Sycylia ... tak po prostu wskazany jest podtytuł ,,Sycylia - inny stan umysłu" Około godziny 10 żegnamy się z naszymi gospodarzami i opuszczamy apartman w Sciacca.
Bardzo dobrze nam tu było i jeśli kiedyś będę planować pobyt w tych stronach to znowu z niego skorzystam
No ale przed nami kolejne przygody, tym razem w Palermo
Ale zanim Palermo, to wstąpimy na kawkę do Corleone
No bo być na Sycylii tyle razy i nie być jeszcze na Etnie i w Corleone to wstyd
Na Etnę tym razem jeszcze nam nie "po drodze"
, ale do Corleone już tak
Znowu nie jesteśmy dość czujni i pozwalamy poprowadzić nas nawi nienajlepszą drogą
Tzn wedłóg mapy droga może i jest najkrótsza, ale napewno nie najszybsza.
Do tego jest bardzo dziurawa i kręta
No ale dzięki temu mogliśmy zobaczyć troszkę Sycylii, która raczej nie widuje na codzień wielu turystów ...
W końcu dojeżdżamy ...
Nazwa miasteczka kojarzy się raczej z jednym – z mafią
Ale dla większości mieszkańców Corleone tematyka mafii jest nie mile widziana ...
Szkoda, że my nie mogliśmy pobyć w miasteczku dłużej ... ale nie chciałam zostawiać na ulicy auta z całym naszym dobytkiem.
I to wcale nie ze względu na to, że to akurat jest Corleone ...
O ile zazwyczaj nie mam problemu z parkowaniem na ulicy, to jak mamy w aucie bagaże, to raczej nigdy tego nie robię.
Lepiej nie kusić losu ...
Robimy sobie oczywiście fotkę z nazwą miasteczka
Jedziemy na kawę ...
Jest kilka minut po godzinie 12 ... ale odważyłam się zamówić cappuccino
Na ulicach Corleone panuję nienaganny porządek ...
Nie wiem jak na innych
, bo to tyle co widzieliśmy w Corleone ...
Już bez zbędnych przystanków ruszamy do Palermo.
Mamy jeszcze do przejechania niecałe 40 km
Z właścicielem apartmana umówiłam się między godziną 13 a 14
Dojeżdżamy bez większych problemów (czytaj: korków
) około godziny 13.30
Gospodarze już na nas czekają
A to i nasz apartman ...
W pierwszej chwili nie zwróciłam uwagi na kraty w oknach ... ale o tym potem
Gospodarz jest bardzo miły i mówi tylko po włosku
Ale kiedy czegoś nie rozumiemy, to bardzo sprawnie posługuje się google tłumaczem
Oprowadził nas po apartmanie, dwupoziomowym ...
Na górę prowadzą całkiem fajne
, ale bardzo ciasne kręcone schody ...
Ja oczywiście wybieram sypialnię na górze i wniesienie tam naszej big walizeczki jest sporym wyzwaniem
Potem jeszcze okazuje się, że łazienka na górze to tylko mała umywalka i kibelek (do którego nie należy wrzucać papieru toaletowego
)
Tak więc wszyscy musimy korzystać z prysznica na dole ...
Ale to tylko trzy noce ...
Jeszcze co do łazienki ...
W apartmanie czuć jest nienajładnieszy zapach z kanalizacji
Gospodarze, chyba żeby jakoś zneutralizować ten zapach, w kilku kontaktach umieścili odświeżacze powietrza ...
Ale zapach z tych odświeżaczy w połączeniu ze smrodem z kanalizacji jest okropny ...
Wyjmujemy zapachy i jak jesteśmy w apartmanie cały czas się wietrzymy
I jeszcze o parkowaniu auta ...
Kiedy dojeżdżamy pod apartmanem jest akurat wolne miejsce
Tak więc super, można się wygodnie rozpakowć, no i dziś już nie planujemy ruszać auta.
Gospodarz patrzy na mojego męża, który wypakowuje walizeczki i pyta czy potrzebujemy garazu, bo może wynająć nam garaż za 30 euro
Grzecznie dziękujemy i mówimy, że wystarczy nam miejsce pod domem.
Wtedy pyta ... czy nasze auto ma pełne ubezpieczenie
Mówimy, że tak, spoko, mamy ubezpieczenie ...
Ok, mówi że to właściwie wszystko i że jak jeszcze chwilę poczekamy, to on za chwilę wróci z "małym co nieco"
Oczywiście, że poczekamy
I wtedy przychodzi mój mąż i mówi, że rozejrzał się troszkę na ulicy i ... prawie wszystkie samochody mają blokady na kierownicy (niektóre nawet dwie
)
Gonimy naszego gospodarza i mówimy, że bierzemy ten garaż
No i w sumie dobrze wyszło, bo kolejnego dnia już tak łatwo z wolnym miejscem do parkowania nie było ...
A jeszcze jedna zaleta to ... zawsze wsiadaliśmy do nienagrzanego auta
Więc te kraty w oknach chyba nie są dla ozdoby ...
Po kilku minutach wraca gospodarz z pysznymi i ceplutkimi arancini
Zjadamy, odświeżamy się troszkę i ... ruszamy w miasto ...
Ale to już w kolejnym odcinku
ALLORA