04/05/2023, czwartek, dzień 1 c.d.Szybciutko się rozpakowujemy i wychodzimy. Chcemy złapać sycylijskie słońce i ciepło, a może i pokąpać się w morzu. Wiemy już, że wytypowana plaża nie istnieje to idziemy w kierunku zachodniego cypla…
Szukamy miejsca pod klifem, ale tu dopiero zalegają metrowe warstwy trawy morskiej
Stąpa się po nich miękko jak po sianie, ale mało przyjemne rozwiązanie na poleżenie….
Idziemy dalej, mijamy wejście do Muzeum i Parku Archeologicznego i z tej strony też nic nie widać oprócz traw… i trafiamy na cypelek. Miejsce całkiem ok. Opalamy się na skałach na
cypelku. Morze jest nawet ciepłe, ale fale rozbijające się o skały są dość silne, co zniechęca mnie od kąpieli.
Opalanie się na skałach jest świetne, słońce mocno grzeje, a po pewnym czasie aż parzy. Jedyny minus, dość spory, to niewygoda – przyzwyczailiśmy się do plaż z mięciutkim piaskiem, zresztą nigdy miłośnikami plażowania na skalnych płytach nie byliśmy…. Po drzemce i złapaniu słońca idziemy nabrzeżem w kierunku północnym… trafiamy pod kolumnę Capo Lilybeo, która wyznacza najbardziej wysunięty na zachód punkt Sycylii oraz tablica upamiętniająca ofiary tragedii w Usticy.
Idziemy ku murom miasta i jesteśmy na Piazza della Vittoria. Spory plac przy dość ruchliwej ulicy. Dominujący budynek to Teatro Impero z napisem charakterystyczną czcionką… Początkowo w tym budynku było kino, ale nowoczesne kina spowodowały, że to zaczęło podupadać i przekształcono budynek w teatr…
Z drugiej strony placu mamy pomnik Garibaldiego upamiętniający lądowanie Garibaldiego na Sycylii 11 maja 1860 r., który stąd rozpoczął swój marsz (zwany Marsz Tysiąca) w stronę Rzymu – dało to początek procesowi zjednoczenia Włoch.
No i oczywiście charakterystyczna brama - Porta Nuova - jedne z „drzwi” prowadzące do centrum. Porta Nuova zostały zbudowane dla obrony wojskowej w 1790 roku
(wcześniej w tym miejscu była drewniana brama). Jest to druga brama Marsali.
Kluczymy uliczkami i trafiamy na zabezpieczoną
strefę archeologiczną. Ze słabo czytelnej tablicy wyczytałam, że
ten obszar archeologiczny – odkryty podczas prac budowlanych w 1984 r. – został zachowany w tym sensie, że stanowi znaczącą ilustrację wielu faz życia miasta Lilybaeum, od założenia punickiego do późnego okresu cesarstwa rzymskiego. Tutaj częściowo widoczne są dwie insulae (bloki), obie skierowane na jedną z głównych osi ulicy (cardo), szerokości około 5 metrów. Poniżej poziomu drogi widać konstrukcje ścian domu rzymskiego wychodzące na przylegający dziedziniec wyposażony w system zbierania wody deszczowej. W późnych czasach republikańskich (II-I w. p.n.e.), okresie odnowy zabudowy i znacznego dobrobytu gospodarczego miasta Lilybaeum, północna cześć nabrała typowej struktury domów hellenistycznych, z pokojami rozmieszczonymi wokół atrio z dekoracyjnymi otynkowanymi ścianami i podłogami cocciopesto. Kolejny remont w późnym okresie cesarstwa doprowadził do podniesienia podłogi (około 50 cm) i ponownego rozmieszczenia pomieszczeń wokół dużego perystylu. Tyle historii, a w rzeczywistości trochę kamieni, a więcej chwastów… ciężko tu cokolwiek dojrzeć…
Potem trafiamy na wysokie mury
Bastione Velasco Mury są wysokie i robią wrażenie. Można tu zobaczyć fundamenty z różnych epok miasta. Jeszcze kilka kroków i ponownie jesteśmy przed najbardziej znaną bramą miasta - Porta Garibaldi….
….która prowadzi do ścisłego centrum Marsala. Nazwa Marsala wzięła się od arabskiej nazwy osady Marsa Ali lub Marsa Alah.
Brama jak brama, dla mnie ciekawsza jest zielona kopuła Santuario dell'Addolorata, która zwróciła moją uwagę już rano. Wejście do świątyni jest z drugiej strony bramy, od strony niewielkiego placu. Sam front świątyni jest zaskakująco mały i wciśnięty między budynki, wygląda jak upchnięty na siłę w jedyne wolne miejsce…
Kościół jest zamknięty, więc do środka nie udało mi się wejść
Historia kościoła jest dość ciekawa: w tym miejscu była kiedyś nisza z figurą Matki Boskiej, do której mieszkańcy modlili się zwłaszcza w chwilach nieszczęść. W zimie 1691 r. w czasie burzy mieszkańcy przybiegli w to miejsce, aby prosić Madonnę o opiekę i uwolnienie od burzy, chroniąc się pod Porta di Mare (dziś Porta Garibaldi). Na koniu przyjechał chłopiec i gdy tylko zsiadł z konia, błyskawica uderzyła w ziemię i zaczęła rozprzestrzeniać cały swój ładunek elektryczny i całą swą moc wyładowała na koniu, zabijając go. Nikt inny z obecnych nie odniósł żadnych obrażeń. W dowód wdzięczności i cudu, z datków mieszkańców wybudowano tą świątynię. Kościół był w późniejszych latach mocno przebudowany, zmieniono jego oś, układ i dziś figura Madonny, która stała w głównym ołtarzu, znajduje się w bocznym ołtarzu. Więcej informacji na
stronie kościoła.
Kilka kroków dalej po prawej stronie przez bramę wchodzimy na dziedziniec Urzędu Miejskiego, gdzie pod kilkoma potężnymi 400-letnimi drzewami znajduje się ładna fontanna z małym cherubinkiem trzymającym dużą kiść winogron (takie nawiązanie do lokalnego alkoholu, więcej w kolejnych odcinkach).
Swoje kroki kierujemy do serca miasta…
… na Piazza della Repubblica, gdzie znajduje się Katedra i Palazzo VII Aprile.
Katedra (w stylu barokowym i normańskim) poświęcona jest św. Tomaszowi Beckettowi, arcybiskupowi Canterbury, angielskiemu męczennikowi katolickiemu, którego kult pojawił się na Sycylii dzięki bliskim związkom z Anglią za czasów Wilhelma I i Wilhelma II. Fasada Katedry jest bardzo ładna, dominuje na placu, ale nie przytłacza. Dopiero jak skręcimy w bok, widać jak duża jest katedra (ma ok. 90 m długości).
A do środka nawet udało się wejść
W apsydzie kościoła znajduje się obraz przedstawiający męczeństwo patrona, organy z początku XX w. oraz krucyfiks z kościoła Santo Stefano oraz drewniane świeczniki z XVIII w.
W katedrze są liczne kaplice, moją uwagę przyciągnęły dwie Świętego Mateusza oraz Świętego Krzysztofa, a to za sprawą pięknej posadzki
Wychodzę z katedry…
Drugi z budynków to Palazzo VII Aprile z XVI w. Jest to siedziba Rady Miasta, a swoją nazwę wziął od buntu obywateli przeciwko Burbonom w dniu 7 kwietnia 1860 roku. Budynek ładny, zadbany i stosunkowo ubogi – brak wielu zdobień, co było dość charakterystyczne dla budynków w Katanii. Podoba mi się.
Idziemy poza ścisłe centrum, bo musimy udać się do jakiegoś sklepu – trzeba zrobić jakieś zakupy: woda, salami, jakeś owoce. Idziemy wzdłuż murów po ich zewnętrznej stronie i trafiamy do Villa Cavallotti – nazwa jest myląca, jest to nieduży park miejski tuż za murami miasta. Znajdziemy tu stare drzewa, fontannę, plac zabaw dla dzieci, toalety publiczne, i duże piękne schody prowadzące na taras widokowy na szczycie Bastione San Francesco (szkoda, że schody i taras są zaniedbane, bo mają w sobie potencjał). Park też nie jest szczególnie zadbany, mimo to przyjemnie się nim spaceruje.
Trafiamy pod Chiesa di San Francesco d’Assisi, który ukryty jest w uliczkach miasta, a jak się okazuje jest to ciekawy kościół z katakumbami udostępnionymi do zwiedzania… o czym wcześniej nie wiedziałam, więc nie zajrzałam...
I trafiamy do sklepu – Conada. Ceny są całkiem normalne, ani nie jakoś szczególnie tanio, ani nieszokująco drogo. Podstawowe produkty są w stosunkowo normalnych cenach. Zanosimy zakupy do mieszkania, coś zjadamy i idziemy znowu na spacer….
Po 19tej kierujemy się na nabrzeże, aby móc obejrzeć zachód słońca….
Zaglądamy jeszcze pod Katedrę…
Wieczór się dopiero rozpoczyna, ale w Marsala są pustki, ludzi prawie nie widać i to zarówno na ulicy jak i w knajpkach czy barach…. Też całkiem inaczej niż w Katanii… W oczy rzuca mi się jeszcze jedna różnica… O ile w bocznych uliczkach w Katanii było brudno (śmieci, kupy psów na środku chodników), za to w centrum było czyściutko, w Marsali brudno jest także w centrum (śmieci rzucane pod kosz, a nie do kosza, kupy psów na środku chodników, deptaków itp.) – bardzo mi się to nie podoba, bo spacerując muszę co chwilę zwracać uwagę na to co jest przed nogami…..
Zarwana nocka daje o sobie znać i dość wcześnie wracamy do mieszkania.
Kończymy pierwszy dzień na zachodzie Sycylii.