Choć sylwester był najzimniejszym dniem podczas naszego pobytu, nie było aż tak źle jak w Polsce.
Ciężko było się dopchać do restauracji, cudem było poszukać wolny stolik do obiadu-hotel został maksymalnie zapełniony.
Jednak bakszysz czyni cuda-dlatego my takiego problemu nie mieliśmy. W pierwszy dzień pobytu daliśmy kelnerowi 3 dolary i tak od samego początku stolik zawsze na nas czekał.
Ogólnie zasada "podziel się majątkiem" jest przyjęta jako obowiązek.
Ale nie chcesz i nie dasz to też nic się nie stanie.
Może poza hotelem, spotkasz się z chamstwem, tak jak ja miałam na dzień dobry przypadek na lotnisku.
Czekając na swój bagaż, zauważyłam, że ktoś już go ściągnął i trzyma w ręce. Podchodzę, ciągnę a koleś trzyma twardo, wyrwałam mu z ręki a on szeptem "bakszysz, bakszysz" Odwróciłam się na pięcie i poszłam. Pewnie przeklął mnie ze 100 razy i 200 razy nasłał klątwę Faraona, która po mnie spłynęła ale przeraziłam się tym zachowaniem.
W pierwszy dzień miałam wrażenie, że każdemu trzeba dać, przy wyjęciu bagaży z autobusu, przy recepcji, śniadaniu, barmanowi.
Nie trzeba. W hotelu nie wyciągną ręki, choć co drugi oczami będzie prosił.Managerowie czuwają...
Ale jak dasz....będziesz miał lepiej. Będziesz miał pokój wylizany, kosmetyki poukładane od najmniejszego do największego, będzie stolik, dobry drink (nie z oferty all inclusive) na koniec dnia... Mała dla nas suma a dla nich znaczy wiele. Sprzątacze tak naprawdę, nie zarabiają żadnych pieniędzy, bo hotel daje im spanie i wyżywienie a żyją z napiwków, kelner zarabia około 50 dolarów miesięcznie, nasz rezydent Egipcjanin pracuje za darmo by nauczyć się j.polskiego bo wcześniej wyleciał z Triady ze względu na słabą znajomość języka i reklamacje z tego powodu turystów...Ale on nie prosił, bo pewnie się bał kolejnych skarg.
Poprosił tylko jak wracaliśmy z Luksoru, dla kierowcy...bo mało zarabia.
Patrząc na tę ich biedotę, to strach w oczach. Niewolnictwo.
Ferdkowi Kiepskiemu tam się podoba mieszkać...ja wolę mieszkać w Polsce i patrzeć na bogatszą biedę naszą...niż nich.
Ale wracajmy do głównego tematu, bo was zanudzę, choć dziś oprócz spacerowania, pływania w jacuzzi i wieczornej zabawy nic nie było:)
Krótki spacer po obiedzie...
Plaża przy kolejnym hotelu.
W tym czasie obsługa gorączkowo przygotowała salę.
Nam pogoda dziś nie sprzyjała na kąpiele, więc streściliśmy się do wypoczynku w gorącym jacuzzi, co jakiś czas wyskakując z niego i wskakując do zimnego basenu. Tak bardzo się to spodobało "czarnej" rodzinie z Sudanu i również poszli za naszym szlakiem, tak więc przez dwie godziny bawiliśmy się w kolejkę, wyskakując jeden po drugim.
Mimo chłodu jaki panował w powietrzu- nie wiem może maks 10 stopni, skutecznie rozgrzewał nas dżin z tonikiem-pyszny, słodki, zupełnie inny niż "nasz".
Zabawa zaczęła się o godzinie 19.00...
Kamerzyści w pełni gotowości, ze swoim sprzętem na który trzeba było bardzo uważać by się nie potknąć.
Zabawa w iście egipskim kulturze z mnóstwem pokazów i animacji.
Grupa animatorów to ludzie głównie z Tunezji, Ukrainy, Rosji.
Niestety zdjęcia fatalne, nie ma co pokazać.
Musicie mi uwierzyć na słowo, że jedzenie wyśmienite, były jajeczka, avocado, łosoś i to wszystko z czarnym i czerwonym kawiorem oraz inne jeszcze przystawki z tym królewskim daniem, których nie próbowałam, bo wyglądały zbyt egzotycznie. Musiały być dobre bo Rosjanie co chwila do tego podchodzili. Podobnie z owocami morza. Mnóstwo. Nie do zjedzenia.
Mi najbardziej przypadła do smaku kaczka w pomarańczach, kurczak w orzechach.
Szampan był.... w zasięgu. Ale my z tej ofert nie skosztowaliśmy. Bo cena 150 dolarów za butelkę, była zbyt wygórowana. Lekka przesada:)))
O godzinie 0.00 uraczyliśmy się lampką winka.
Robiłam też za tancereczkę:))
"Look in my eyes"
I dylamy:)
Popielku specjalnie for you:)
[/img]