07/05/2023, niedziela, dzień 4 c.d.Przejechaliśmy więcej niż połowę z zaplanowanej trasy. Pora na trochę relaksu. Rowery zaparkowane, więc schodzimy w dół na plażę
(zejście wąską ścieżką, dość strome, ale bez większego stopnia trudności).
Plaża to zdecydowanie słowo na wyrost. Każdy rozkłada się gdzie się da, przy ścieżce, na kamyku, kto ma więcej szczęścia na płaskiej skale. Z lewej strony zatoki jest coś a la plaża: trochę gruboziarnistego piasku (dla mnie trochę mułowaty) i sporo ostrej porowatej wulkanicznej czarnej skały…
W tym miejscu jest najwięcej osób, więc my kierujemy się w przeciwną stronę.
Prawa część zatoki to duże bloki skalne, widać tu ślady wydobycia kamienia metodą podziemną, od strony morza.
Dla siebie znajdujemy kawałek dość płaskiej skały, super wygodnie nie jest, ale nie ma co narzekać…. Opalamy się, łapiemy słońce, odpoczywamy i oczywiście korzystam z tej pięknej lazurowej wody
Wejście do morza jest po skałach i kamieniach, idealne byłyby buty do pływania, ale nie zabrałam, aby nie dociążać torby…. Ale bez butów też dałam radę
Jest początek maja, więc temperatura morza jest jaka jest, marzenie to nie jest, ale ok. 21 stopni ma
Po chwili pływa się całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że słońce przyjemnie grzeje… W morzu piękny jasny delikatny piasek....sama przyjemność
Widokowo też jest całkiem, całkiem
Na Cala Rossa spędzamy 2 godziny i jak słońce chowa się na dłużej za chmurki i nie widać szans, aby ponownie na dłużej wyszło decydujemy się na odwrót….
Jeszcze ostatni rzut okiem…
…i jedziemy dalej…
…wzdłuż wybrzeża w takim towarzystwie…