28.05.2022, sobota, dzień 3Rano wstajemy na budzik. Dziś opuszczamy Avolę.
Zaraz po wstaniu boi mnie brzuch, łykam leki, jakoś to będzie. Po śniadaniu spokojnie się pakujemy i z walizkami udajemy się na kilka godzin na plażę. Niestety nie możemy walizek zostawić w domu, bo niby kolejni goście zaraz mają być...
Klucze zostają na stole, a przed nami ok. 15 min. spacer do plaży
Pantanello Beach, na którą zajrzeliśmy już pierwszego dnia pobytu. Po drodze czuję się już źle, żołądek mi figluje, chyba to wczorajsze fritto misto, tylko wszyscy to jedliśmy, a tylko ja się źle czuję... Na plaży tłoku nie ma, ale ludzi trochę jest. Rozkładamy się, w planie złapanie trochę słońca i kąpiele morski. Morze nie jest jakieś super ciepłe (ok. 21 st.), ale ja dam radę się trochę popluskać, mimo braku pięknego słońca i złego samopoczucia.
Wakacyjnie...
Tak upływa nam czas, leniwie i spokojnie, ale trzeba wracać ku centrum, bo Interbus nie poczeka
... Wracając czuję się już masakrycznie, siadam na krawężniku, mdłości mam okropne, ale jak już ponowie zobaczyłam wczorajsze krewetki, zrobiło mi się lepiej... Na przystanku autobusowym kładę się na ławce i lekko mi się odlatuje...pewnie wyglądam jak miejscowy żul.... Trudno się mówi, tak mi zdecydowanie lepiej... w międzyczasie zrobiło się gorąco i bardzo duszno... A Interbus ma opóźnienie
Przyjeżdża 10 min. po czasie, ale czy to ważne
.. spokój...dobrze, że jest...
Bilety kupujemy u kierowcy (ok. 3 Eur/os. -
nie zapisałam dokładnej ceny, ale jeszcze poszukam biletów, może gdzieś są) i jedziemy do następnego miejsca.
Nie wiem nawet kiedy (bo zasnęłam) wjeżdżamy do Syrakuz. W pierwszy planie mieliśmy to miejsce tylko odwiedzić w dniu dzisiejszym, ale jak się okazało, wydostanie się z Avoli lub wcześniej typowanej Fontane Bianche jest w niedzielę prawie nierealne i całkowicie nam nie pasujące, więc zdecydowaliśmy się na nocleg w Syrakuzach, aby móc na spokojnie pokręcić się po wysepce.... Na
nocleg wybraliśmy
B&B Gymnasium siracusa, który zarezerwowaliśmy przez booking. Dlaczego on? W ścisłym centrum był problem z dostępnością noclegów dla 3 osób
lub ceny/standard były dla mnie nieakceptowalne. A Gymnasium miało dobre opinie, zwłaszcza za czystość, dostępna była kuchnia
(włoskie śniadania to zdecydowanie nie dla nas) i było dobrze położone autobus-Ortygia(wysepka)-park archeologiczny.
Autobus ma przystanek bardzo blisko naszego noclegu, więc już po chwili jesteśmy w kamienicy. Piszę do hosta, że jesteśmy i czekamy. I czekamy...ale czy to ważne.... czuję się ciut lepiej, jest chłodniej i nie trzeba się ruszać. Pojawia się babeczka, pokazuje nam nasz pokój (wszystko super), kuchnia do dyspozycji
(nie można gotować, tylko coś lekkiego sobie przygotować) - do
dyspozycji ekspres na kapsułki, włoskie ciasteczka do kawy, soki, woda w lodówce. Super podejście. Cena także fajna bo zapłaciliśmy 68 eur na 1 noc. Jesteśmy przy dość sporym rondzie, naprzeciwko park, jakieś knajpki, ale okna są mega szczelne, więc w pokoju jest cisza, a klima przyjemnie i cichutko chłodzi. Chłopaki idą coś zjeść, ja zdecydowanie odmawiam. Potem sjesta i późnym wieczorem wybieramy się na Ortygię....
Spacer powolny, gdzie nas nogi i oczy poniosą. Na Ortygię
(czyli wysepkę, najstarszą część Syrakuz) mamy ledwie 700 m, więc dość szybko docieramy do celu.... I jak widzę, zdjęć mam zaledwie kilka i to średniej jakości...słońce jest już nisko, a ajfoników my nie posiadamy..
Po przejściu mostu Umberto I wpadamy w uliczkę ze straganami wszelkiej maści i po chwili jesteśmy pod Temple of Apollo
Świątynia (wzniesiona ok. 570-560 p.n.e. ) to ruiny widoczne zza ogrodzenia. Ruiny nie są jakieś zachwycające, ale uroku dodają im plamy.... Podobno część elementów budowli nie została rzetelnie poskładana ...
Idziemy dalej, moim celem jest Fontanna Diany, ale najpierw trafiamy pod źródła Aretusa:
wg mitu, nimfa Artemidy (Diany) Arteusa, aby uciec przed miłością myśliwego Alfeo, zamieniła się w śródło. On jednak, by ją dosiągnąć, zamienił się w rzekę i połączył się z nią na wielki. Półokrągły basen stworzono w 1843 r. Dziś pływają w nim kaczki i ryby, a także rosną papirusy - symbol Syrakuz. To popatrzymy... Na insta i w necie jest pełno cudnych zdjęć z tego miejsca, a ono dla mnie jest rozczarowujące...
Źródło/sadzawka jest nisko, dużo niżej niż się stoi, a sadzawka jest dość brudna...papirusy rosną w pełni niekontrowany sposób, a pomiędzy nimi są liczne śmieci.
Idziemy dalej i trafiamy na sam koniec wysepki, pod Castello Maniace Ortigia z XII w. Na zamek nie da się już wejść, jest zbyt późno, pozostaje nam usiąść na ławeczkach i popatrzeć...
Nie za długo, bo za naszymi plecami rozstawiona jest scena, obok bar, a muzyka tak dudni, że aż dziw, że zamek jeszcze stoi....
Idziemy, tym razem drugim nabrzeżem, który jest już w cieniu, tak jak i Spiaggia di Cala Rossa...
Wchodzimy w uliczki, przysiadamy na pizzę, tzn. chłopaki jedzą, ja zdecydowanie nic nie jem...jeszcze nie jest na to pora... Łazimy jeszcze uliczkami, podchodzimy pod Duomo (zamknięte) i mimo wczesnej pory wracamy na nasz nocleg....Muszę odpocząć...
Niestety nie zrealizowałam planu nocnego spaceru po mieście, trzeba będzie w przyszłości tu wrócić...