przedsionek i generalnie większość rzeczy ułożyć do jazdy, tak by rano zjeść śniadanie i w drogę puki jasno. Wyjazd przed 10 trasa taka sama jak w stronę Chorwacji, czyli z ominięciem Słowenii jadąc przez Węgry, co ciekawe samej trasy w Chorwacji tyle samo do granicy, przez Węgry bocznymi drogami 100 parę km i już w Austrii znów autostradą, teraz już granice otwarte ale jak były jeszcze kontrole to mogło to być dobrą opcją, nie wiem czemu nigdy wcześniej tego nie testowałem.

Jak wjechaliśmy na autostradę to wichura deszcze, masakra, padało w poziomie. To już sobie myślę zaraz albo zamkną autostradę albo sam zjadę bo nas zwieje. Na wiaduktach jechałem max 40km/h a normalnie 60-70km/h więcej się nie dało. Nie wiem jaki musi być wiatr by przewrócił przyczepę i czy to jest możliwe ale nie było to komfortowe. Na szczęście (albo nieszczęście) zaraz tunel ciepło/ zimno więc jak po ciepłej stronie tak wieje to co musi być po drugiej? Tam niespodzianka już nie wieje, za to pada śnieg i autostrada cała biała, miało padać ale za kilka godzin i było w planie zdążyć przejechać przed zapowiadanymi opadami.

Na szczęście po za jednym miejscem gdzie miejscowy wpadł na pomysł zatrzymania się w tunelu by założyć łańcuchy zamiast zrobić to na parkingu ewentualnie na jakimś poboczu. Reszta ruchu była płynna jazda 40-50km/h w miarę płynnie, najbardziej obawiałem się jakiegoś awaryjnego hamowania więc utrzymanie odpowiedniej odległości było podstawą. Generalnie przez pierwszą godzinę wyprzedziło nas tylko kilka aut większość jechała prawym pasem. Zdjęcie już z dalszego odcinka gdzie widać asfalt ale na początku cała biała droga. Wszystkie ciężarówki ściągane na parkingi, policja stała na wjazdach i ściągała, nami się nie interesowali czyli przepisy pozwalają na jazdę w śniegu z przyczepą. Ciężarówki wypuścili dopiero jak drogi zostały odśnieżone i były czarne. uważam to dobrym rozwiązaniem bo nikt nie stanie pod górkę i nie zablokuje autostrady, widać mają to opanowane bo szło to sprawnie. Taka pogoda utrzymywała się praktycznie do Zagrzebia, pod sam koniec już mniej padało przez co śniegu na drogach było też mniej, a dalej już czarno. Reszta drogi przez Węgry, Austrię bez większych problemów, nocleg wypadł pod Brnem, nad ranem -4 stopnie, w przyczepie bez problemów cieplutko. Chwilę trwało zanim się nagrzało, farelka na 30min na przetwornicy plus piecyk gazowy. Rano wstajemy śniadanie i dalej w drogę, świeci słońce już coraz bliżej domu i na spokojnie bo czasu mamy w zapasie. W Czechach jedynie przed samą granicą w górach leżał śnieg na drodze, jakieś 10km trzeba było przejechać max 40km/h bo jednak wąskie drogi w takich miejscach hamowanie mogło by się różnie skończyć, jak wjechaliśmy do Polski to troszkę ulga że wszystko ładnie odśnieżone, ponoć dzień wcześniej było dużo wypadków. W domu byliśmy ok 14:30, szybko spuścić wodę bo już pod łóżkiem w przyczepie było w minusie więc niestety jeszcze troszkę pracy było którą trzeba było wykonać, zabrać to co zostało i mogło zamarznąć.
Troszkę się rozpisałem ale myślę że komuś się przyda gdy będzie chciał jechać zimą z przyczepą w taką daleką podróż. Czy warto było? Nigdy nie liczę w ten sposób, czy bym jechał kolejny raz, oczywiście jak będzie możliwość i pogoda dopiszę to nie ma się co zastanawiać. Zebrane dodatkowe doświadczenia, wszyscy żyją, zadowoleni to co więcej potrzeba.
Teraz troszkę podsumowania kosztów zimowego wyjazdu
Przejechane ok 3000km, średnie spalanie 17 LPG + 0,6 PB (bezpośredni wtrysk spala też paliwo)
Koszt paliwa ok 2000zł, opłaty drogowe 432,90zł, kamping 814zł, zakupy w Polsce i na miejscu 600zł, restauracje 740zł, wejści do atrakcji 164zł co daje nam niecałe 5tyś złotych za całość, niestety przy tak krótkim wyjeździe połowa kosztów to dojazd. Auto się sprawdziło, napęd 4x4 dawał w takich warunkach troszkę spokoju, jak się będzie trzeba zatrzymać to ruszymy bez problemu. Troszkę liczyłem na mniejsze spalanie ale samo auto solo też sporo spala.
Koniec.