Dziękuję wszystkim za miłe słowa
i zgodnie z obietnicą pora na kolejną część serialu pod roboczym tytułem "Rzymskich wakacji dzień drugi"
Poniedzialkowy poranek spokojniejszy, po pierwsze nie śpimy zbyt długo, a po drugie tym razem czas nas nie goni. Wstępuję więc do kempingowego sklepu po świeże pieczywo. "Na kasie" dyżuruje mlodzieniec z Polski, co już na drugi dzień nas nie dziwi. Obsada campu Tiber jest bardzo międzynarodowa z przewagą krajów baltyckich i Polski. Zatrzymując się jeszcze przy samym kempingu - zgodnie z nazwą leży nad Tybrem, w zakolu tej rzeki. Część w pobliżu recepcji to minimarket, bar, restauracja, kafejka internetowa, akademik z miejscami noclegowymi. W pobliżu jest tez basen i dwa rodzaje domków. Namioty w większości rozlokowane są dalej, za wyjatkiem "obozu" z Polski. Młodzież bardziej gimnazjalna niż licealna bodaj z Bielska. Wstyd było patrzeć co to gówniarstwo wyprawiało wieczorami.
My rozbiliśmy się dobre kilkaset metrow od tych "atrakcji" w części emeryckiej
. Jakby kogoś camp na przyszłosć interesował to wrzucam linka:
http://www.campingtiber.com/content/index.htm
Około 11-ej wygrzebujemy się z kempingu, pól godziny później jestesmy już w centrum Rzymu.
Wstępny plan jest taki - zwiedzanie Bazyliki potem szwędanie się po Zatybrzu i dalej ile starczy sił i czasu zwiedzanie Centro Storico.
Zaczynamy od Watykanu:
Przy okazji mala moja nieuwaga, zakładam starą koszulkę Idei (Centertel), która teraz budzi jednoznaczne skojarzenia z Kodem Leonarda, a to zdaje się nie jest ulubiony film Kościoła (mój tez nie
).
Gafa zauważona zbyt późno więc mimo wszystko ruszamy tak do Bazyliki. Pomysł by zwiedzanie przełożyć na poniedzialek był strzałem w dziesiątkę, bo w porównaniu do tego co dzialo się w niedzielę na placu i u wejścia do Bazyliki pustki:
Ochrona nie jest zbyt restrykcyjna jeśli chodzi o ubiór, Monika zarzuca na ramiona koszulkę ja ze względu na temperatury długie spodnie wolę zostawić w plecaku-na szczęście nikt nie karze mi ich założyć. Choć widziałem jak panie bez umiaru i odrobiny szacunku dla miejsca (bluzki na naramkach i miniówki) ochrona prosila o wyjście z Bazyliki.
W środku Bazylika budzi podziw swoim ogromem i rozmachem. Muszę jednak przyznać, że po tym co widzieliśmy we wnętrzach katedry w Monreale koło Palermo o prawdziwy zachwyt dość trudno, może to efekt większych oczekiwań, nie wiem.
W środku można robić zdjęcia więc próbujemy co nieco sfocić, udaje się uchwycić nawet jednego ducha
Po obejrzeniu wnętrza Bazyliki szukamy wejścia do podziemi by odwiedzić to najważniejsze dla Polaków miejsce. Kolejka jest niewielka, nikt nikogo nie pogania, jest czas na modlitwę, zadumę i pamiatkowe bardzo smutne niestety zdjęcie...
Przygnębiający to bardzo widok, sami do siebie mamy pretensje że nie przyjechalismy do Rzymu gdy On jeszcze żył...
Po zwiedzeniu podziemi wychodzimy z Bazyliki z powrotem na Plac Św. Piotra. Przy bocznym wyjściu natrafiamy na przedstawicieli najmniejszej armii świata...
Ci to mają fajną robotę, no może trochę za gorąco w tych mundurach
Z Placu wychodzimy bocznym wyjściem kierując się wzdłuż Tybru na wzgórze Janikulum. Zatybrze-centrum nocnego życia Rzymu także w ciagu dnia urzeka. Wąskie krete uliczki, uczelnie, warsztaty, sklepiki, bary i restauracje. Duże wrażenie prowincjonalności i spokoju (w pozytywnym sensie oczywiście) choć to praktycznie serce wielomilionowej metropolii. Tam spodoba nam się najbardziej - nie w sensie zabytków bo tam ich akurat niewiele ale atmosfery i miejsca gdzie można by zamieszkać (no dobra Campo de Fiori też może być
).
W drodze na wzgórze chlodzimy się kolejnymi rzymskimi lodami, pyszne choć szczerze mówiąc do sycylijskich się nie umywają
Wreszcie wdrapujemy się na górkę a w nagrodę całkiem niezla panorama:
Po zejsciu ze wzgórza zaglądamy na główny plac dzielnicy czyli Piazza Santa Maria in Trastevere, wrażenia podobne jak wcześniej móglby to być ryneczek małego wloskiego miasteczka zagubionego gdzieś w Apeninach. Obowiązkowo wchodzimy do kościoła o tej samej nazwie bo to w końcu prawdopodobnie najstarsza swiatynia chrześcijańska w Rzymie. Po prawej stronie od ołtarza jest "tabliczka" Fons olio, w tym miejscu wg. legendy w dniu narodzin Chrystusa trysnęła oliwa choć bardziej prawdopodobne jest ze była to ropa naftowa. Wnętrze koscioła zdobią b. ładne mozaiki autorstwa Cavalliniego-oglądamy z zainteresowaniem ale już bez zachwytów. Katedra w Monreale rządzi
Powoli opuszczamy Zatybrze przez wypę Tiberinę i kierujemy się w stronę Palatynu, Forum Romanum i Koloseum. Wcześniej na skwerku przy fontannie mały odpoczynek czyli wytchnienie dla nóg. Rzym malutki przecież nie jest w nogach mamy już dobre kilka kilometrów.
Po drodze poszukujemy jakiegoś sklepu-zapas wody powoli się kończy a niestety praktycznie całe centrum Rzymu zdominowane jest przez sklepiki na kółkach oferujące półlitrową mineralną za jedyne 2 euro
( cena w sklepie to max 50 centów za 1,5 litra choć powszechniejsze są butleki dwulitrowe). Do Koloseum zbliżamy się nie od strony centrum ale nieco od tyłu
Zdecydowanie bardziej imponujący jest widok od strony Forum Romanum:
Koloseum oglądamy tylko z zewnątrz, nie wiem czy to byla dobra decyzja ale czasu na rzymskie zwiedzanie i tak w stosunku do tego co jest do zobaczenia mamy mało a na finiuszu urlopu trzeba się niestety liczyć z kasą. Za zwiedzanie Forum Romanum o dziwo placić nie trzeba.
Pozostałości starożytności tam nie brakuje ale przyznam trudno mi sobie wyobrazić pełnię wielkości tego miejsca przed wiekami...
Tu na większym planie:
i jeszcze rzut oka z drugiej strony ze schodów przy Palazzo Venezia:
Wychodzimy z forum właśnie tymi schodami, dalej kierujemy się "na szagę" przez centrum do Piazza Navona. Większość uliczek jest już nam znana, powoli zaczynam się czuć w Rzymie jak ryba w wodzie
Jest już około 19-ej więc czas najwyższy coś zjeść - lądujemy w restauracyjnym zagłebiu przy placu. Rzymska pizza jest dobra ale tym razem bierzemy zestaw z lazanią, sałatką i winkiem. Wszystko bardzo smaczne a kosztuje bodaj jedyne 17 euro
Na koniec wymyślam takie skróty że do Piazza del Popolo (obok przystanku naszej kolejki) docieramy pieszo zamiast autobusem
To pólnocny plac centrum gdzie rozpoczyna się głowna handlowa ulica Rzymu czyli via del Corso.
Pakujemy się do kolejki i po 20 minutach zajeżdżamy do Prima Porty.
Trochę pechowo, bo 5 minut temu odjechal nasz autobus kempingowy. Następny za 25 minut, zbliża się już 21-a wiec nie chcemy tracić czasu i idziemy pieszo w końcu to tylko kawałek
Ten kilometr na zmeczonych nogach dłuży się wyjątkowo - dorobiłem się na stopach już pokaźnych pęcherzy, które zaczynają protestować ale dajemy radę, na miejscu jesteśmy 5 minut przed autobusem
Na kempingu szybka kąpiel i do kanjpy obejrzeć meczysko na telebimie. Nawet nie pamiętam co wtedy grało, wiem ze biale winko i prażona cebula w cieście były bardzo dobre
Tak zakończyl się 2 dzień zwiedzania Rzymu, zostal nam tylko jeden. Co zobaczymy to nasze ale już jesteśmy pewni, że wrócimy tam na dłużej. Kiedy ? nie mamy pojęcia ale na pewno wrócimy.
Tymczasem zostal nam jeszcze jeden dzień pełen wrażeń, o ktorym w następnym i ostatnim odcinku mojej wakacyjnej opowieści
PozdraVki