Re: Sycylia ... tak po prostu (sierpień 2023 od str 27)
Sycylia ... tak po prostu wskazany jest podtytuł ,,Sycylia - inny stan umysłu" Jesteśmy w Rezerwacie Zingaro
No to idziemy dalej ...
Jak widać tłoku cały czas nie ma ... chyba większość poszła na tą pierwszą plażę
Jest za to sporo zwierzątek
Widoki cały czas rekompensują trud i wylany pot ...
Jak już jesteśmy przy pocie ...
Jak można zobaczyć na zdjęciach, ziemia ma tu taki pomarańczowy kolor ...
A że nie padało nie wiadomo od kiedy, to się niemiłosiernie kurzy ...
Każdy krok powoduje unoszenie się tej pomarańczowej mączki ...
No i moje nogi, tak do kolan, były ukurzone ... jakbym się wypudrowała ...
Nie przeszkadzało by mi to tak bardzo gdyby nie fakt, że pot zalewał mnie od głowy po stopy ...
Jeszcze nigdy w życiu się tak nie pociłam ...
Wyglądało to tak jakbym przed chwilą wyszła z wody i woda po mnie ściekała ...
No i te strużki potu płynęły po moich wypudrowanych nogach i do butów wływała mi taka brudna pomarańczowa woda ...
Nie chcielibyście widzieć jak wyglądały moje skarpetki (początkowo białe
) i buty ...
Ale mąż miał podobne ... i oblukałam kilka przechodzących osób i też tak mieli ...
Tzn niektórzy mieli brudniejsze nogi, ale niektórzy zupełnie czyste
... no ale ja raczej mieściłam się w normie
Co nie zmiena faktu, że czułam się bardzo niekomfortowo ...
Zdradzę Wam od razu, że po powrocie do apartmana buty i skarpetki wrzuciliśmy do praliki ...
Skarpetki się nie uprały (były pomarańczowe
) więc je wyrzuciłam (a to były moje ulubione oddychające bambusowe skarpetki
), ale buty doprały się pięknie i następnego dnia mogliśmy popylać w czyściutkich trzewiczkach ...
Idziemy dalej ...
Co tam brudne nogi ... do przodu trza patrzeć, bo widoki cudne
Punkt widokowy
Punta Leone ... przeszliśmy tak mniej więcej 1/3 trasy
Tu widać trochę cywilizacji ...
Można se tu apartman wynająć (na książkingu chcą jakieś miliony monet
) ... tylko do sklepu trochę daleko
... no ale z jakim widokiem
Gdyby ktoś zapomniał gdzie jesteśmy ...
Mijamy
Cala della Disa ... sporo ludków jest ...
My schodzimy do
Cala Berretta ...
Plaża jest malutka, jest też na niej już kilka osób ... ale mam to gdzieś ... ja już poprostu potrzebuję wejść do wody i się ... obmyć
Do czystości wody nie mam zastrzeżeń
Mąż cały czas się moczy ... mówi, że wyjdzie jak mu się zrobi zimno ...
No nie zrobiło mu się ... ale musiał wyjść bo czas ruszać dalej ...
Idziemy ...
Tu się moczyliśmy przed chwilą ...
Zaglądamy do kolejnego muzeum ... ale bardziej po to, żeby się troszkę schować w cieniu chaty
Kolejnym naszym celem jest kąpiel w tej zatoczce ...
Cala dell'UzzoNo i właśnie wtedy zaczyna się ... mój dramat ...
Mąż wypatrzył na mapie
Grotta del Sughero, no i wymyślił że tam zajrzymy ...
No ok, niby nie jest jakoś bardzo daleko, ale cały czas w górę ...
Google twierdzi, że to 1,2km i 25 minut marszu ... sranie w banie ... 25 minut to się idzie ... ale w dół
No i nie podejrzewając, że będzie aż tak źle, zgodziłam się tam iść ...
Po około 10-15 minutach wchodzenia ... cały czas pod górę, dopadł mnie największy kryzys jaki kiedykolwiek przeżyłam w czsie takich wycieczek ...
Zaczęłam panikować, że zaraz tu zemdlejemy i nikt nas nie znajdzie ...
Krzyczałam na męża, że to jego najgłupszy pomysł w życiu ...
Mąż stwierdził, że nie jest ze mną tak źle, skoro mam siłe tak na niego krzyczeć ...
No i tym to już przegioł ...
Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej stwierdzając, że mi do pomaga i dodaje sił
Pewnie słychać mnie było w Scopello albo w San Vito ...
W końcu przy ścieżce wyrosły jakieś krzaczory albo to palmy były ... no w każdym razie dawały trochę cienia
Zarządziłam, że siadamy i ... jak nie wrócą mi siły to wracamy
Zjedliśmy po kanapce, a do wody wsypałam saszetkę elektrolitów (które przezornie wrzuciłam do plecaka).
Mąż chyba dla świętego spokoju też wypił trochę tych elektrolitów ...
Posiedzieliśmy trochę ... i w sumie to nie wiem co podziałało, czy to że coś zjadłam, czy te elektrolity, czy jeszcze coś innego ... no w każdym razie zaczęły mi wracać siły ...
Ruszyliśmy dalej ... ja cały czas złorzeczę na męża, zgodnie z zasadą, że to dodaje mi sił
Doszliśmy w końcu do zabudowań ... przy których miała być woda ... którą mieliśmy się obmyć ...
Ale ten kran, to wodę widział raczej dawno temu ...
Nie skomentowałam ...
Siadam w cieniu wielkiego dębu, który daje zbawienny cień ... i wyjmuję ciasteczka
A mąż ... idzie szukać tej przeklętej groty, która ma być gdzieś obok
Siły mi wracają ...
Wysyłam smsa do Potter, posypując głowę popiołem i piszę jej, że już wiem, co przeżywała na Karpatosie jak poszli do jakiejś wymarłej wiochy ...
Napisałam też do Tonego ... ale nie o wodorostach
I jeszcze do dziecka, że ma ... tak wskócie "niezbyt mądrego tatusia"
Czułam się już zupełnie ok ... i wtedy wraca mój mąż ...
Oświadcza, że znalazł grotę i koniecznie muszę ją zobaczyć ...
Dooooobra, myślę se ... skoro już tu wlazłam, to zobaczę ...
Całe szczęście jest to faktycznie kilka kroków ...
Grotta del SugheroZ pewnością nie była to jedna z kryjówek Salvatore Giuliano ...
Już nawet nie chciało mi się komentować ... po prostu zaczęłam schodzić w dół ... zabijając męża swoim wzrokiem
Ale schodzi mi się już całkiem przyjemnie ...
Moja psychika wracała do normalności ... czego dowodem jest to, że wyjęłam telefon i znowu zaczęłam robić zdjęcia ...
Na dziś wystarczy ... bo już samo wspomnienie o tych przeżyciach mnie zmęczyło
W następnym odcinku już nie będzie tak dramatycznie ...